Przez lata arystokratyczna francuska rodzina ślepo wierzyła zapewnieniom człowieka, który miał ich chronić przed "spiskiem masońskim". Teraz są zrujnowani materialnie i psychicznie, a sprawa znalazła finał w sądzie.
Proces 48-letniego Thierry Tilly'ego, oskarżonego o bezprawne przetrzymywanie francuskiej rodziny de Védrines, zwanej "Pustelnikami z Monflanquin", ruszył w Bordeaux. Mężczyźnie postawiono też zarzuty przemocy fizycznej i psychicznej, defraudacji rodzinnego majątku, czyli łącznie prawie 4,5 mln euro. Trzy pokolenia i "nietypowy guru"
Benoit Ducos-Ader, jeden z adwokatów rodziny, określił oskarżonego jako "nietypowego guru". Aresztowany w 2009 roku Tilly miał wykorzystywać rodzinę od 2001 roku, a pod jego wpływem pozostawało łącznie 11 osób, tj. trzy pokolenia arystokratów. W sądzie w Bordeaux stawiło się 10 osób, gdyż seniorka rodu zmarła w 2010 roku.
Chciał ich "chronić"
Według oskarżenia Tilly przekonywał rodzinę, że grozi jej niebezpieczeństwo, a on sam jest "sekretnym agentem". W wyniku namowy, de Védrines zdecydowali się "schronić" w rodzinnym zamku w Lot-de-Garonne, do tego stopnia odseparowując się od świata zewnętrznego, że zaczęto ich nazywać "pustelnikami z Monflanquin" (od nazwy pobliskiej miejscowości).
Ponadto Tilly miał zarządzać ich majątkiem, aby sfinansować rzekomą "walkę" z masonami. W ciągu ośmiu lat opróżnił ich konta bankowe, sprzedał dobra, zamek, mieszkania, przelewając pieniądze na prywatne konta.
- Biżuteria, srebra, meble. Nie zostało nic - powiedział Daniel Picotin, pełnomocnik rodziny i jednocześnie specjalista ds. sekt.
W stosunku do jednej z ofiar Tilly miał się też dopuścić tortur, m.in. odbierając możliwość snu, ciągnąc za uszy w nocy, zakazując korzystania z toalety.
"Potomek Habsburgów" i "zakładnik masonerii"
W sądzie Tilly podał się za potomka Habsburgów i zakładnika masonerii, co wywołało śmiech na sali sądowej. Nie do śmiechu było jednak rodzinie de Védrines. - On nas porwał - powiedziała Ghislaine de Védrines, która jako pierwsza poznała Tilly'ego jeszcze w 1999 roku.
"Włamał się do ich mózgu"
Jednak dopiero w 2009 roku, po ucieczce trzech członków rodziny i złożeniu przez nich skarg, Tilly został zatrzymany. - Obudziliśmy ich z letargu - stwierdził Picotin, który uczestniczył w akcji "odbicia" rodziny przetrzymywanej przez oskarżonego w domu w Oksfordzie. - (...) Dopiero teraz zdają sobie sprawę, że stracili wszystko, że są nikim - dodaje wieloletnia przyjaciółka rodziny.
Po zatrzymaniu w Szwajcarii przesłuchiwano Tilly'ego pod zarzutem "oszustw, wyłudzenia, bezprawnego więzienia, aktów przemocy i barbarzyństwa", jednak nawet w więzieniu mężczyzna miał sprawować kontrolę nad swoimi "wiernymi". - On włamał się do ich mózgów - stwierdził Jean Marchand, mąż jednej z ofiar.
Nie działał sam
Postawiony w stan oskarżenia jest również 65-letni Jacques Gonzalez, którego Thierry przedstawiał rodzinie jako "swojego szefa".
Gonzalez został zatrzymany rok później niż Tilly. To jemu miały być przekazywane pieniądze rodziny. Grozi mu 10 lat więzienia za współudział w przestępstwie.
Autor: KSu\mtom\k / Źródło: Liberation.fr / BBC