- 3 listopada 2019 roku 17-letni wówczas Mariusz Izdebski podczas policyjnej kontroli został przykuty kajdankami do samochodu, a później uderzony w szyję. Policjanci przewieźli chłopaka na komendę, tam straszyli go "dołkiem". Jeden z nich miał też powiedzieć: zgonów w tym miesiącu na komendzie jeszcze nie było, ale dzisiaj może być pierwszy.
- Przełożeni zbadali sprawę i przeprowadzili z funkcjonariuszami "rozmowy dyscyplinujące". Prokuratura Rejonowa w Brzozowie nie dopatrzyła się w ich zachowaniu znamion przestępstwa, Prokuratura Rejonowa w Jaśle już tak. W czerwcu 2023 roku skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
- Mimo, że minęły prawie dwa lata proces nadal nie ruszył. Kolejne terminy są odwoływane z powodu niestawiennictwa jednego z oskarżonych lub jego obrońcy w sądzie.
- 22-letni dzisiaj Mariusz zapowiada, że sprawy nie odpuści i będzie walczył do końca. - Jestem zdeterminowany. To jak zachowali się wówczas policjanci, nigdy nie powinno mieć miejsca - podkreśla.
Choć od policyjnej interwencji, która zakończyła się aktem oskarżenia wobec dwóch funkcjonariuszy KPP Sanok minęło już blisko sześć lat, wydarzenia z listopada 2019 roku nadal mają wpływ na życie Mariusza. - Nie mogę normalnie pracować z uwagi na to, że cały czas pojawiają się nowe terminy rozpraw, które są później odwoływane z powodu niestawiennictwa jednego z oskarżonych lub jego obrońcy w sądzie. Pracowałem za granicą, musiałem przyjechać do Polski bo dostałem wezwanie na rozprawę. Pojawiłem się w sądzie, ale okazało się, że rozprawa została odwołana, bo oskarżony się rzekomo rozchorował. Nie dość, że straciłem czas i pieniądze, to jeszcze pracę, bo w związku ze stawiennictwem w sądzie musiałem wypowiedzieć umowę - mówi nam 22-letni dzisiaj Mariusz Izdebski.