Arktyka staje się polem rywalizacji mocarstw, którym zależy na znajdujących się tam surowcach. Zdaniem ekspertów należy oczekiwać agresywnych posunięć Rosji w tym regionie, a Władimir Putin będzie chciał odwrócić uwagę od pogarszającej się sytuacji gospodarczej kraju.
W rozmowie z PAP Wess Mitchell, dyrektor waszyngtońskiego Centrum Analiz Polityki Europejskiej, przekonuje, że powinniśmy zakładać, iż Rosja, która prowadzi agresywną politykę w Europie Wschodniej będzie robić to samo w innych regionach, w tym w Arktyce.
Ogromne zasoby Arktyki
- Arktyka jest wyjątkowa ze względu na potencjalnie ogromne, niewykorzystywane zasoby, które z punktu widzenia długoterminowego interesu gospodarczego Rosji - szczególnie w kontekście obecnych problemów ekonomicznych tego kraju - są celem strategicznym o nieodpartej atrakcyjności. Należy oczekiwać agresywnych posunięć ze strony Rosji, nakierowanych na zapewnienie sobie przewagi związanej z faktem bycia pierwszym na terenie Arktyki, tak aby wykluczyć roszczenia krajów zachodnich. Spodziewam się, że będzie to pole walki geopolitycznej - powiedział PAP Mitchell. Podkreślił, że w 2015 r. Władimir Putin będzie potrzebował odwrócić uwagę od pogarszającej się sytuacji gospodarczej w kraju, narastającego zmęczenia jego metodami zarządzania gospodarką. - Uważam, że Arktyka - obok Ukrainy - będzie obiektem zainteresowania Rosji w kategoriach geopolitycznych, być może również kraje Azji Centralnej - zaznaczył amerykański ekspert. Szef Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych Christopher A. Hartwell podkreśla, że według szacunków Stanów Zjednoczonych 13-15 proc. światowych zasobów ropy znajduje się właśnie w Arktyce. - Zmagająca się z problemami gospodarczymi Rosja chce oczywiście uzyskać dostęp do tych surowców. Rosja chce też połączyć wejście w Arktykę czy też powrót w ten region z nową strategią wojskową. Mamy do czynienia z militaryzacją Krymu i Kaliningradu, a Arktyka jest trzecim obszarem, który Rosja uważa za rodzaj granicy między nią a NATO lub innymi zagrożeniami. Dlatego Rosja patrzy na Arktykę nie tylko pod kątem bogactwa surowców, ale również w kontekście geopolitycznym - powiedział PAP Hartwell. Jak mówił, aby poszerzać swoje wpływy, Rosja robi w Arktyce to samo, co w innych regionach: buduje bazy wojskowe, przesuwa w kierunku północnym zaawansowany sprzęt wojskowy. - W odległości około 30 mil od granicy z Finlandią Rosja ponownie otwiera bazę wojskową, która została zamknięta kilka lat temu. Mamy zatem do czynienia z rodzajem projekcji siły ze strony Rosji. Jest to zresztą symptomatyczne dla Rosji - chwieją się podstawy, ale wydatki na cele wojskowe ciągle rosną - zaznaczył szef CASE.
Nowe możliwości transportowe
Topnienie lodów Arktyki, będące skutkiem globalnego ocieplenia, otwiera nie tylko dostęp do ogromnych złóż surowców, ale też stwarza nowe możliwości transportowe. Hartwell podkreśla, że trasa z Szanghaju do Amsterdamu pokonywana przez tzw. Przejście Północno-Wschodnie, czyli szlakiem żeglugowym w Arktyce wzdłuż północnych brzegów Euroazji jest o około jedną trzecią krótsza niż ta przez Kanał Sueski. Zdaniem Hartwella arktyczny szlak transportowy nie stanie się jednak dominującym połączeniem między Azją a Europą. "W ostatnich latach zmniejszała się liczba płynących tamtędy tankowców. To będzie zawsze trasa niszowa - gospodarczo ma ona sens w kontekście zaopatrywania północnych portów rosyjskich, dodatkowo teraz nie ma tam jeszcze niezbędnej infrastruktury. A od rozpadu Związku Radzieckiego liczba mieszkańców północnej Rosji stale spada" - mówi Hartwell. Zwraca uwagę, że nawet mimo zmian klimatycznych trasą północną można poruszać się zaledwie przez kilka miesięcy w roku. Na początku roku Rosja ogłosiła, że planuje w 2015 roku wzmocnienie swoich sił na Krymie, w okręgu kaliningradzkim i w Arktyce. Nowa doktryna obronna Federacji Rosyjskiej, podpisana w grudniu przez prezydenta Władimira Putina, podkreśla potrzebę ochrony interesów Rosji w regionie Arktyki. Amerykański think-tank Stratfor podkreśla, że rosyjska Flota Północna (największa część rosyjskiej marynarki wojennej) jako jedyna na świecie dysponuje lodołamaczami o napędzie atomowym. Na dalekiej północy ma stacjonować 6 tys. żołnierzy rosyjskich w ramach dwóch brygad piechoty zmotoryzowanej stacjonujących w okolicach Murmańska oraz w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Rosja chce też umieścić radary oraz systemy naprowadzania m.in. w archipelagu arktycznym w północno-zachodniej części Morza Barentsa - pisze Stratfor.
Poczynaniom Rosji przyglądają się Norwedzy
- Pojawienie się w Arktyce dominującego gracza wpłynie zarówno na relacje między Rosja a krajami północnej Europy jak i na stosunki Rosja-Chiny. Przez pół stulecia Arktyka była obszarem tarć pomiędzy USA a ZSRR, dochodziło tam do incydentów, które łatwo mogły przerodzić się w konflikt. Nawet w świecie pozimnowojennym region może łatwo stać się strefą zamrożonego konfliktu - czytamy w analizie Stratforu. Amerykański think-tank ocenia, że ze szczególnym niepokojem poczynaniom Rosji w tym regionie przygląda się Norwegia, która opowiada się za zwiększeniem roli NATO w Arktyce. - Norweska obrona wojskowa jest nakierowana na Arktykę. Jeśli dojdzie do konfrontacji pomiędzy Rosją i Norwegią zostanie zastosowany art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego - podkreślił Hartwell. Zaznaczył, że Rosja stosowała już "niebezpieczne prowokacje" w ostatnich miesiącach. W grudniu norweska armia poinformowała, że jej samolot F-16 niemal zderzył się z rosyjskim myśliwcem MiG, który przeciął jego trasę na północy Norwegii, maszyny znajdowały się w odległości ok. 20 metrów od siebie. W 2014 r. norweskie F-16 zostały 43 razy poderwane w powietrze, by zidentyfikować 69 rosyjskich maszyn. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg informował pod koniec listopada, że w przestrzeni Unii Europejskiej samoloty NATO przechwyciły w 2014 r. 400 rosyjskich maszyn, czyli o 50 proc. więcej niż rok wcześniej. Według danych U.S. Geological Survey w Arktyce znajduje się 22 proc. nieodkrytych, technicznie wydobywalnych światowych zasobów ropy i gazu, w tym 13 proc. światowych zasobów ropy naftowej.
Autor: pp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Gazprom