- Wszystko wskazuje na to, że Europejczycy chcą jednak zachować Grecję w strefie euro. Wydaje się, że jest to bardziej kwestia polityczna, a nie ekonomiczna - powiedział Loukas Notopulos, grecki finansista i prezes firm pożyczkowej Vivus Finance.
Przedstawiciel ministerstwa finansów Grecji poinformowali w czwartek, że Ateny zapłaciły kolejną ratę wierzycielom - 460 mln euro. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Christine Lagarde potwierdziła w czwartek, że Grecja na czas spłaciła ratę kredytu uzyskanego od tej instytucji. - Oddali mi moje pieniądze (I got my money back) - powiedziała Lagarde w Radzie Atlantyckiej (Atlantic Council), gdzie wystąpiła w czwartek w związku z rozpoczynającym się w Waszyngtonie wiosennym posiedzeniem MFW i Banku Światowego.
Spotkanie w Rydze
- Czuję, że mamy deja vu, które przychodzi co miesiąc i praktycznie przed każdym spotkaniem państw strefy euro będziemy opowiadać tą samą historię, że Grecja praktycznie dochodzi do takiego samego końca, że już prawie pieniędzy nie ma i nagle pieniądze się znajdują - powiedział Notopulos.
Ewentualne porozumienie ws. pomocy miałoby zostać osiągnięte na spotkaniu eurogrupy w Rydze, które jest zaplanowane na 24 kwietnia.
- Spotkanie eurogrupy 24 kwietnia wydaje się jednym z bardziej krytycznych, bo z jednej strony Europa bardzo ciśnie na reformy na poziomie ok. 10-11 mld zł. Grecy wykładają na stół 6 mld i mówią, że więcej się nie da - stwierdził Notopulos.
Jak zauważa jednak, "z ostatnich wypowiedzi Warufakisa wynika, że doprowadzi on do tego, że Grecja dostanie kolejny pakiet pomocowy".
Grecja nie otrzymała środków z pakietu ratunkowego od sierpnia ubiegłego roku i znów stanęła na skraju zapaści finansowej. Według różnych źródeł państwo greckie ma środki wystarczające zaledwie do 20 kwietnia.
Europejczycy chcą Grecji?
Jak przewiduje gość "Bilansu", "nie będzie kolejnego memorandum. Będzie kolejne wsparcie prorozwojowe dla Grecji. Pieniądze na spłatę zadłużenia będą pochodziły z greckiego budżetu, natomiast pieniądze na rozwój greckiej gospodarki będą pochodziły ze środków unijnych".
- Wszystko wskazuje na to, że Europejczycy chcą jednak zachować Grecję w strefie euro. Wydaje się, że jest to bardziej kwestia polityczna, a nie ekonomiczna - dodaje Notopulos.
Niepokojący długi weekend
"Dzisiaj w Grecji jest Wielki Piątek. Wiemy co dzieje się przed długimi weekendami", powiedział Notopulos, podając jednocześnie przykład wydarzeń mających miejsce na Cyprze.
Cypryjskie władze podjęły w marcu 2013 roku decyzję o zamknięciu na dwa dni wszystkich banków. Miało to posłużyć za zabezpieczenie związane z głosowaniem przez parlament kontrowersyjnej ustawy o specjalnym podatku od wkładów bankowych. Wprowadzenie podatku od depozytów bankowych było jednym z warunków otrzymania przez Cypr zagranicznej pomocy finansowej w kwocie 10 mld euro, niezbędnej dla uratowania państwa przed niewypłacalnością.
- Ja swoim rodzicom doradzałem żeby wyprowadzili pieniądze z Grecji - powiedział Loukos Notopulos.
Dodał, że "Grecy się obawiają, bowiem powrót do drachmy nie oznacza, że euro zostanie przeliczone 1 do 1 z drachmą. Tylko tak naprawdę w momencie wyjścia Grecji ze strefy euro będzie deprecjacja waluty o jakieś 70-80 proc. Za jedną euro będziemy płacić trzy drachmy wychodząc ze strefy euro".
Jak powiedział czysto teoretyczni Notopulos, "może być gorzej niż w Wenezueli".
Po co wizyta w Moskwie?
Jak powiedział Notopulos, "(Cipras - red.) jedzie do Putina tylko żeby pokazać, że ma jakąś dodatkową opcję. Wszyscy jednak wiedzą, że innej opcji nie ma, bo poza strefą euro nie będzie mógł pożyczać pieniędzy".
Ekspert wskazuje na przykład Cypru.
- Cypr, który jest zdecydowanie mniejszą gospodarką nie był w stanie pożyczyć pieniędzy z Rosji - powiedział.
Jak dodaje, "Grecja z Rosją mają ogromne sentymentalne stosunki historyczne, natomiast w ostatnich 30-40 latach nic dobrego z tego nie wynikało dla Aten".
Prezes Vivus Finance podkreślił, że "Grecy chcą pozostać w strefie euro. Jesteśmy integralną częścią Unii Europejskiej i strefy euro, tak powinniśmy pozostać".
Jak wskazywał jednak, Grecja w wyniku dokonanej wewnętrznej dewaluacji w strefie euro sporo straciła. - Greckie pensje spadły od 30-40 proc., emerytury ok. 50-60 proc., a bezrobocie urosło przez to do ponad 30 proc. - wyliczał.
Odnosząc się do wypowiedzi, które słyszymy w mediach z ust najważniejszych polityków, powiedział "mówimy o grze politycznej. Z jednej strony, mamy dużą ze strony presję państw strefy euro na cięcia. Z drugiej, minister Kammenos powiedział, że wyśle wszystkich imigrantów greckich do Niemiec z wizami. To są wypowiedzi pod dziennikarzy. Prawdziwa gra odbywa się podczas spotkań eurogrupy".
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