Ekonomiści mBanku zwrócili uwagę na anomalię na rynku paliwowym w Polsce. "Mimo osłabienia złotego do dolara oraz istotnych wzrostów cen ropy naftowej, ceny na pylonach spadają" - wskazali. Ekonomiści postanowili sprawdzić alternatywny scenariusz dla inflacji, "gdyby ceny paliw podążały dobrze utartymi schematami". Jak podkreślili, "różnica jest potężna".
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w sierpniu 2023 roku wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) wyniósł 10,1 proc. rok do roku. Na dane GUS o inflacji we wrześniu poczekamy dłużej. Wstępne dane za ten miesiąc zostaną opublikowane 29 września. Prezes NBP Adam Glapiński podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej zapowiadał, że inflacja za wrzesień będzie wynosiła prawdopodobnie nieco powyżej 8,5 proc.
Ekonomiści mBanku zwrócili uwagę we wtorkowym raporcie, że "w ostatnich tygodniach pojawiło się wiele regulacji ukierunkowanych na obniżenie wskaźnika CPI, począwszy od obniżek cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw, poprzez podniesienie limitu zużycia dla gospodarstw domowych przy cenach preferencyjnych (działające wstecznie, co mogłoby pchnąć wskaźnik inflacji w sierpniu na poziomy jednocyfrowe, ale jednak się nie udało), a skończywszy na darmowych lekach dla określonych grup pacjentów".
"Anomalia na rynku paliwowym"
"Ostatnie tygodnie to też anomalia na rynku paliwowym (hurt i detal). Mimo osłabienia złotego do USD oraz istotnych wzrostów cen ropy naftowej, ceny na pylonach spadają. Co ciekawe, jest to efekt dokładnie odwrotny do obserwowanego w krajach regionu" - podkreślili.
Benzyny bezołowiowe 95 i 98 w hurcie w Orlenie w ciągu miesiąca potaniały o około 12 proc., z kolei olej napędowy jest tańszy o 9 proc. Ropa WTI, notowana na giełdzie w Nowym Jorku, w ciągu miesiąca podrożała o ponad jedną piątą do 400 zł za baryłkę. Z kolei ropa Brent na giełdzie w Londynie przekroczyła poziom 95 dolarów (około 414 zł) za baryłkę, to o 13 proc. więcej niż przed miesiącem.
We wtorek po godzinie 17 za dolara amerykańskiego trzeba było zapłacić blisko 4,36 zł, o ponad 6 proc. (25 groszy) więcej niż przed miesiącem.
Kilka dni temu Rafał Hirsch zwracał uwagę na różnicę w kształtowaniu cen hurtowych przez Orlen między Polską a Czechami. "Ale przecież nigdzie nie jest napisane, że w Polsce i w Czechach musi być tak samo :)" - mogliśmy przeczytać w piątkowym wpisie dziennikarza portalu businessinsider.com.pl.
Orlen w odpowiedzi przesłanej nam w ubiegłym tygodniu wyjaśniał, że "ceny paliw, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, zależą od notowań gotowych produktów paliwowych na europejskich giełdach". "Dodatkowo na ceny paliwa na poszczególnych rynkach oraz w ofercie konkretnych dostawców wpływ mają także, m.in. źródła pozyskania paliw, koszty surowców, obciążenia fiskalne oraz koszty produkcji i usług, w tym koszt energii, logistyki i koszty pracy. Cena baryłki ropy jest tylko jednym z wielu czynników wpływających na ostateczną cenę paliw gotowych (benzyny i oleju napędowego)" - tłumaczyło biuro prasowe spółki.
"W miarę możliwości, jakie wyznacza rynek, Orlen stara się, aby ceny oferowanego paliwa były jak najbardziej atrakcyjne dla klientów. Ponadto Orlen działa w kierunku stabilizacji cen, aby uniknąć gwałtownych wahań kosztów paliwa ponoszonych przez odbiorców" - dodał koncern.
Orlen wyjaśniał też, że Grupa Orlen posiada około 65 proc. udziału w polskim rynku paliw, obejmującego łącznie sprzedaż detaliczną prowadzoną przez stacje koncernu oraz hurtową na rzecz klientów zewnętrznych.
Ceny paliw a inflacja
"Koledzy z branży podpowiadają nam, że gdyby historyczne relacje były zachowane, ceny oleju napędowego mogłyby znaleźć się na poziomie około 7,40 za litr. Nie ulega wątpliwości, że jest to około 20 proc. wyżej od ceny bieżącej" - zauważyli ekonomiści mBanku. Analitycy rynku paliw wskazywali, że w tym tygodniu ceny paliw na części stacji w Polsce mogą spaść poniżej 6 zł za litr.
Przedstawiciele mBanku postanowili jednak sprawdzić alternatywny scenariusz dla inflacji, "gdyby ceny paliw podążały dobrze utartymi schematami". Jak podkreślili, "różnica jest potężna".
"Nożyce rozwierają się szczególnie dla wartości inflacji w październiku, gdzie zamiast 8,6 proc. zobaczymy coś bliższego 7 proc. To tempo spadku inflacji, które będzie zachętą do dalszych cięć stóp procentowych" - prognozują. W ocenie ekonomistów mBanku "inżynieria inflacyjna oferuje spadek wskaźnika CPI w tempie, który przekona zdecydowaną większość członków RPP, że inflacja zmierza do celu".
RPP podczas wrześniowego posiedzenia zdecydowała się obniżyć stopy procentowe NBP o 75 punktów bazowych. Stopa referencyjna spadła z 6,75 proc. do 6,00 proc. Była to pierwsza obniżka stóp procentowych od maja 2020 roku. Najbliższe posiedzenie Rady ma się odbyć w dniach 3-4 października.
"Co będzie później? Nie zmieniamy zdania, że 2024 rok będzie w tym względzie rokiem klęski, a rozluźnienie monetarne będzie z dużym prawdopodobieństwem odwrócone" - prognozują przedstawiciele mBanku. Spodziewają się, że w trzecim kwartale przyszłego roku dojdzie do podwyżki stóp procentowych.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: DarSzach/Shutterstock