Bytom nie otworzy żłobków i przedszkoli, bo ma w mieście ognisko epidemii - kopalnię. Gliwice też mają kopalnię z koronawirusem. I strefę ekonomiczną, która zatrudnia 15 razy więcej ludzi. W Rybniku obok zakażonej kopalni działa elektrownia. - Żaden inny zakład, żadna grupa zawodowa w Polsce nie została przebadana tak jak górnicy - mówią rzecznicy śląskich magistratów.
- Zeszłej doby wykonaliśmy w Polsce 20 tysięcy testów, z czego 14 tysięcy na samym Śląsku - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski na dzisiejszej konferencji prasowej.
W tym świetle mniej dziwi zatrważająca statystyka nowych zakażeń, przekazana przez ministerstwo we wtorek: na niespełna 600 w Polsce prawie 500 stwierdzono na Śląsku.
Najwięcej zakażeń, najwięcej testów
W najbardziej zakażonym w Polsce regionie od czwartku testowani są głównie górnicy oraz ich rodziny. Wszyscy z pięciu kopalń, w których wykryto koronawirusa, chociaż nie mają objawów choroby. W ciągu ostatniej doby w Polsce wykonano 20 tys. testów, z czego około 14 tys. na Śląsku. Dziennikarze zapytali Szumowskiego, czy gdyby przebadano tak dokładnie inne województwo, wyniki okazałyby się podobne.
- Nie do końca - odpowiedział minister. - Mamy procent dodatnich wyników w innych województwach, w których też się robi dużo testów, choćby na Mazowszu, ta skala dodatnich wyników kiedyś była na poziomie 5 procent, a teraz spada. To znaczy, że ta pula niewyłapanych ludzi maleje - powiedział. - Jak badamy ogniska, to się rządzi innymi prawami. W DPS-ach (domach pomocy społecznej - red.) czy w ZOL-ach (zakładach opiekuńczo-leczniczych - red.) jak badaliśmy ogniska, procent dodatnich testów sięgał 40 procent. Tutaj mamy na poziomie 16 procent. To pokazuje, że ewidentnie jest to ognisko. Ewidentnie odbiega od reszty Śląska, nie możemy traktować Śląska jako całego województwa. Tak naprawdę poza tym ogniskiem w kopalniach, pozostała część województwa jest na poziomie zupełnie dobrym - podsumował Szumowski.
Gdzie jest Śląsk
Śląsk, czy w tym przypadku Górny Śląsk, jest regionem historycznie odrębnym od Zagłębia Dąbrowskiego, Żywiecczyzny, Częstochowy, które również wchodzą w skład województwa śląskiego. Pięć kopalni węgla kamiennego, w których po wykryciu pierwszego zakażenia koronawirusem od czwartku prowadzone są masowe testy drive-thru, znajduje się w Katowicach, Bytomiu, Gliwicach, Rybniku i Pawłowicach. Czyli na Górnym Śląsku.
- Ale z dwóch i pół tysiąca pracowników naszej kopalni tylko tysiąc sto mieszka w Bytomiu. Mają żony, które też gdzieś pracują - zaznacza Małgorzata Węgiel-Wnuk, rzeczniczka bytomskiego magistratu.
Trudno więc twierdzić, że koronawirus, którego nosicielami są górnicy, ograniczy się tylko do Bytomia. Podobnie będzie w Katowicach - ludzie tam pracujący bardzo często mieszkają w sąsiednim Sosnowcu, czyli w Zagłębiu.
- W naszym mieście są historyczne osiedla górnicze, budowane kiedyś wokół kopalń, ale już nie jest tak jak kiedyś, że żyją tam wyłącznie górnicy. Nie ma górniczych szkół czy przedszkoli - dodaje Węgiel-Wnuk.
Tak jak w Katowicach, Gliwicach, Rybniku.
