Miliony wykazów, a na każdym z nich setki nazwisk więźniów nazistowskich obozów koncentracyjnych oraz pracowników przymusowych. Za każdą z tych osób stoi dramatyczna historia, czyjaś dotkliwa strata. Międzynarodowe Centrum Badań Nazistowskich Prześladowań w Niemczech tworzy wirtualny pomnik ofiar II wojny światowej. - Sami będziemy nad tym dziełem pracować kilkanaście lat, dlatego zwróciliśmy się o pomoc do licealistów i wolontariuszy z całego świata - mówi Małgorzata Przybyła z Arolsen Archives.
Międzynarodowe Centrum Badań Nazistowskich Prześladowań w Bad Arolsen w Niemczech od kilkudziesięciu lat robi wszystko, by uporządkować miliony dokumentów dotyczące ofiar II wojny światowej. Starają się też dotrzeć do bliskich, tych którzy trafili do obozów koncentracyjnych, by zwrócić im rzeczy osobiste byłych więźniów.
Już w latach 90. XX wieku archiwiści zaczęli digitalizować powierzone im dokumenty. Ale szybko przekonali się, że to wciąż za mało. Co z tego, że materiały w formie cyfrowej można oglądać nawet na drugim końcu świata, jeśli nie ma możliwości łatwego i szybkiego wyszukania konkretnego nazwiska? To mogło zniechęcić wiele osób, które chciałyby poznać historię swoich krewnych.
Małgorzata Przybyła z Arolsen Archives: - Gdybyśmy tylko własnym sumptem starali się wprowadzić te dane to zajęłoby to naszym archiwistom kilkanaście lat. Dlatego nasza dyrekcja wpadła na pomysł, żeby zaprosić wolontariuszy do tworzenia tego wielkiego wirtualnego pomnika pamięci ofiar nazizmu. Stąd akcja #EveryNameCounts, która opiera się na cyfrowym zapisie wszystkich nazwisk oraz danych osób, które występują na dokumentach w naszym archiwum.
Swoją wirtualną cegiełkę dołożyć może każdy.
#EveryNameCounts
Kiedy tuż po zakończeniu II wojny światowej powoli powstawało archiwum nikt nie miał pojęcia jak wiele materiałów zostanie mu powierzonych. Dokumenty spływały zewsząd. Wtedy nikt nawet nie myślał, żeby w jakiś sposób je uporządkować.
Małgorzata Przybyła: - Wtedy najważniejszym zadaniem było poszukiwanie poszkodowanych i osób zaginionych, a nie spełnianie podstawowej roli, jaką jest sortowanie dokumentów na podstawie ich źródła pochodzenia.
I tak spisywano nazwiska wszystkich obcokrajowców przebywających na terytorium Niemiec od 1939 roku, ale lądowały one w zbiorczych wykazach poszkodowanych. W jednym wykazie mogło się znaleźć nawet 600 nazwisk. Szacuje się, że takich list w archiwum jest kilka milionów.
#EveryNameCounts to projekt o charakterze upamiętniającym. Jednak pracujemy nad nim również z myślą o naszym dzisiejszym społeczeństwie. Historie osób prześladowanych i zamordowanych przez nazistów pokazują bowiem, do czego prowadzi dyskryminacja, rasizm i antysemityzm.
Zanim projekt #EveryNameCounts ruszył na dobre, pracownicy archiwum przeprowadzili akcję pilotażową z młodzieżą z Niemiec. W Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu uczniowie symbolicznie rozpoczęli jednodniowy spis. Z czasem informacja o akcji dotarła w różne zakątki świata. W tej chwili zaangażowanych jest ponad 21 tysięcy wolontariuszy, którzy codziennie wchodząc na platformę projektu indeksują nazwiska i inne dane osób, o których mowa w dokumentacji. Jedyne czego potrzebują, by móc pracować to internet. Jak się zaangażować?
Małgorzata Przybyła: - Żeby wziąć udział wystarczy wejść na naszą stronę internetową, gdzie znajduje się specjalny link do akcji, a tam wszystko jest szczegółowo opisane. Pedagodzy mogą znaleźć na naszej stronie specjalne materiały, które mogą posłużyć jako wskazówka do tego jak naszą akcję włączyć do działań szkolnych lub jak wprowadzić uczniów w trudną tematykę historii II wojny światowej.
I tak każdy kto się zaloguje na specjalnej platformie projektu Zooniverse otrzymuje do opisania jeden dokument. Nad każdą stroną niezależnie pracują trzy osoby, które nie mają możliwość podglądania wzajemnie efektów swojej pracy. W ten sposób można wyeliminować ewentualne błędy. Zanim materiały trafią do cyfrowego archiwum są jeszcze weryfikowane przez archiwistów.
Małgorzata Przybyła: - Wolontariusze nie tylko spisują imiona i nazwiska, które są na listach, ale też wszystkie ważne informacje na dany temat. W tych dokumentach obozowych bardzo często pojawiają się imiona i nazwiska krewnych, żon, matek, rodzeństwa. To jest kopalnia wiedzy na temat miejsc, z których ci ludzie pochodzili, albo gdzie mieszkali tuż przed deportacją.
Nie tylko dla historyków
W #EveryNameCounts wzięli udział między innymi uczniowie III Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Olsztynie.
Dawid Kazański, nauczyciel języka niemieckiego: - Zaangażowały się trzy grupy z klas pierwszych i drugich. Na przełomie kwietnia i maja poświęciliśmy na projekt kilka lekcji. To była ciekawa alternatywna dla uczniów, którzy byli poddani obowiązkowi szkolnemu w formie zdalnej. Tematyka projektu sprawia, że idealnie nadaje się on do przeprowadzenia podczas lekcji historii. Ja natomiast uczę języka niemieckiego. Z mojej perspektywy było to bardzo ciekawe doświadczenie - zarówno dla mnie, jak i moich uczniów -pod kątem językowym.
Każdy z uczniów otrzymał jeden dokument do opracowania.
Dawid Kazański: - W udostępnionych spisach osób widniały różne skróty, które musieliśmy rozszyfrować. Mieliśmy do czynienia z autentycznymi tekstami w języku niemieckim. Uczniowie musieli sobie poradzić z konkretnymi obszarami leksykalnymi, którymi zajmują się podczas lekcji języka niemieckiego. Chodzi o takie zagadnienia jak opisywanie wyglądu danej osoby, czy przedstawianie życiorysu. Młodzież bardzo dobrze poradziła sobie z tym zadaniem. Uczniowie byli bardzo zaangażowani, zadawali pytania, wzajemnie sobie pomagali, starali się jak najlepiej wywiązać z indeksowania danych osobowych więźniów reżimu nazistowskiego.
- To generacja, która dorasta w dobie digitalizacji, obsługa programów komputerowych to dla nich codzienność. Pani dyrektor naszego liceum - Danuta Gomolińska zachęcała również do wzięcia udziału w projekcie podczas tak zwanej godziny wychowawczej. Akcja jest dobrym pretekstem do głębszej refleksji na temat II wojny światowej, holokaustu czy też konsekwencji wojny dla Europy. Nie wykluczamy, że będziemy kontynuować nasz udział w przedsięwzięciu - przyznaje nauczyciel z Olsztyna.
#StolenMemory
Tworzenie powszechnie dostępnej bazy danych ofiar reżimu nazistowskiego to niejedyny projekt Arolsen Archives, w który mogą się zaangażować uczniowie liceów. Archiwiści zachęcają również młodzież do poszukiwań krewnych byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Cel: oddanie krewnym pozostałych w obozach depozytów. To rzeczy, z którymi więźniowie stawali w bramie piekła na ziemi: ślubna obrączka, plik zdjęć, bransoletka, grzebyk...
Uczniowie mają takie same szanse na zakończenie poszukiwań sukcesem jak historycy, lokalni pasjonaci, czy stowarzyszenia. Żeby wziąć udział w projekcie #StolenMemory wystarczy skontaktować się z Arolsen Archives przez stronę internetową placówki lub bezpośrednio odezwać się do Małgorzaty Przybyły.
Mąłgorzata Przybyła: - Najciekawiej jest wtedy, gdy dana szkoła zainteresuje się historią człowieka, który pochodził z ich terenu. Wówczas przekazuję takiej grupie wszystkie zgromadzone przez nas dokumenty na temat tej osoby. Z kolei zadaniem uczniów jest ustalenie krewnych. Jak to zrobić? Poprzez rozmowy z mieszkańcami, poszukiwania w lokalnych archiwach, izbach pamięci, muzeach, czy księgach parafialnych.
Im się udało - tak można powiedzieć o wolontariuszach z I Liceum Ogólnokształcącego imienia Stanisława Konarskiego w Oświęcimiu. "Nasza klasa została wytypowana do wzięcia udziału w uroczystości otwarcia wystawy #StolenMemory w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. To był moment, w którym każdy członek naszej sześcioosobowej grupy poczuł iskierkę powołania zapalającą się gdzieś w głębi serca. W każdym z nas zaistniała ona z innego powodu. Motywowały nas między innymi. chęć poznania prawdy, potrzeba bezinteresownej pomocy, zafascynowanie historią, czy pasja do rozwiązywania zagadek" - wspominali wolontariusze w swojej relacji z pierwszego projektu.
Uczniowie już trzy razy podjęli się trudnego zadania jakim jest zrekonstruowanie życiorysu więźnia obozu i odnalezienie jego bliskich. Jedną z osób, którą wzięli na celownik był Stefana Bastera, pracownika kolei, który przez swoją działalność w ruchu oporu znalazł się w kręgu zainteresowania Gestapo. Mężczyznę aresztowano pod koniec lipca 1943 roku. W październiku trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Potem Stefana Bastera przeniesiono do obozu koncentracyjnego Neuengamme. Prawdopodobnie mężczyzna zginął podczas ataku na statki "Cap Arcona" i "Thielbeck" w Zatoce Lubeckiej.
Dzięki licealistom obrączka ślubna z wygrawerowanym skrótem imienia żony po kilkudziesięciu latach trafiła do siostrzenicy pana Stefana.
Szukają krewnych
Arolsen Archives to Międzynarodowe Centrum Badań Nazistowskich Prześladowań w Niemczech. To instytucja, która od kilkudziesięciu lat sprawuje pieczę nad największym archiwum dokumentów dotyczących różnych grup ofiar reżimu nazistowskiego. W ich zbiorach znajdują się informacje dotyczące losów 17,5 miliona ludzi. Obecnie w placówce wciąż znajduje się ponad dwa tysiące opisanych kopert, w których znajdują się rzeczy osobiste więźniów. Od zakończenia wojny minęło już 76 lat. Z roku na rok powierzanie pamiątek krewnym staje się trudniejsze.
Małgorzata Przybyła: - Coraz mniej mamy zgłoszeń od rodzin, które chcą się dowiedzieć, co stało się z ich krewnymi. Dlatego w 2016 roku stwierdziliśmy, że musimy trochę odwrócić bieg naszych działań. Nie tylko czekać na zgłoszenia i na nie odpowiadać, ale też próbować odnaleźć rodziny na własną rękę. Nie było łatwo. W wielu przypadkach do ustalenia krewnych brakuje nawet podstawowych informacji jak data i miejsce urodzenia, imiona rodziców. W wielu nazwiskach są też błędy, co dodatkowo utrudnia zadanie. Dlatego chętnie nawiązujemy współpracę z historykami, stowarzyszeniami, czy lokalnymi pasjonatami historii. Takim osobom z racji doświadczenia i znajomości konkretnego terenu często jest łatwiej znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
Od 2016 roku Arolsen Archives dotarło do ponad 550 rodzin, w tym do 130 z Polski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: FB- Arolsen Archives