Loża prasowa
Magdalena Rigamonti, Dominika Długosz, Michał Płociński, Jacek Czarnecki, Jan Piotrowski, Jacek Czarnecki
W 1997 roku nie było takiej determinacji w ludziach, żeby coś przekazywać władzom. Pracowałem wtedy w radiowej Trójce, to był obraz nędzy i rozpaczy to, co tam się działo i jak te służby nie działały. Teraz zadziałało to trochę lepiej - mówił w programie "Loża prasowa" w TVN24 Jacek Czarnecki (Polskie Radio). Dominika Długosz ("Newsweek") oceniła, że "takie problemy, jak w Stroniu Śląskim poniekąd są pokłosiem otwartych sztabów kryzysowych". - Bardzo trudno jest samorządowcom przyjść na sztab do premiera, kiedy są kamery i wszyscy to słyszmy i powiedzieć: "panie premierze, nie dajemy rady, nie wiemy, jak sobie z tym poradzić". Z jednej strony, sztaby przynoszą polityczny efekt - ludzie widzą, co się dzieje, że rząd jest na miejscu i działa, to z drugiej strony uważam, że bardzo wiele rzeczy byłoby przekazane zupełnie inaczej premierowi - kontynuowała. Michał Płociński ("Rzeczpospolita") komentując debatę w Sejmie na temat powodzi, powiedział, że spodziewał się, iż "Prawo i Sprawiedliwość bardziej narzuci swój destrukcyjny ton". - W tej sprawie Prawo i Sprawiedliwość w walce rządu z powodzią kibicowało bardziej powodzi, zdecydowanie za mocno - dodał. Magdalena Rigamonti (Onet.pl) oceniła, że działania charakteryzował "chaos i brak komunikacji pomiędzy samorządami, służbami, Wodami Polskimi". - Ludzie nie wiedzieli, co mają robić. (...) Najwyższa Izba Kontroli ma raporty z wielu lat na temat sytuacji powodziowej, budowania zbiorników retencyjnych i tego, jakie było zamieszanie na terenach zalewowych i pozwoleń na budowę. To nie są dobre raporty dla Prawa i Sprawiedliwości - dodała. W programie także Jan Piotrowski (TVN24) opowiedział o kulisach relacjonowania powodzi.