Od wielu lat apelujemy jako stowarzyszenie (..), aby tabele alimentacyjne powstały po to, żeby nie było wątpliwości. (..) Natomiast tabele alimentacyjne w tej formie, które zostały opublikowane bez konsultacji społecznych są co najmniej mówiąc nietrafione – powiedziała na antenie TVN24 Justyna Żukowska-Gołębiewska, Stowarzyszenie Poprawy Spraw Alimentacyjnych. - To jest bubel zrobiony na kolanie - wtórował Michał Jasiewicz, prezes fundacji "Kocham Cię Tato".
Ministerstwo Sprawiedliwości pod koniec lipca, przed rekonstrukcją rządu, poinformowało o opracowaniu tak zwanych tablic alimentacyjnych, które miały trafić do wszystkich sądów apelacyjnych w kraju. Chodziło o pomoc sędziom w podejmowaniu orzeczeń w sprawach o alimenty. Resort zakładał, że pomoże to w skróceniu czasu trwania postępowań.
Jednak wywołały one sporo kontrowersji. Zarzucano im m.in. nieuwzględnianie różnicy między dochodem brutto a netto, co mogło prowadzić do zawyżania kwot alimentów. Pod falą krytyki resort tablice wycofał.
- Tablice alimentacyjne są fatalnie skalibrowane, słyszymy, że te alimenty są za niskie albo za wysokie - powiedział pytany o nie nowy szef Ministerstwa Sprawiedliwości Waldemar Żurek na czwartkowej konferencji prasowej.
Czytaj więcej w: "Fatalnie skalibrowane". Minister o tablicach alimentacyjnych
Tak dla tablic, ale nie dla sposób ich wprowadzenia
Justyna Żukowska-Gołębiewska, ze Stowarzyszenia Poprawy Spraw Alimentacyjnych, w rozmowie na antenie TVN24 powiedziała, że "od wielu lat apelujemy jako stowarzyszenie, ale też jako Koalicja Dla Miliona Dzieci o to, aby tabele alimentacyjne powstały po to, żeby nie było wątpliwości".
- Po to, żeby sprawy sądowe nie zaczynały się od pytania, czy dziecko naprawdę musi jeść trzy razy dziennie. I żeby uprościć po prostu ten system. Natomiast tabele alimentacyjne w tej formie, które zostały opublikowane bez konsultacji społecznych są co najmniej mówiąc nietrafione - wskazała. - I faktycznie należałoby o nich szerzej podyskutować, ale dobrze, że ta dyskusja na temat niealimentacji ponownie się pojawiła. Tylko czy takiej dyskusji my chcemy w Polsce o niealimentacji czy alimentach. - zauważyła.
"To prowadzi nas do nikąd"
Michał Jasiewicz, prezes fundacji "Kocham Cię Tato", pytany o to, w którą stronę prowadzi nas dyskusja o problemie alimentacji, gdy publikowane są takie tablice, z których wynika, że mężczyzna mający opłacać alimenty będzie zostawał "ze środkami, które nie pozwalają mu na normalne funkcjonowanie".
- Prowadzi nas do nikąd. Sprawa tablic alimentacyjnych (...) też w środowisku ojcowskim, męskim jest poruszana od lat. My byliśmy na spotkaniu z panią wiceminister Bluszcz. Rozmawialiśmy o tym, że te tablice są potrzebne. Mieliśmy zapewnienie, że są procedowane - mówił Jasiewicz. - Nie będziemy chyba już przerabiać tego, jak to wyszło. To jest bubel zrobiony na kolanie. Absolutnie. Ja pracuję z ojcami zaangażowanymi, z ojcami, którzy kochają swoje dzieci. Nikt nie kwestionuje tego, że należy łożyć na własne dzieci. Tylko przez takie pomysły jak wypuszczone tablice alimentacyjne rodzi się ogromna patologia - dodał.
Jasiewicz wskazał na "kwoty wystane z palca, a można było chociaż zajrzeć do naszych sąsiadów", czy brak konsultacji z organizacjami, które zajmują się tym problemem.