W bytomskiej kopalni Bobrek według danych z 12 maja zakażonych jest 91 górników. W całym Bytomiu - 414 osób. Rybnik z zakażoną kopalnią Jankowice ma w sumie 319 potwierdzonych przypadków koronawirusa. Ale powiat rybnicki, mniejsze miejscowości, których mieszkańcy dojeżdżają do pracy w rybnickich kopalniach - aż 567. - Mieliśmy przypadki, że u górnika nie było śladu koronawirusa, a jego rodzina była zakażona - mówi Agnieszka Skupień, rzeczniczka urzędu miasta w Rybniku.
Gdzie jest ognisko
- Prezydent miasta zdecydował, że nie otwieramy żłobków i przedszkoli do czasu uspokojenia sytuacji epidemiologicznej - mówi rzeczniczka bytomskiego magistratu Małgorzata Węgiel-Wnuk.
Katowice otwierają te placówki 18 maja dla rodziców, którzy wyrażą taką chęć, a 25 maja dla wszystkich. Sosnowiec, sąsiad Katowic, otworzył je już dzisiaj.
Gliwice, Rybnik i Pawłowice wstrzymują się z decyzją do 25 maja, chociaż wcześniej też przygotowywali się na 18 maja. - Takie są rekomendacje powiatowych inspektorów sanitarnych dla obszarów, gdzie wystąpiło dużo zakażeń - mówi Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego.
- Będziemy obserwować, jak rozwija się sytuacja. Ta epidemia nauczyła nas, że decyzje należy podejmować z trzydniowym wyprzedzeniem, nie wcześniej - mówi rzecznik gliwickiego urzędu miasta Łukasz Oryszczak.
Równocześnie uczula, by "nie stygmatyzować górników". - To jedyna przebadana w Polsce grupa zawodowa. W Polsce są inne duże zakłady pracy. Tylko w Gliwicach jest strefa ekonomiczna, głównie przemysł motoryzacyjny, gdzie zatrudnionych jest 30 tysięcy ludzi. Nikt ich nie badał pod kątem koronawirusa - mówi Oryszczak.
Zmuszeni do jeżdżenia windami
Dla porównania w gliwickiej kopalni Sośnica pracują dwa tysiące ludzi. Z kolei w Rybniku, obok kopalń Jankowice (3,5 tysiąca ludzi) i Chwałowice (3 tysiące) jest elektrownia, która zatrudnia 600 pracowników. A największym polskim pracodawcą jest Poczta Polska. Polską Grupę Górniczą, lidera branży, wyprzedza także w tej kategorii jedna z bardzo popularnych sieci sklepów spożywczych.
Kopalnia jest specyficznym zakładem, nie można go zamknąć ani zastosować w nim dystansu społecznego, co podkreślają na każdym kroku prezesi spółek węglowych i zjeżdżający na Śląsk ministrowie. Bodaj tylko w kopalni ludzie zmuszeni są do jeżdżenia zatłoczonymi windami.
Ale listonosze kontaktują się z dużo większą liczbą osób i nikt ich nie testował nawet przed planowanymi wyborami prezydenckimi w trybie korespondencyjnym.
Minister Szumowski na środowej konferencji wielokrotnie używał słowa "ognisko". Mówił, że "mamy model epidemii oparty na ogniskach" i że to kopalnie są teraz takim ogniskiem.
"Ognisko to taka mała epidemia"
Rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach Beata Kempa wyjaśnia, że w przypadku choroby zakaźnej ognisko ma się tak do epidemii, jak epidemia do pandemii. - Ognisko to taka mała epidemia, na określonym terenie - mówi. I dodaje: - Dzisiaj wszyscy, każda rodzina, każdy zakład jest potencjalnym ogniskiem.
