W sercu epidemii w Afryce Zachodniej powstał czarny rynek krwi tych, którzy wyleczyli się z eboli. Ich krew, bogata w antyciała zwalczające wirusa, jest używana jako surowica do leczenia zakażonych. A ponieważ nie istnieje skuteczne lekarstwo, to niektórzy kupują krew osób, które wygrały z chorobą.
Wirus ebola zainfekował blisko 4,8 tys. osób. Dotąd na tę chorobę zmarło co najmniej ponad 2,4 tys. ludzi. Jednak ta liczba może być kilkakrotnie wyższa. Na wirusa wciąż nie ma skutecznego lekarstwa, a krew wyleczonych, która zawiera antyciała przez wielu traktowana jest jako lekarstwo. W Afryce Zachodnie, gdzie panuje epidemia, kwitnie czarny rynek handlu krwią. WHO informuje, że nielegalny handel krwią ocalałych jest niebezpieczny. Wszystko przez to, że podanie pacjentowi cudzej krwi, może wywołać wstrząs anafilaktyczny, a nawet doprowadzić do śmierci. Organizacja ostrzega, że sprzedawana krew może być też skażona wirusem HIV.
- Należy zlikwidować czarny rynek obrotu krwią i stworzyć bezpieczny system jej zbierania oraz magazynowania - uważa Margaret Chan, dyrektorka generalna WHO.
Trwają testy
BBC News Health informuje, że w Oksfordzie rozpoczęły się testy kliniczne eksperymentalnej szczepionki przeciwko wirusowi ebola. Prototypowa szczepionka wykorzystuje wirusa małpiego przeziębienia do przenoszenia pojedynczego białka charakterystycznego dla wirusa ebola. Nie może więc wywołać choroby, ale powinna pobudzić wytwarzanie przeciwciał przeciwko wirusowi, który wywołał epidemię w Afryce.
Na początek szczepionka wstrzyknięta zostanie 60 zdrowym ochotnikom. Chodzi o ustalenie, czy daje dobrą reakcję immunologiczną oraz czy ma mało skutków ubocznych. W ciągu dwóch do czterech tygodni przeprowadzone zostaną testy kliniczne, by sprawdzić poziom przeciwciał przeciwko groźnemu wirusowi. Jeśli badania zakończą się sukcesem, szczepionka jeszcze przed końcem roku będzie mogła zostać użyta do uodparniania pracowników opieki zdrowotnej na zagrożonych epidemią obszarach. Do końca roku mogłoby być dostępnych około 10 tys. dawek. W przyszłym miesiącu szczepionka zostanie także podana kolejnym ochotnikom w Afryce. W USA trwają również badania kliniczne nad inną szczepionką przeciwko eboli.
WHO prognozuje, że epidemia eboli w Zachodniej Afryce może potrwać jeszcze rok, a nawet półtora roku, a za miesiąc może być już prawie 20 tys. zakażonych.
Uszczuplone PKB
Skutki eboli - jeśli rozwój epidemii nie zostanie szybko powstrzymany - mogą się okazać "katastrofalne", zwłaszcza dla trzech najbardziej dotkniętych wirusem krajów Afryki Zachodniej: Sierra Leone, Gwinei i Liberii - ostrzegł w środę Bank Światowy. Epidemia odbije się fatalnie, również w sposób pośredni, na gospodarce tych krajów; szczególnie złą rolę odgrywa tzw. czynnik strachu, który paraliżuje działalności gospodarczą w regionie - głosi komunikat Banku. "Jeśli wirus będzie się rozprzestrzeniał w trzech krajach najbardziej dotkniętych epidemią (...), konsekwencje gospodarcze spowodują katastrofalne skutki w państwach, które już są w złej kondycji ekonomicznej" - wynika z raportu opracowanego przez ekspertów, którzy ostrzegają również przed kryzysem żywnościowym. Według Banku skumulowany PKB Liberii, Gwinei i Sierra Leone może zostać uszczuplony w roku 2014 o 359 mln dol., a w roku następnym o 809 mln dol. Według najbardziej niepokojącego scenariusza - w którym epidemia nie zostaje szybko opanowana - wzrost gospodarczy Liberii spadłby o 11,7 proc., a Sierra Leone - o 8,9 proc.
Bank ostrzega
"Najgroźniejsze skutki gospodarcze nie są wynikiem bezpośrednich kosztów epidemii (wysoka śmiertelność i zachorowalność, koszty leczenia, stracone dni pracy etc.), ale reakcją na panikę, którą napędza lęk przed zarażeniem się" - wyjaśnia komunikat. Ten "czynnik strachu" okazał się już przyczyną znaczących strat podczas innych epidemii, jak SARS czy wirus H1N1 - przypomina AFP. Pod koniec sierpnia Afrykański Bank Rozwoju ostrzegł, że epidemia eboli już powoduje kolosalne straty dla afrykańskiej gospodarki i prawdopodobnie doprowadzi do spowolnienia wzrostu gospodarczego w regionie rzędu 4 proc. Firmy transportowe i linie lotnicze zawieszają obsługę połączeń z krajami dotkniętymi chorobą; zamiera handel, wycofują się inwestorzy. Spadają też przychody i poziom rezerw walutowych, rynki przestają działać, "a biznesmeni wyjechali” - poinformował Afrykański Bank Rozwoju. W środę prezydent Liberii Ellen Johnson Sirleaf zaapelowała do wspólnoty międzynarodowej o pomoc w walce z epidemią. "Sama Liberia nie pokona eboli" - powiedziała. Sirleaf pochwaliła decyzję prezydenta USA Baracka Obamy, który obiecał dzień wcześniej znaczącą pomoc dla krajów dotkniętych wirusem oraz zaapelował do społeczności międzynarodowej o zdecydowaną walkę z ebolą, podkreślając, że choroba zagraża nie tylko Afryce Zachodniej, ale także globalnemu bezpieczeństwu. Prezydent Liberii wezwała inne państwa do pójścia za przykładem USA; tymczasem kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała w środę udzielenie "natychmiastowej" pomocy Liberii.
Według najnowszych danych WHO liczba osób zarażonych ebolą wzrosła do 4 985, z czego połowa (2 461) zmarła, co oznacza, że bilans jest dwukrotnie wyższy niż zaledwie trzy tygodnie temu. ONZ ocenia, że w regionach objętych epidemią żyje 22,3 mln ludzi, z czego 4,3 mln na terenach, gdzie zarejestrowano ponad 20 zgonów na tę gorączkę krwotoczną.
Autor: msz//km / Źródło: Washington Post, BBC, PAP