- I z kobiecymi, z męskimi, bo ja mam wrażenie, że czasami się przepchamy, ale mamy to samo zdanie. Ale jest też wiele innych czynników, które są ważne przy tych tablicach alimentacyjnych. I przy tym, że chociażby piecza współdzielona jest też częścią rozwiązań systemowych. Wprowadzenie jej. No wtedy jakby kończą się problemy, moim zdaniem poniekąd. Bo to, że są problemy z płaceniem alimentów. My dobrze wiemy, o tym nikt nie dyskutuje. Jest mnóstwo narzędzi prawnych, żeby "gonić rodziców", którzy się nie potrzebują do odpowiedzialności - dodał Jasiewicz podkreślając, że jego organizacja potępia takie zachowania.
Czym są tabele alimentacyjne?
Justyna Żukowska-Gołębiewska zaznaczyła, że jej stowarzyszenie przedstawiło propozycje różnych rozwiązań systemowych, między innymi takich, które zwiększają egzekucję alimentacyjną.
- Nie potrzebujemy rozwiązań, które polaryzują społeczeństwo i środowiska rodzicielskie. Bo takich już mamy wiele i tych dyskusji polaryzujących jest bardzo dużo. Natomiast dobrze, żebyśmy powiedzieli wprost, tabele alimentacyjne nie są o tym, ile ma płacić ojciec. One są o tym, że dzieciństwo kosztuje i dzieciństwo nie jest tanie i nie może go sponsorować babcia, czy też dziadek, czy też my jako ludzie, jako społeczeństwo - wskazała.
W ocenie gościa TVN24 potrzebujemy takich rozwiązań, które zwiększają poczucie odpowiedzialności wobec dzieci. "Nie tylko ojca czy matki, ale w ogóle społeczna odpowiedzialność, bo tej po prostu nie ma" - stwierdziła.
- To, że jest tak wielka skala niealimentacji w Polsce jest zasługą nas, każdego z widzów, którzy dzisiaj oglądają ten program. Dlaczego? Ponieważ przynajmniej każdy z nas w swoim środowisku ma przynajmniej jedną osobę, która nie płaci na alimenty, bądź zna taką osobę, która nie płaci alimentów. I nic z tym nie robimy po prostu jako społeczeństwo. Nie mamy żadnej takiego odruchu społecznego, w którym moglibyśmy powiedzieć, że to jest faktycznie niefajne nie płacić - podkreśliła.
Alienacja rodzicielska
Prezes fundacji "Kocham Cię, Tato" pytany o to czy często zdarzają się sytuacje, że przychodzą do niego rozgoryczeni ojcowie i mówią, że chętnie płaciliby alimenty, ale na te, w jakiej wysokości orzekł sąd, ich nie stać, odpowiedział, że "zdarzają się takie przypadki". Jednak wskazał przy tym na inny istotny problem.
- Częściej zdarzają się przypadki takie, że ojcowie płacą alimenty, a nie widzą własnych dzieci. Po 400-500 dni. To jest temat alienacji rodzicielskiej. Ja wprowadzam te terminy, one są nierozerwalnie związane z niealimentacją, z płaceniem alimentów - stwierdził. - Jeżeli ojcowie, bo są badania przeprowadzone, biorą czynny udział w życiu dzieci, problemy alimentacyjne spadają drastycznie. My powinniśmy rozmawiać o wielu rozwiązaniach, bo (...) to nie jest problem tylko niechęci, niepłacenia, uciekania od odpowiedzialności płacenia. To jest to, że ojcowie, którzy chcą być z dziećmi, nie mają możliwości wychowywania, nie widzą ich - wskazał Jasiewicz.
Jasiewicz stwierdził, że wielu ojców, którzy płacą regularnie pieniądze, od lat nie widuje swoich dzieci "i nikt w tym kierunku nic nie robi". Dodał przy tym, że pojawiła się u nich nadzieja, gdy ogłoszono nowego Ministra Sprawiedliwości.
- Nadzieją na to jest wybór pana ministra Waldemara Żurka, jego fantastyczne pierwsze wystąpienie, bo nie tylko jako środowisko ojcowskie, ja rozmawiam ze środowiskami kobiecymi, które pracują z mamami. Widzą, że nareszcie w tym stanowisku pojawi się odpowiedzialny człowiek, co więcej, żeby działać w tych przestrzeniach, trzeba mieć praktyczne doświadczenie. Minister ma praktyczne doświadczenie plus olbrzymią merytorykę i wiedzę, więc liczymy, że to wszystko zostanie zamknięte, ale potrzebuje czasu - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock