- Mamy porozumienie, nie będzie Grexitu - ogłosili dziś triumfalnie europejscy przywódcy. To jednak stwierdzenie mocno na wyrost. Do pełnego sukcesu jeszcze długa, wyboista droga, która wiedzie przez parlamenty sześciu krajów strefy euro. A tam mogą pojawić się kłopoty.
Grecy mogą liczyć na trzyletni program pomocowy wart 82-86 mld euro. Nim jednak w ogóle rozpoczną z zachodnimi partnerami negocjacje w tej sprawie, muszą przeprowadzić szereg reform. Mają one zostać przyjęte przez parlament w Atenach do najbliższej środy.
Dyscyplina w Syrizie?
To może okazać się trudnym zadaniem. Premier Aleksis Cipras musi się bowiem zmierzyć z opozycją wewnątrz własnego ugrupowania - lewicowej Syrizy.
Już podczas debaty w greckim parlamencie, która zakończyła się w sobotę nad ranem, dziesięciu deputowanych Syrizy odrzuciło propozycję reform przedstawioną przez rząd jako podstawę do negocjacji z zagranicznymi wierzycielami, bądź wstrzymało się od głosu. - Jeśli deputowani z ramienia lewicowej partii nie zgadzają się z polityką rządu powinni trzymać się reguł i zrezygnować z mandatu - mówił wówczas minister gospodarki Jeorjos Stathakis.
Jednym z tych, którzy nie zagłosowali za propozycjami rządu był minister energetyki Panajotis Lafazanis.
Zaproponowane przez rząd reformy, dzięki którym Grecja przystąpiła do wczorajszego szczytu w Brukseli, parlament zaaprobował dopiero przy poparciu prounijnych partii opozycyjnych.
Podobnego zabiegu będą zatem prawdopodobnie wymagały nadchodzące głosowania w greckim parlamencie. Tym bardziej, że przyjęte porozumienie jest wobec Greków jeszcze bardziej wymagające.
Dzisiaj przed południem podkreślił to grecki minister pracy Panos Skurletis, który oznajmił, że "przyjęcie przez grecki parlament propozycji strefy euro ws. pomocy finansowej będzie wymagało głosów opozycji albo utworzenia rządu jedności narodowej".
Pojawiały się też pierwsze doniesienia mówiące o możliwych zmianach w greckim rządzie.
Jeśli Grecy nie wywiążą się do środy z przegłosowania ustaw wymaganych przez wierzycieli znów staną w obliczu Grexitu.
Co na to Schaeuble?
Ale problemy mogą pojawić się nie tylko w Atenach. Dzisiejsze porozumienie zaakceptować muszą także inni członkowie strefy euro - w tym Niemcy, gdzie ostateczną decyzję podejmie parlament.
Na dzisiejszej konferencji kanclerz Angela Merkel zastrzegła, że warunkiem zwołania Bundestagu jest przyjęcie do środy przez grecki parlament pierwszego pakietu ustaw wprowadzających reformy w kraju.
- Mogę z pełnym przekonaniem zalecić parlamentowi podjęcie rozmów - zapewniła kanclerz w Brukseli po zakończeniu nadzwyczajnego szczytu państw strefy euro.
Należy jednak pamiętać o negatywnie nastawionym od początku negocjacji z Grekami, konserwatywnym ministrze finansów Wolfgangowi Schaeuble. Może bowiem on liczyć na poparcie części parlamentarzystów.
Można spodziewać się, że podobnie jak przed lutowym głosowaniem, będzie wzywał wraz grupą konserwatystów do zajęcia twardego stanowiska w sprawie pomocy dla Grecji. Tamte głosowanie Scheauble przegrał, ale czy tym razem będzie podobnie?
Niemcy pozostają największymi pożyczkodawcami Greków - pożyczyły im 57,23 mld euro.
Rozpad koalicji?
Jeszcze podczas poprzednich spotkań eurogrupy, media podkreślały także twarde stanowisko fińskiego ministra finansów w sprawie pomocy dla Grecji.
Alexander Stubb zapewniał wprawdzie, że nikt nie blokuje porozumienia z Grecją, ale w sobotę w fińskich mediach pojawiła się jednak informacja, że Stubb może zablokować zgodę na trzeci program dla Grecji. Powód? Zgoda na pomoc dla Grecji może oznaczać zerwanie koalicji rządzącej przez eurosceptyczną partię Prawdziwi Finowie.
- Nowe porozumienie z Grecją idzie o wiele dalej niż to, co widzieliśmy w propozycji głosowanej podczas referendum - oświadczył dzisiaj w rozmowie z Bloombergiem fiński minister. Te słowa zdają się potwierdzać, że Finowie - podobnie jak Niemcy - nim zgodzą się na pomoc muszą mieć dowód, że na końcu warunki wierzycieli zostaną wypełnione.
Cameron nie wierzy
Oprócz wyżej wymienionych parlamentów, aby strony przystąpiły do dalszych negocjacji wymagana jest także zgoda parlamentów Austrii, Holandii, Słowacji oraz Estonii. A wszystkie te kraje stały na twardych stanowiskach w trakcie rozmów w Brukseli.
Do obecnej sytuacji odniósł się już także premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Jak poinformował z zadowoleniem przyjął informację o osiągniętym porozumieniu, ale jednocześnie ocenił, że największym wyzwaniem będzie jego wprowadzenie w życie.
Autor: mb / Źródło: tvn24bis.pl