W ostatnim roku swojego urzędowania Mateusz Morawiecki przyznał więcej rent specjalnych niż przez całą ostatnią kadencję - pisze dziennik "Fakt". A dokładnie pięć tysięcy takich świadczeń. Gazeta zwraca uwagę, że pojawiają się głosy, iż należy sprawdzić dokładnie, komu i na jakich zasadach takie renty są wypłacane.
W artykule dziennik przypomina, że premier może przyznać rentę specjalną w sytuacji, w której z różnych powodów nie przysługuje renta lub emerytura. "Pozwalają na to przepisy ustawy o emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W ostatnich latach, co rok, to Mateusz Morawiecki bił rekordy w przyznawaniu tych świadczeń" - czytamy w "Fakcie".
Duży skok
Jak podaje dziennik, według danych były premier przyznał:
• w 2022 r. — 175 rent specjalnych,
• w 2021 r. – 150 takich świadczeń,
• w 2020 r. – 19 rent.
W zeszłym roku liczba świadczeń jednak skoczyła. "Okazuje się, że w zeszłym roku pobił własny rekord. Były szef rządu podjął decyzję o wypłacie niemal 5 tys. takich świadczeń" - wynika z informacji, do której dotarł "Fakt".
Jak podaje dziennik, według dokumentów rządowych premier przyznał świadczenia między innymi działaczom opozycji antykomunistycznej i osobom represjonowanym, z tytułu zasług w różnych dziedzinach aktywności publicznej, w tym osobom zasłużonym dla kultury, współmałżonkom i dzieciom górników, którzy zginęli w katastrofach górniczych czy członkom Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość RP. Świadczenia wynosiły od 800 złotych do 6 tysięcy złotych brutto miesięcznie.
Kancelaria szefa rządu nie ujawnia personaliów osób, które takie wsparcie otrzymały.
Wypłaty trzeba zweryfikować
Dziennik "Fakt" zauważa, że pojawiają się głosy ekspertów, iż należałoby przeprowadzić audyt, komu renty specjalne są wypłacane. - Koniecznie trzeba to zweryfikować. Świadczenia te finansowane są ze środków publicznych, więc obywatele mają prawo wiedzieć, komu są one wypłacane. Zasady przyznawania rent specjalnych powinny być w pełni transparentne - podkreśla Instytut Emerytalny w stanowisku przesłanym redakcji "Faktu".
Źródło: "Fakt"