Wiele lat temu na tej drodze zginęła młoda pasażerka samochodu, który dachował. Kierowca, który prowadził auto, postawił w tym miejscu krzyż i dotąd pali znicze. W czwartek zginął tu 38-letni kierowca, który jechał z pasażerką.
W czwartek po godzinie 14 na drodze powiatowej w Srocku pod Częstochową doszło do tragicznego wypadku.
- Kierujący pojazdem suzuki grand vitara z nieustalonych dotąd przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z prawidłowo jadącym pojazdem przystosowanym do przewozu odpadów komunalnych - mówi Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka częstochowskiej policji.
- Gdy przybyliśmy na miejsce, kierowca ciężarówki znajdował się poza szoferką pojazdu - mówi Roman Królewski z jednostki ratowniczo-gaśniczej w Częstochowie.
42-latek prawdopodobnie wysiadł o własnych siłach. - Pasażerkę z samochodu osobowego wyciągnęły osoby, które tędy przejeżdżały - dodaje
38-letni kierowca suzuki nie mógł wysiąść. Był zakleszczony i w ciężkim stanie. Strażacy musieli rozcinać karoserię narzędziami hydraulicznymi, by go wydobyć.
Wszyscy trzej uczestnicy wypadku zostali zabrani do szpitala. 38-latek w drodze zmarł.
"Leśniczy, ojciec, złoty chłop"
Po zderzeniu oba samochody wylądowały na poboczach po przeciwnych stronach drogi. Suzuki - przodem do krzyża, który stoi tu od kilkunastu lat.
- Zginęła tu młoda pasażerka samochodu, który dachował. Kierowca, który prowadził auto, postawił w tym miejscu krzyż i dotąd dba o to miejsce, pali znicze - opowiedzieli nam strażacy.
- To prosta droga przez las, ale ma zmienną nawierzchnię. Kierowcy jadą szybko, dlatego często dochodzi tu do kolizji - dodali.
Udało nam się porozmawiać również z kolegą zmarłego 38-latka. - To był leśniczy. Jego żona pochowała już jednego męża, który zginał w wypadku samochodowym. Miała dwójkę dzieci, które razem wychowywali i trzecie, wspólne, które ma teraz dwa lata. To był złoty chłop - mówi.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice