Rozmowy o końcu świata

Nielegalne składowiska odpadów w Polsce. "Państwo po prostu nie działa"

Po pożarze hali w zielonogórskim Przylepie o niebezpiecznych odpadach zaczęto mówić coraz więcej, jednak niewiele z tego wynika. Tysiące ton chemikaliów nadal zalegają na nielegalnych składowiskach. To oznacza bardzo duże niebezpieczeństwo dla każdego z nas. Dlatego, że sprowadziliśmy do Polski truciznę, która może przedostać się do wód gruntowych, która może się dostać do gleby, która może, w wyniku pożaru, dostać się do powietrza - mówił prof. Zbigniew Karaczun z SGGW, ekpsert "Koalicji Klimatycznej". Dodał, że w tym ostatnim przypadku zanieczyszczenia nie mają zadnych barier i mogą przenosić się na bardzo duże odległości. Podkreślał, że dodatkowo o niebezpieczeństwie, jakie niosą ze sobą nielegalne składowiska odpadów, świadczy fakt, że nie wiemy dokładnie, jakie trucizny znajdują się w mauzerach i w związku z tym, jak się możemy przed nimi skutecznie chronić. - Wiemy na pewno, że dla ludzi, którzy mieszkają w sąsiedztwie, będzie to miało negatywne konsekwencje zdrowotne. Może wystąpią za rok, za pięć, czy za dziesięć lat, ale wystąpią - ostrzegał profesor. Skąd niemoc władz w usuwaniu składowisk? - To jest właśnie dramat, że służby, które powinny dbać o nasze bezpieczeństwo, dowiadują się z mediów o skali problemu. Oczywiście to dobrze, że dziennikarze się aktywizują w tym zakresie, bo to jest niezmiernie istotne, żeby popularyzować tę wiedzę, natomiast życzyłabym sobie, żeby ta wiedza była przekazywana przez odpowiednie służby w oficjalnych komunikatach po to, by nie była ona nacechowana emocjonalnie i żeby pokazywała stan faktyczny zanim wydarzy się problem - mówiła Hanna Marliere, ekspertka ds. gospodarki odpadami, Green Management Group. Dodała, że trudno jej racjonalnie wytłumaczyć niemoc w likwidacji miejsc składowania niebezpiecznych odpadów. - Państwo po prostu nie działa - podsumowała. Marliere przypomniała, że zutylizowanie każdej pojedynczej tony substancji niebezpiecznych to jest koszt co najmniej kilkunastu tysięcy złotych, a w okolicach Zielonej Góry spłonęło prawie pięć tysięcy ton. Dr inż. Jakub Duszczyk, chemik, toksykolog, pytany o to, co właściwie może kryć się w porzuconych mauzerach stwierdził wprost, że wszystko, co tylko możemy sobie wyobrazić. - Odpadowe farby, odpadowe rozpuszczalniki, pozostałości herbicydów, leków, odpadowe substancje syntezy narkotyków, kwasy bardzo stężone, odpadowe benzyny, żywice epoksydowe, poliuretanowe - wymieniał ekspert i dodał, że największy problem polega na tym, że wszystkie te rzeczy nie są w postaci czystej, a są mieszaninami.

 

Zobacz reportaż "Wody czerwone" o nielegalnych składowiskach odpadów w Polsce.