Kampania dotycząca kosztów produkcji energii elektrycznej, którą zainicjowały polskie spółki, budzi kontrowersje. - To jest sygnał dla Brukseli, że polski rząd nie rozumie całej polityki klimatycznej, która teraz będzie przyspieszała - mówiła na antenie TVN24 Justyna Piszczatowska, redaktor naczelna serwisu green-news.pl. Do 2050 roku Unia Europejska ma osiągnąć neutralność klimatyczną.
Od kilkunastu dni jest prowadzona kampania Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie, która "ma na celu poinformowanie społeczeństwa o strukturze kosztów produkcji energii elektrycznej w Polsce". Kampanię zainicjowali najwięksi krajowi wytwórcy energii: Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Połaniec, PGE GiEK oraz PGNiG Termika.
Jednym z elementów projektu jest przedstawienie wpływu polityki klimatycznej Unii Europejskiej na koszty wytwarzania energii elektrycznej. Jak możemy przeczytać na banerze towarzyszącym całej kampanii "opłata klimatyczna Unii Europejskiej to aż 60 procent kosztów produkcji energii", a "polityka klimatyczna UE = droga energia, wysokie ceny". Za określeniem opłata klimatyczna kryją się uprawnienia do emisji CO2.
- Cena energii elektrycznej, czyli to, co płacimy w naszych rachunkach za prąd to jest 20 kilka procent, na pewno nie 60 i cała ta kampania jest bardzo nietrafiona - komentowała na antenie TVN24 Justyna Piszczatowska, redaktor naczelna serwisu green-news.pl.
Jako przykład podała piekarzy. - Od nowego roku mierzą się z radykalnym wzrostem kosztów swojej działalność i to, co robią, to starają się obniżać, minimalizować skutki tych wszystkich zjawisk dla odbiorców swoich produktów, a nie wydają miliony złotych na to, żeby poinformować ich, że nie radzą sobie na obecnym rynku - zwróciła uwagę Piszczatowska.
Ceny prądu 2022 - struktura rachunku
Forum Energii policzyło, że "uśredniony koszt CO2 to ok. 23 proc. łącznej ceny energii elektrycznej, którą płacą odbiorcy w taryfie G-11". Na powielane informacje o roli uprawnień do emisji CO2 reagowała również Komisja Europejska. "Polityka UE nie jest odpowiedzialna za 60 proc. rachunków za energię. Europejski system opłat za emisję gazów cieplarnianych odpowiada za ok. 20 proc. rachunków za energię" - podawała KE.
W ocenie Piszczatowskiej kampania ma pokazać, że "nie po polskiej stronie leży wina w sprawie tego obecnego wzrostu cen". - Myślę, że głównym motywem, który stoi za tym jest próba wytłumaczenia odbiorcom, że to nie polska polityka, nie polski rząd i nie polskie spółki są winne temu, żeśmy się nie dostosowali do polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej i że nie po polskiej stronie leży wina w sprawie tego obecnego wzrostu cen. Ale niestety ta wina jest po stronie spółek - powiedziała Justyna Piszczatowska.
Zwróciła przy tym uwagę, że polityka klimatyczno-energetyczna jest znana od wczesnych lat dwutysięcznych. - Więc pytanie w związku z tym, co państwo zrobiło, żeby się do tej polityki dostosować, w jaki sposób redukowaliśmy przez tych kilkanaście lat emisję CO2 i niestety skutki są mizerne. Dzisiaj odbiorcy energii ponoszą tego koszty i inaczej nie będzie przez najbliższe lata, jeżeli faktycznie nie przystąpimy do radykalnych zmian i reform w polskiej energetyce - oceniła Piszczatowska.
Uprawnienia do emisji CO2
Redaktor naczelna serwisu green-news.pl wyjaśniała, że uprawnienia do emisji CO2 mogłyby kosztować mniej. - Mogłyby kosztować mniej tylko pod warunkiem, że emitowalibyśmy mniej tego dwutlenku węgla. W obecnych warunkach, gdzie 70 procent energii pochodzi z węgla, niestety nie ma innego sposobu jak tylko ponosić koszty - wskazała.
- Koszty, które ponoszą odbiorcy - bo one są w całości przerzucane na odbiorców - nie znikają, tylko możemy je wydać na transformację energetyczną i to nie jest moment na tego typu kampanie tylko konstruktywną dyskusję o tym, jak się z tego całego ambarasu wyplątać. I tak musimy zbudować całą polską energetykę od nowa, budować odnawialne źródła energii, alternatywy dla węgla - dodała Piszczatowska.
Czytaj także: Dodatkowe miliardy do państwowej kasy. "Środki zostały tylko i wyłącznie rozliczone na papierze"
W jej ocenie trwająca kampania, zainicjowana przez polskie spółki, "to jest sygnał dla Brukseli, że polski rząd nie rozumie całej polityki klimatycznej, która teraz będzie przyspieszała". Przypomniała bowiem, że do 2050 roku mamy osiągnąć w Unii Europejskiej neutralność klimatyczną, czyli emisja ma wynieść zero netto.
System EU ETS
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) działa od 2005 roku. Określa on bezwzględny limit lub "pułap" całkowitej ilości niektórych gazów cieplarnianych, które mogą być emitowane każdego roku przez podmioty objęte systemem.
Poszczególne państwa otrzymują swoją pulę uprawnień, tak zwaną aukcyjną, i sprzedają uprawnienia do emisji CO2 na aukcjach, a kupują je firmy emitujące CO2 do atmosfery, na przykład producenci energii. Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa są przychodem ich budżetów. Unijna dyrektywa wskazuje, że przynajmniej 50 proc. przychodów z tej puli powinno trafiać na cele klimatyczne.
Dochody polskiego budżetu ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-2020 wyniosły około 34,5 miliarda złotych. Tylko w 2021 roku, ze względu na znaczny wzrost cen uprawnień, wpływy znacznie przekroczyły 20 mld zł.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock