Aleksandr Łukaszenka zagroził w czwartek odwetem za wszelkie nowe sankcje nałożone przez Unię Europejską - donosi Reuters. Prezydent Białorusi poruszył między innymi możliwość zablokowania tranzytu gazu ziemnego przez Białoruś do Europy. W reakcji na te groźby rosną ceny gazu w Europie.
- Za bardzo nas straszą tym piątym pakietem (sankcji - red.). (…) Polska nas straszy, że zamknie granicę. Proszę, zamykajcie, mniej uciekinierów (opozycjonistów –red.) będzie się tam przemieszczać - powiedział Łukaszenka.
- A jeśli my zamkniemy tranzyt gazu przez Białoruś? Przez Ukrainę nie pójdzie: tam rosyjska granica jest zamknięta. Przez kraje bałtyckie też nie ma tras. Jeśli my zamkniemy dla Polaków, dla Niemców, to co wówczas będzie? - mówił białoruski polityk.
Łukaszenka: a jeśli my odetniemy gaz?
Łukaszenka wskazał również, że przez terytorium Białorusi przebiega gazociąg Jamał-Europa, w którym w ostatnim czasie zmniejszyła się ilość gazu przesyłanego z Rosji.
- My ogrzewamy Europę, a oni nam jeszcze grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski, Litwinom i innym szaleńcom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą - dodał Łukaszenka.
- MSZ powinno uprzedzić wszystkich w Europie: jak tylko wprowadzą dodatkowe sankcje, które będą dla nas nieakceptowalne, powinniśmy odpowiadać - podkreślił.
Gazociąg Jamał-Europa należy do rosyjskiego Gazpromu, podobnie jak białoruski system gazociągów (rozprowadzający surowiec na terenie kraju), który Rosja kupiła od białoruskich władz w latach 2007-2011 za 5 mld dol. – przypomina agencja Interfax.by. Obecnie białoruski system transportu gazu oraz białoruski odcinek gazociągu Jamał-Europa kontrolowany jest przez należącą do Gazpromu spółkę Gazprom Transgaz Biełaruś”.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że europejski rynek gazu, na którym w ostatnich tygodniach ceny osiągnęły rekordowe poziomy, byłby bardzo wrażliwy na wszelkie przerwy w przepływie rosyjskiego gazu przez Białoruś.
Maklerzy informują, że w reakcji na groźby prezydenta Białorusi ceny gazu w Europie rosną. Holenderskie kontrakty na gaz zwyżkują o 2,1 proc. do 71,36 euro za megawatogodzinę.
Odpowiedź Komisji Europejskiej
Komisja Europejska uważa, że ewentualne zakręcenie dopływu gazu przez Białoruś do UE byłoby nowym narzędziem hybrydowego ataku. - Widzimy groźby i nie pozwolimy, aby nas zastraszano - oświadczyła w czwartek rzeczniczka KE, pytana o groźby Aleksandra Łukaszenki w sprawie dostaw gazu do UE. - Gaz jest niezbędnym surowcem i nie powinien być używany w geopolitycznych sprzeczkach. Ludzie również nie powinni być wykorzystywani w geopolitycznych kłótniach - powiedziała Dana Spinant. Wskazała, że ewentualne zakręcenie dopływu gazu do UE przez Mińsk byłoby nowym narzędziem hybrydowego ataku Białorusi. - Widzimy groźby, i nie pozwolimy, aby nas zastraszano - zaznaczyła.
Sankcje Unii Europejskiej
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej była tematem środowej rozmowy w Warszawie premiera Mateusza Morawieckiego oraz szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela.
Na konferencji prasowej po spotkaniu politycy pytany byli m.in. o możliwość całkowitego zamknięcia granicy oraz o formę planowanych sankcji wobec Białorusi. - W pierwszej kolejności myślimy o zamykaniu tych przejść granicznych, na które następuje atak - odparł premier, jako przykład podając przejście graniczne Kuźnica-Bruzgi.
- Jeżeli Łukaszenka nie zmniejszy swojej presji i nie odejdzie od tego szantażu politycznego, od używania żywych tarcz (...), to będziemy musieli zamykać kolejne przejścia graniczne, co będzie prowadziło automatycznie do wdrożenia per se pewnej sankcji gospodarczej, ponieważ zmniejszy się możliwość prowadzenia działalności gospodarczej dla firm z Białousi z firmami z Polski - dodał.
Charles Michel podkreślił, że sankcje wobec Białorusi są już "na stole". - Chcemy to skoordynować z państwami członkowskimi, by dokonać najlepszych wyborów, by zidentyfikować najlepsze narzędzia - mówił. Podkreślił, że trzeba zatrzymać ataki hybrydowe nie tylko wobec Polski, ale i całej UE. - Musimy to zrobić i do tego wykorzystamy różne narzędzia. Dlatego mówimy nie tylko o Białorusi, ale o ludziach, którzy uczestniczą w tym systemie. Musimy im wyjaśnić, jakie będą konkretne konsekwencje ich zachowania - wskazał.
Kryzys na granicy z Białorusią
Na południe od Kuźnicy po białoruskiej stronie granicy z Polską od poniedziałku przebywa duża grupa migrantów. Po nieudanej próbie siłowego wkroczenia na terytorium Polski migranci rozbili obozowisko, które jest pilnowane przez białoruskie służby. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego łącznie w pasie przy granicy przebywa obecnie ok. 2-4 tysięcy osób. Jego zdaniem w najbliższym czasie będą one dążyły do "kolejnego szturmu" na naszą granicę.
Przedstawiciele rządu podkreślają, że Polska mierzy się obecnie z najtrudniejszą sytuacją od początku kryzysu migracyjnego. "To pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy możemy powiedzieć, że (...) integralność naszych granic jest w tak brutalny sposób atakowana i testowana" - stwierdził we wtorek premier Mateusz Morawiecki.
W związku z sytuacją na granicy Polska chce rozszerzenia sankcji wobec Białorusi. Z dotychczasowych zapowiedzi wynika, że mowa zarówno o poszerzeniu listy osób z tego kraju z brakiem wstępu na teren UE, jak i sankcjach gospodarczych.
Źródło: Reuters/PAP
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by