Chińska platforma sprzedażowa Shein może mieć problem z dostaniem się do indeksu największych spółek notowanych w Wielkiej Brytanii. To ciąg dalszy kłopotów platformy po tym, jak kolejne europejskie rządy zapowiadają regulacje, mające ukrócić jej działalność. Zajęcie się "nieuczciwą konkurencją" ze strony chińskich platform zapowiada także Polska.
Potencjalny debiut Shein na Londyńskiej Giełdzie Papierów Wartościowych budzi poważne wątpliwości części brytyjskiej opinii publicznej. Branżowa organizacja British Fashion Council uważa, że byłby to "poważny problem".
Caroline Rush, dyrektorka BFC na łamach brytyjskiej prasy skomentowała: - W czasach, gdy światowi liderzy mody słusznie koncentrują się na uczynieniu naszego sektora bardziej zrównoważonym społecznie, środowiskowo i ekonomicznie, zabieganie przez rząd o notowanie Shein na Londyńskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, a także decyzja Shein, aby to zrobić, budzi poważny niepokój wśród brytyjskich projektantów mody i sprzedawców detalicznych - powiedziała.
Praca 70 godzin w tygodniu
Przeciwko wejściu firmy Shein do FTSE (Financial Times Stock Exchange - indeks największych spółek na giełdzie w Londynie) protestują m.in. działacze na rzecz praw pracowniczych. Ich zdaniem dopuszczenie chińskiej platformy do prestiżowych notowań byłoby "zdradą wobec pracowników na całym świecie i wobec planety". Wezwali oni następny rząd Wielkiej Brytanii, który ma zostać wyłoniony po lipcowych wyborach, by sprzeciwił się temu rozwiązaniu.
Głos zabrała także Alena Ivanova, autorka kampanii "Labour Behind the Label" ("Praca kryjąca się za metką"). Cytowana przez brytyjską prasę aktywistka powiedziała, że informacja o tym, że o wejście Shein na giełdę starają się wysocy rangą brytyjscy politycy, była dla niej wstrząsem. Ivanova przypomniała o braku transparentności firmy, która nie informuje choćby o swoich dostawcach.
Problemów z Shein jest więcej: produkty firmy przebadane przez niemiecki Greenpeace miały zawierać "niebezpieczne chemikalia", a sama platforma według niektórych komentatorów miała funkcjonować łamiąc zasady uczciwej konkurencji. Jak wskazują kolejne raporty, przy produkcji ubrań nadal łamane są prawa pracownicze. W połowie maja szwajcarska organizacja non-profit Public Eye opublikowała efekty śledztwa: według zebranych danych, pracownicy Shein pracują ponad 70 godzin tygodniowo. - Pracuję codziennie od 8 rano do 22.30. W miesiącu mam jeden dzień wolnego. Nie mogę sobie pozwolić na więcej dni wolnych - mówił w rozmowie z Public Eye pracownik szwalni w południowych Chinach z 20-letnim stażem.
Autorzy raportu alarmują także, że produkty sprzedawane przez Shein mogły zostać wykonane przy użyciu pracy przymusowej Ujgurów, mniejszości muzułmańskiej zamieszkującej prowincję Sinciang w Chinach.
Agresywne techniki sprzedaży
Chińskim platformom e-commerce coraz uważniej przyglądają się kolejne europejskie kraje. W marcu Niemcy zapowiedziały walkę z "agresywnymi technikami sprzedaży" obecnych na Shein, Temu czy AliExpress. Z kolei przepisy, które mają zostać uchwalone we Francji zakładają m.in. karne dopłaty do przesyłek i wysokie grzywny za reklamowanie tzw. fast fashion ("szybkiej mody" - niskiej jakości, tanie produkty reprezentujące aktualne trendy trafiają do odbiorców w rekordowo szybkim czasie). W marcu zajęcie się chińskimi platformami sprzedażowymi zapowiedziały także Niemcy. Tamtejszy rząd ma dość "agresywnych technik sprzedaży" portali takich jak Shein, Temu czy AliExpress.
Tematem zainteresował się także polski rząd. Pod koniec kwietnia minister finansów Andrzej Domański zapowiedział, że jego resort zajmie się kwestią "ograniczenia potencjalnej nieuczciwej konkurencji" ze strony chińskich gigantów handlu internetowego. Także i w tym przypadku chodzi m.in. o Shein (jak również inne platformy jak Temu i ALiExpress).
W połowie maja Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało, że do resortu "zaczęły napływać sygnały świadczące o nieprawidłowościach przy świadczeniu usług przez platformy e-commerce Temu oraz Shein". Resort zwrócił się do wspomnianych platform o udzielenie wyjaśnień". Według ministerstwa "praktyki stosowane przez obie platformy mogą stanowić wielopoziomowe naruszenie krajowych i unijnych przepisów w zakresie m.in. ochrony konsumentów".
Z komunikatu Ministerstwa wynika, że nieprawidłowości dotyczą m.in. braku prezentacji ceny, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki (tzw. Dyrektywa Omnibus). Platforma stosuje też komunikaty, które mają na celu wywierać na użytkownikach presję szybkiego dokończenia zakupów.
Paulina Górska, edukatorka ekologiczna i autorka podcastu "Lepszy klimat" w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl podkreślała, że chińskie platformy stosują tzw. "dark patterns". – To elementy aplikacji i stron internetowych służące zmyleniu użytkowników i skłonieniu ich do podjęcia decyzji, na których zyska biznes. I faktycznie: promocje, odliczanie czasu, darmowe dostawy, trudno im się oprzeć, a już w szczególności, gdy jest się młodym konsumentem - dodawała.
Źródło: tvn24.pl