Mało tego, kontakt z rodziną górniczą wydaje się dzisiaj najbezpieczniejszy, bo oni są badani i izolowani z zasady, a reszta Polaków wybiórczo, gdy mają objawy choroby. - Dzieci górników nie mogłyby chodzić do żłobków czy przedszkoli, bo są w kwarantannie, dopóki rodzina nie uzyska ujemnego wyniku testu na koronawirusa - mówi Kempa.
Zatem nie mogłyby zakażać. Są wyjątkowo pilnowane, razem z rodzicami. - Prosiłem ministra Kamińskiego (Mariusza, ministra spraw wewnętrznych i administracji - red.) o to, żeby tam była większa aktywność służb mundurowych, patrzących na dystansowanie się społeczne, na przestrzeganie kwarantanny - mówił Szumowski na dzisiejszej konferencji.
Kucharzewska przyznała, że do Katowic, Gliwic, Bytomia i Rybnika komendant śląskiej policji oddelegował funkcjonariuszy z innych regionów województwa, by kontrolowali górników, czy przestrzegają zasad kwarantanny i izolacji.
A wszystko po to, by, jak mówi minister zdrowia, "ograniczyć rozprzestrzenianie się ogniska i całkowicie wygasić".
Ponad tysiąc zakażonych górników
Łączna liczba górników, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem, przekroczyła w środę 1000 - wynika z informacji służb sanitarnych i spółek węglowych. Ich przedstawiciele zastrzegają, że w związku z dużą liczbą pobranych ostatnio wymazów do badań liczba zakażonych stale się zmienia.
Najwięcej zakażonych - 829 osób - to zatrudnieni w Polskiej Grupie Górniczej, gdzie pracuje ponad 41 tysiąca ludzi. Wiodącym ogniskiem zakażeń jest rybnicka kopalnia Jankowice, gdzie potwierdzono 450 zakażeń. Zarażonych jest też 216 górników z gliwickiej kopalni Sośnica oraz 149 z katowickiej kopalni Murcki-Staszic.
W kwarantannie jest niespełna 1,8 tys. pracowników z PGG. Do badań pobrano dotąd ponad 7,6 tys. wymazów; w środę testy przesiewowe nadal trwały.
Kopalnie Jankowice i Murcki-Staszic już trzeci tydzień nie wydobywają węgla, Sośnica - od tygodnia. W środę prezes PGG Tomasz Rogala zapowiedział, że firma liczy na możliwość stopniowego wznawiania wydobycia w tych trzech kopalniach od najbliższego wtorku.
Sprzedaż węgla trwa
Węgla nie wydobywa też należąca do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalnia Pniówek w Pawłowicach, gdzie do środy potwierdzono 85 zakażeń. Wcześniej wiceprezes spółki Artur Dyczko prognozował, że od czwartku kopalnia powinna stopniowo wracać do dawnych poziomów dobowego wydobycia. Na razie nie wiadomo jednak, czy będzie to możliwe. Przez cały czas kopalnia kontynuuje sprzedaż węgla. Łącznie w kopalniach JSW potwierdzono dotąd 92 zakażenia - oprócz Pniówka cztery przypadki w kopalni Zofiówka i trzy w kopalni Jastrzębie-Bzie.
Piątą kopalnią, w której potwierdzono dużą liczbę przypadków i której całą załogę objęto badaniami przesiewowymi, jest należąca do spółki Węglokoks Kraj kopalnia Bobrek w Bytomiu. Do środy potwierdzono tam 287 zakażeń, a 43 osoby wysłano na kwarantannę. Kopalnia od poniedziałku nie wydobywa węgla, ale nadal prowadzi jego sprzedaż i obsługuje kontrahentów. Dyrekcja zakładu liczy, że w piątek kopalnia będzie mogła wznowić wydobycie.
Do środy rano w województwie śląskim potwierdzono 4399 przypadków zakażenia koronawirusem - najwięcej spośród wszystkich polskich regionów. 158 osób zmarło, 995 wyzdrowiało. W szpitalach pozostaje 397 osób.
Źródło: TVN 24 Katowice, PAP