Jeżeli w 10 procentach komisji stwierdzi się nadużycia, powinno się przeliczyć raz jeszcze wszystkie głosy oddane w wyborach prezydenckich - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 poseł PO mecenas Roman Giertych. Cytował przy tym przepisy kodeksu wyborczego, pozwalające jakoby prokuratorowi generalnemu na zlecenie oględzin kart wyborczych, co mogłoby stanowić sposobność do ich powtórnego policzenia, które powinno odbywać się publicznie. Gość Moniki Olejnik bagatelizował jednocześnie argumenty, jakoby powtórne liczenie wszystkich głosów miało być szczególnie czaso- i pracochłonne. - Ja nie wiem, jaki był wynik wyborów prezydenckich, nie wie tego również Państwowa Komisja Wyborcza - stwierdził Giertych, po czym powołał się na stanowisko PKW, jakoby wobec nieprawidłowości mogących mieć wpływ na wynik wyborów, o ich ważności powinien wypowiedzieć się Sąd Najwyższy w prawidłowym składzie. Pytany, co zrobiła Koalicja Obywatelska, by zapobiec domniemanym fałszerstwom, podkreślił: "Koalicja Obywatelska nie oszukiwała", po czym wyraził opinię, że prezes PiS Jarosław Kaczyński nie powinien sprzeciwiać się powtórnemu liczeniu głosów, ponieważ jeśli Karol Nawrocki rzeczywiście wygrał wybory, wynik ten jedynie by się potwierdził. - Jeśli przeliczymy głosy i się okaże, że Nawrocki nie wygrał, to przecież marszałek Sejmu nie przyjmie od niego przysięgi - podkreślał gość Moniki Olejnik. Roman Giertych odniósł się również do publikacji "Wirtualnej Polski" na temat powodów umorzenia śledztwa prokuratury ws. rzekomej roli jego kancelarii w aferze Polnordu. Zapowiedział również pozwy wobec propisowskiej telewizji, która opublikowała nagrania jego podsłuchanych rozmów m.in. z jego ojcem oraz z Donaldem Tuskiem.