Bez polityki
Monika Drożyńska: chciałam dać się osądzić
Monika Drożyńska należy do grupy artystów skazanych prawomocnym wyrokiem sądowym za swą sztukę. Znana jest między innymi z haftowania w miejscach publicznych. Sama określa się aktywistką. W programie "Bez polityki" w TVN24 GO przyznała, że haftowanie na pokrowcach nagłówków w pociągach PKP przyszło do niej spontanicznie, a stanięcie przed wymiarem sprawiedliwości było na jej życzenie. - PKP zgłosiło sprawę na policję, a ta mnie przesłuchała. Sąd w tzw. trybie nakazowym, czyli bez udziału stron, przejrzał te kwity i oznajmił wyrok, że jestem winna i mam zapłacić 500 złotych. Uważam, że wyrok był spoko, ponieważ to było tyle, ile chciały pociągi. Mogłam zapłacić grzywnę i ta sprawa by się zakończyła, ale ja odwołałam się od wyroku - nie dlatego, że się z nim nie zgadzam, ale chciałam dać się osądzić - wyjaśniła. Drożyńska wskazała, że za jej działania dostawała między innymi groźby śmierci. - Bardzo ciężko czyta się takie rzeczy. Z drugiej strony jako osoba publiczna jestem figurą, czyli to, co napisane jest w internecie, nie jest pod moim adresem jako Moniki, tylko to jest efekt reakcji na ten obraz, którego jestem autorką - mówiła. Laureatka nagrody Paszporty "Polityki" przyznała, że "obszar sztuki współczesnej bywa bardzo toksycznym środowiskiem, ponieważ sztuka nowoczesna rządzi się wartościami, a one bardzo często są deklaratywne i nie odbywają się w relacjach". W rozmowie z Piotrem Jaconiem wspomniała także, że wiele rzeczy nie byłaby w stanie robić, gdyby nie to, że przekraczanie granic wiązało się z aprobatą jej dziadków.