- Cudów nie ma, takie zamrożenie gospodarki nie przyczyni się do przyspieszenia wzrostu, a do jego spowolnienia - stwierdził dr Bohdan Wyżnikiewicz, prezes Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych. Jego zdaniem będzie trzeba zrewidować prognozy gospodarcze na ten rok. Takiego scenariusza nie wyklucza również ekonomista ING Banku Śląskiego Dawid Pachucki.
Od soboty 27 marca, w związku z rosnącą liczbą zakażeń, weszły w życie dodatkowe obostrzenia. Rozporządzenie wprowadziło zakaz handlu detalicznego artykułami budowlanymi, artykułami do remontu i meblami w obiektach o powierzchni powyżej 2 tys. m2.
Centra i galerie handlowe o powierzchni powyżej 2 tys. m2 pozostają zamknięte, z wyjątkiem m.in.: sklepów spożywczych, aptek i drogerii, salonów prasowych, księgarni. W życie weszły także nowe limity osób w sklepach, na targu i na poczcie. Dodatkowe ograniczenia dotyczą także usług. Od soboty zakaz działalności objął salony fryzjerskie, urody i kosmetyczne w całej Polsce. Ograniczenia mają obowiązywać do 9 kwietnia.
"Działamy w warunkach dużej niepewności"
Bohdan Wyżnikiewicz przypomniał, że w prognozach gospodarczych dotyczących tego roku zakładano, że pandemia będzie się wycofywać. Ekonomista ocenił, że w związku z ostatnimi wydarzeniami, zwłaszcza w Polsce, ale także w innych krajach naszego regionu, trzeba będzie obniżać wcześniejsze przewidywania o około jeden punkt procentowy. - Cudów nie ma, takie zamrożenie gospodarki nie przyczyni się do przyspieszenia wzrostu, a do jego spowolnienia - podkreślił.
Wyżnikiewicz dodał, że także kierowany przez niego Instytut będzie obniżał swoje prognozy. Jak poinformował, ostatnio Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych spodziewał się wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) w tym roku w wysokości 4,3 procent. Jednocześnie szacował, że w pierwszym kwartale PKB spadło o 1,4 procent w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku.
- Czekamy na kolejne wyniki z gospodarki. Ponieważ działamy w warunkach dużej niepewności, każdy kolejny miesiąc może przynieść nowe fakty - powiedział szef IPAG. - Odejście pandemii spowodowałoby rakietowe wyjście gospodarki w górę, ludzie chcieliby odreagować, tymczasem to jest cały czas przytłumione - dodał.
Bohdan Wyżnikiewicz przyznał, że spodziewane odbicie gospodarcze będzie słabsze, niemniej wiele firm potrafi sobie radzić z trudną sytuacją. - W ubiegłym roku to było duże zaskoczenie, ludzie i przedsiębiorcy byli zdezorientowani, co przytłumiło wzrost gospodarczy. Natomiast teraz mamy za sobą rok doświadczeń, podczas którego wielu przedsiębiorców było w stanie dostosować się do nowych warunków - zauważył.
Pozytywne informacje z zagranicy
Zdaniem ekonomisty ING Banku Śląskiego Dawida Pachuckiego być może trzeba będzie zweryfikować tegoroczne prognozy gospodarcze, jeżeli obostrzenia zostaną przedłużone na kolejne tygodnie. Zaznaczył, że niepokojące jest pojawienie się wariantu brytyjskiego koronawirusa.
- To bardzo duże ryzyko. Jeżeli spojrzymy na model epidemiczny, który przygotowują naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, to pokazuje on, że podwyższony poziom hospitalizacji, który jest kluczowy dla dalszych lockdownów, będzie się utrzymywał praktycznie do końca kwietnia - powiedział Pachucki.
Kluczowe znaczenie może więc mieć scenariusz pandemii w najbliższym okresie. Jednocześnie zwrócił uwagę, że jeżeli pojawią się szczepionki, to sytuacja powinna się zacząć szybko poprawiać.
- Widzimy jednak ryzyko, że lockdown, który wprowadził rząd, to za mało, że liczba zachorowań się utrzyma i będziemy obserwować wzrost hospitalizacji. Jeżeli lockdown przedłuży się na kolejne tygodnie kwietnia, a w kontekście modelu epidemicznego UW jest to możliwe, to być może będziemy musieli zrewidować nasze prognozy, być może drugi kwartał będzie słabszy niż zakładaliśmy - dodał Pachucki.
Zaznaczył, że na razie ING nie zdecydowało się na korektę tegorocznych prognoz gospodarczych dla Polski, które przewidują wzrost PKB o 4,5 procent.
Zastrzegł, że są także pozytywne informacje z zagranicy. Odczyty z Niemiec, Stanów Zjednoczonych, czy Wielkiej Brytanii pokazują, że otoczenie zewnętrzne będzie dużo lepsze niż się wszyscy spodziewali. - W związku z tym, że polski eksport jest relatywnie silny i mamy relatywnie duży udział w PKB w stosunku do innych krajów produkcji sprzedanej przemysłu, która jest mocno zdywersyfikowana, to może być to czynnikiem na plus - zaznaczył ekonomista.
Źródło: PAP