Rząd pomijał sygnały płynące z polskich wsi - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 były wicepremier Janusz Piechociński. Rolnicy domagają się między innymi uregulowania kwestii zboża z Ukrainy. - Co z tego, że wicepremier i minister rolnictwa odchodzi, kiedy na stole nie leży skuteczny program naprawienia tej sytuacji - zwracał uwagę były minister gospodarki. W jego ocenie rządzący przespali ostatnie miesiące.
Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa i rozwoju wsi, podał się do dymisji, jednak zostanie w rządzie jako wicepremier. Jego następcą będzie Robert Telus, poseł Prawa i Sprawiedliwości i przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi.
Zdaniem byłego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego "to jest klasyczny przykład, jak polityka w swoim braku skuteczności rozmija się z odpowiedzialności i potrzebami gospodarki i ludzi". - Co z tego, że wicepremier i minister rolnictwa odchodzi, co z tego, że pojawiają się głosy, żeby (unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz - red.) Wojciechowski zrezygnował, kiedy na stole nie leży skuteczny program naprawienia tej sytuacji - zwracał uwagę gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
W ocenie Piechocińskiego rządzący pomijali "od ładnych kilkunastu miesięcy" sygnały płynące z polskich wsi. - Problemy są, a przecież rolnicy tuż po żniwach w zeszłym roku już sygnalizowali pewne istotne zakłócenia. Na dobrą sprawę od pół roku płyną pod adresem ministerstwa rolnictwa, pod adresem pana premiera Morawieckiego bardzo czytelne sygnały - a to jakość, a to zaleganie zboża, a to problemy związane z tym, że utknął polski eksport, gwałtownie pogarsza się sytuacja w skupie - wyliczał były wicepremier.
- Jak można było przejść obok tego obojętnie, udawać, że to się samo naprawi. Nigdy się samo nie leczy, nigdy się samo nie naprawia - podkreślał Janusz Piechociński.
Piechociński o zbożu z Ukrainy
Były minister gospodarki wskazywał, że wszystkie polskie spichlerze są zapchane. - Rozmawiamy w kwietniu 2023 roku, a od lipca zacznie się kolejna akcja żniwna, która da w Polsce ponad 30 milionów ton zbóż, w tym kukurydzy. Zakłada się, że w tej chwili jest około 10 milionów ton w polskich magazynach, spichlerzach, minimum, co powinniśmy natychmiast upłynnić (sprzedać) przed żniwami, to są 3 miliony ton - powiedział gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
Tymczasem - jak wskazywał Piechociński - "jest mało kontraktów eksportowych, mamy dużo mniejszy eksport zbóż, niż to było w poprzednim sezonie, kiedy jeszcze nie było napływu tych dwóch, trzech milionów ton ziarna ze Wschodu". Ponadto zwracał uwagę na ograniczoną wydajność logistyki - polskich portów i kolei.
Zdaniem byłego ministra gospodarki rządzący przespali ostatnie miesiące. - Przespane dziewięć miesięcy w tej sprawie, założenie, że nie możemy podchodzić do tego zjawiska, bo musimy i jesteśmy życzliwie nastawieni do Ukrainy, w związku z tym najważniejsze jest wsparcie militarne, polityczne, ludzkie, i tutaj szczególnie polskie społeczeństwo stanęło na wysokości zadania. Ale trzeba także odrobić lekcję w praktyce gospodarczej - zauważył Janusz Piechociński.
- Rolnicy już sygnalizują kolejne problemy, jeśli chodzi o kontraktację buraka cukrowego w tym sezonie. Krajowa Grupa Spożywcza mówi, że ceny skupu są na poziomie o 10 procent niższym niż w zeszłym sezonie. Za chwilę dołączy do tych protestów kolejna grupa, część bardzo ważna polskiego rolnictwa towarowego - dodał.
Premier Mateusz Morawiecki w środę rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim na temat ukraińskiego zboża w Polsce. "Zaproponowaliśmy sobie na wzajem pewne rozwiązanie" w tej sprawie, które ma być szybko wdrożone - podkreślił szef polskiego rządu.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24