Katowice

Katowice

"Nie chce nic od życia brać, dba o innych". Do okradzionej 99-latki płynie pomoc z całego kraju

Pani Ewa, lat 99, przepracowała 30 lat i ma najniższą emeryturę. Jest samotna i - jak mówi - nauczyła się żyć za małe pieniądze. Niczego już nie kupuje, poza jedzeniem. Ale jeszcze chciała postawić na działce altankę, bo stara się zawaliła. Pieniądze, które przynosił listonosz, chowała w mieszkaniu. W piątek została okradziona. Złodziei nie ujęto, ale altanka będzie. Bo do pani Ewy płynie pomoc z Polski i z zagranicy.

Psychofani stanęli przed sądem

W środę ruszył proces 48 osób, którym prokuratura zarzuca udział w gangu skupionym wokół pseudokibiców Ruchu Chorzów, określających się jako Psychofans. Przed południem prokurator Marcin Michalski rozpoczął odczytywanie aktu oskarżenia.

"30 lat pracowałam, 30 lat oszczędzałam. Zabrali wszystko"

- Przyszli i powiedzieli, że spółdzielnia będzie robić remont. Chciałam zapukać do sąsiadów, żeby mi powiedzieli, kto to może być. Ale nie wypuścili mnie z łazienki. Mężczyzna stanął w drzwiach, dziewczyna usiadła na brzegu wanny, a ja siedziałam na muszli klozetowej. Gęba im się nie zamykała, nawet nie zdążyłam nic powiedzieć - opowiada 99-letnia pani Ewa. Gdy 40 minut później wyszli, zobaczyła splądrowane mieszkanie. Ukradli jej całe oszczędności.

"Łowca pedofilów" podejrzany o pedofilię. Trafił do aresztu

Policjanci z katowickiej komendy wojewódzkiej zatrzymali 31-latka podejrzanego o pedofilię. Na trop mężczyzny wpadli dwa lata temu, w trakcie realizacji wielowątkowej sprawy pedofilii w internecie. Od tego czasu ustalali, kim jest mężczyzna i obserwowali jego poczynania w sieci. Trop prowadził ich do Białegostoku, gdzie kilka dni temu go zatrzymali. Usłyszał zarzuty i trafił do aresztu.

Śmierć na SOR-ach. Helsińska Fundacja Praw Człowieka domaga się kontroli w szpitalach

39-latek z podejrzeniem zatoru trafił do szpitala w Sosnowcu i zmarł po 9 godzinach. 35-latek z uciskiem w klatce piersiowej trafił do szpitala w Wodzisławiu Śląskim i zmarł po 10 godzinach. Ostatnie chwile życia spędzili na szpitalnych oddziałach ratunkowych, badani, konsultowani, ale nie leczeni. Młoda kobieta zemdlała w szpitalu w Dąbrowie Górniczej, obserwujący ją ratownik medyczny oddalił się, a pomocy udzielili jej inni pacjenci. Helsińska Fundacja Praw Człowieka przywołuje te opisane w mediach zdarzenia w liście do ministra zdrowia, oczekując kontroli we wszystkich szpitalach w Polsce.

"Od 17. roku życia pracowała 10 godzin dziennie. Przez pięć lat zarobił na niej cztery miliony"

Według ustaleń policji, podejrzany 29-latek przywiózł do Polski swoją ofiarę, gdy dziewczyna miała 17 lat. Oboje pochodzą z Bułgarii. - Opowiedziała, że pracowała 10 godzin dziennie. To jedna z tych dziewczyn, które stoją przy drodze. Musiała oddawać stręczycielowi wszystkie zarobione pieniądze, a on w zamian oferował jej pokój w tanim hotelu, jedzenie i ubrania. Wyliczyliśmy, że przez pięć lat wzbogacił się w ten sposób o cztery miliony złotych. To bardzo realna kwota - mówi policjant z Zabrza.

Policjant na rowerze zatrzymał kierowcę porsche

- Los chciał, że tego dnia jechałem do pracy rowerem - opowiada policjant z drogówki w Rybniku. Za kierownicą porsche zobaczył mężczyznę, którego pięć miesięcy temu zatrzymywał do kontroli i który wówczas okazał się pijany. Nie powinien więc teraz siedzieć za kierownicą. Policjant - rowerzysta ruszył za nim w pościg i zatrzymał go po raz drugi.

Szukali Agnieszki od początku roku. Podejrzany przyjechał spotkać się z inną kobietą

Agnieszka zniknęła po Nowym Roku, nie pojawiła się w pracy. Rodzina zgłosiła jej zaginięcie dwa tygodnie później. Policja od początku podejrzewała 54-letniego mężczyznę, który w tym samym czasie wyjechał za granicę, a wcześniej był partnerem Agnieszki i został przez nią odrzucony. Kilka dni temu wrócił do Polski, aby spotkać się nad morzem z nową partnerką. Zatrzymali go i odkryli zwłoki zaginionej.

Przez dwa lata miał kraść "dla adrenaliny". Kosiarki, rowery, garnki

Kosiarki, rowery, ale też meble ogrodowe i drobne elektronarzędzia. Według policji 52-latek wchodził na prywatne posesje, skąd kradł losowe przedmioty i przynosił je do swojego garażu. Mężczyzna, który wpadł w ręce dzielnicowych, tłumaczył, że nie chciał się wzbogacić, a jedynie "podnieść swój poziom adrenaliny".

Przyznaje się do zgwałcenia czterech kobiet. Piątej - jak twierdzi - nie zabił

Kobieta miała wsiąść do samochodu Konrada J. i pojechać z nim w głąb lasu. Tam - według prokuratury - zabrał jej telefon, pobił ją, związał kablem elektrycznym i skuł kajdankami. Na koniec wrzucił do bagażnika i zgwałcił. W tym momencie podjechała koleżanka kobiety i spłoszyła mężczyznę. Według śledczych była to jego piąta ofiara. Nie do wszystkich się przyznał. Dzisiaj stanął przed sądem.

Uderzył w bariery na autostradzie, wysiadł i znikł. "Poszukiwany mężczyzna około 30-letni"

Gdy samochód renault clio uderzył w bariery energochłonne na autostradzie, inny kierowca zatrzymał się, by udzielić pomocy. - Kierowca renault wysiadł o własnych siłach, powiedział, że nic mu nie jest, a potem znikł. Nie miał widocznych obrażeń, świadek nie wyczuł od niego alkoholu, w samochodzie nie znaleźliśmy narkotyków - mówi policjant. Poszukiwany jest mężczyzna około 30-letni.

Dwulatek wypadł z okna na trzecim piętrze. "Boże, ratuj to dziecko"

- Ktoś zadzwonił do mnie domofonem, że dziecko z okna wyleciało - opowiada sąsiadka rodziny. Poszła przed blok. - Zapłakało. Zaraz zaczęłam się modlić. Boże, ratuj to dziecko. Jak ono z trzeciego piętra wyleciało, to będzie cud, jeśli przeżyje. Lekarka: chłopiec ma tylko zasinienia wokół oczu.