Ponad 18 tysięcy poszkodowanych, 851 milionów złotych strat i 3,5-letni proces. Oto, co warto wiedzieć, w sprawie afery Amber Gold.
Wyrok
Jeszcze w maju tego roku sąd uznał Katarzynę i Marcina P. za winnych. Stwierdził wtedy, że twórcy Amber Gold wprowadzali klientów w błąd i "prowadzili działalność parabankową bez pozwolenia". Od tego czasu sędzia Lidia Jedynak czytała wyrok.
W środę sąd pierwszej instancji skazał Katarzyna P. na 12 lat i sześć miesięcy więzienia, ma zapłacić 135 tysięcy złotych grzywny. Marcin P. dostał 15 lat więzienia oraz został ukarany grzywną 159 tysięcy złotych. Dodatkowo skazani mają zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez 10 lat.
Prokuratorzy wnosili o kary 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych.
Proces
Ogłoszenie wymiaru kar trwało kilka miesięcy, bo sąd musiał odczytać całą sentencję wyroku razem z listą osób poszkodowanych i zarzutami.
Podczas 3,5-letniego procesu odbyło się ponad 180 rozpraw, przesłuchano około 730 świadków i 10 biegłych. Część przesłuchań odbyła się za granicą, m.in. w USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Prowadziły je polskie ambasady lub konsulaty. W poczet materiału dowodowego sąd zaliczył około 16 tysięcy nazwisk świadków, którzy fizycznie przed sądem nie zeznawali.
Sędzia miała do przeczytania 59 tomów po 200 stron każdy. Wymiar kary i uzasadnienie są w ostatnim tomie.
Straty
Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.
Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie ponad 18 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 milionów złotych.
W lipcu syndyk masy upadłościowej Amber Gold Józef Dębiński poinformował, że masa upadłościowa Amber Gold wynosi obecnie 66 mln złotych.
Symboliczne zwroty
W lipcu pisaliśmy o tym, że do kolejnych poszkodowanych w aferze Amber Gold trafi ponad milion złotych - m.in. do byłych pracowników parabanku i właścicieli wynajmowanych przez niego lokali.
Pieniądze trafiły wtedy do poszkodowanych po raz drugi – w kwietniu 2018 roku 20 wierzycieli odzyskało 4,6 miliona złotych. Były to osoby, które zabezpieczyły wierzytelności hipoteką.
Prawo upadłościowe rozróżnia kilka kategorii wierzytelności: pierwszą, drugą, trzecią i czwartą. Kolejność spłaty zaległości pieniężnych jest uzależniona od tego, do której z nich zostanie zakwalifikowany dany wierzyciel – im jest ona wyższa, tym wyższa jest też szansa na ich odzyskanie.
Sejmowa komisja
W lipcu 2016 r. powołano komisję śledczą, by zbadała i oceniła prawidłowość i legalność działań podejmowanych wobec Amber Gold przez rząd, w szczególności ministrów: finansów, gospodarki, infrastruktury, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i podległych im funkcjonariuszy publicznych. Od początku funkcjonowania komisja przesłuchała 150 świadków, zapoznała się też z dokumentami.
Szefowa, podsumowując prace komisji, podkreśliła, że nim nastąpiły pierwsze przesłuchania, członkowie komisji musieli zapoznać się z "największym materiałem dowodowym, jaki wpłynął w historii Sejmu", którego "akta główne miały 18 tysięcy tomów".
W środę w Sejmie wiceszef komisji śledczej Jarosław Krajewski (PiS) przedstawił sprawozdanie z prac komisji. Stwierdził, że w toku jej prac ujawniono nieprawidłowe i nieetyczne zaangażowanie wysokich funkcjonariuszy, w tym prominentnych polityków PO, w uwiarygadnianie działalności podmiotów z Grupy Amber Gold.
Witold Zembaczyński (PO-KO) podczas sejmowej debaty powiedział, że raport końcowy z prac komisji śledczej, "niczego nie wyjaśnił", a celem komisji "nie było dojście do prawdy na temat Marcina P. i spółek grupy Amber Gold, lecz bezpośrednie uderzenie w Donalda Tuska, prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i innych polityków koalicji PO-PSL".
Krzysztof Paszyk z PSL, który zasiadał w komisji ds Amber Gold, ocenił, że trzyletnie prace komisji nie doprowadziły do niczego przełomowego. Stwierdził, że komisja stała się narzędziem do zwalczania "znienawidzonych przeciwników politycznych", a ostatecznie "kapiszonem".
Autor: kris / Źródło: tvn24bis.pl