- Wczoraj było fatalnie, dzisiaj jest bardzo źle - mówi ekspert od monitoringu jakości powietrza. Władze Rybnika, jako pierwsze w Polsce, zdecydowały zawiesić zajęcia w szkołach. Wodzisław Śląski zostawił tę decyzję dyrektorom szkół i rodzicom.
Najgorzej jest w nocy. Panuje wtedy, jak mówi Andrzej Szczygieł z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach, cisza meteorologiczna. - Zero wiatru - wyjaśnia.
Dlatego w nocy stacje pomiaru powietrza wskazują najwyższe poziomy pyłów zawieszonych, mimo że mieszkańcy nie palą w piecach i z kominów wydobywa się mniej dymu.
Polepsza się stopniowo w ciągu dnia.
Przed 8 rano, gdy dzieci idą do szkoły stężenie pyłów zawieszonych (PM10) w Rybniku, Wodzisławiu i Żywcu przekraczało 500 µg/m3 (norma to 50 µg/m3). Tychy odnotowały niewiele niższy wynik.
- Od kilku lat nie było takiego zagrożenia. Dzisiaj jest trochę lepiej. Wczoraj było fatalnie, teraz "tylko" bardzo źle - mówi Szczygieł.
Powietrze truje mieszkańców miast województwa śląskiego od niedzieli. Rybnik, który pobił wczoraj smogowy rekord, już w poniedziałek podjął decyzję, że we wtorek i środę dzieci nie muszą iść do szkół. Przykładem Rybnika poszedł Wodzisław Śląski. W tym mieście dyrektorzy albo rodzice mogą podjąć decyzję, czy prowadzić lekcje.
- W związku z bardzo złą jakością powietrza - przekroczeniem pyłów PM10 na terenie miasta proszę przekazanie informacji uczniom i rodzicom o możliwości usprawiedliwionego nieuczęszczania uczniów do szkoły w czasie dwóch najbliższych dni - poinformował wodzisławski wydział edukacji.
Stacja pomiaru w parku, w smog między domkami
- To bardzo dobra decyzja - chwali Rybnik i Wodzisław Szczygieł, bo właśnie rano i właśnie dzieci narażone są na negatywny wpływ PM10 najbardziej.
Żywiec i Tychy nie podjęły takiej decyzji. - Miedzy innymi z obawy, że rodzice nie będą wiedzieli, co zrobić z dziećmi, kiedy sami idą do pracy - mówi Ewa Grudniok, rzeczniczka tyskiego urzędu miasta.
Rybnik i Wodzisław zostawiły jednak rodzicom wolną rękę - mogą przyprowadzić dziec do szkół na zajęcia świetlicowe.
- Ustaliliśmy, że póki co zajęcia w szkołach odbywają się normalnie. Poprosiliśmy nauczycieli, by dzieci pozostały w szkołach i przedszkolach, by nie było jednak żadnych wyjść na zewnątrz. W przypadku dalszego pogorszenia się jakości powietrza jesteśmy przygotowani na wprowadzenie takich rozwiązań, jak zamknięcie szkół i pozostanie przez uczniów w domach - mówi Antoni Szlagor, burmistrz Żywca.
Czy jednak spacery nie byłyby mniej szkodliwe niż samo dojście do szkoły? O 11 PM10 w Rybniku osiągnął już poziom 64 µg/m3. W Wodzisławiu był trzykrotnie niższy.
- Widziałem, jak dzieci docierają do szkół. Nie sposób zobaczyć już małego ucznia idącego z tornistrem. Niemal każdy dowożone jest samochodem przez mamę - mówi Mieczysław Leśniok, który bada zanieczyszczenia powietrza w Stacji Monitoringu Zanieczyszczeń działającej na Wydziale Nauk o Ziemi UŚ.
- Niech już lepiej dzieci siedzą w szkole - dodaje.
Bo kierując się faktycznym smogiem, a nie pomiarami ze stacji, trzeba by zamknąć wszystkie szkoły.
- Stacja w Rybniku zlokalizowana jest na osiedlu domków jednorodzinnych, gdzie grzeją, paląc węglem i śmieciami. W najgorszym miejscu, w dolinie Nacyny. Podobnie w Wodzisławiu - w kotlinie. A w Sosnowcu na Górce Środulskiej, czyli na wzgórzu, w parku, gdzie jest czysto - mówi.
- W Strasburgu, który również ma problem ze smogiem, bo leży w dolinie Renu, zlokalizowanych jest kilkanaście stacji pomiaru powietrza. Dopiero wtedy można uzyskać obiektywny wynik z miasta - kończy naukowiec.
Specjaliści uczulają, że zanieczyszczenie dociera do nas także w domu. Szczygieł: - Nie wietrzmy mieszkań, ale okna mogą być minimalnie uchylone.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice