Stanowisko Merza, jak dotąd najsilniejsze w tej sprawie, pojawia się w momencie, gdy przywódcy UE przygotowują się do debaty o ambitniejszych celach klimatycznych na 2040 rok. Dyskusja o tempie zielonej transformacji i jej skutkach dla przemysłu staje się jednym z kluczowych punktów europejskiej agendy politycznej.
Merz chce złagodzenia kursu
Kanclerz zapowiedział, że przedstawi swoją propozycję podczas nieformalnego szczytu unijnych liderów 1 października w Kopenhadze, a następnie w Brukseli. Podkreślił, że promuje ideę odejścia od sztywnego zakazu i dopuszczenia rozwiązań takich jak chociażby hybrydy rozwijane przez niemieckich producentów.
Rozporządzenie UE przyjęte w 2023 roku wymaga, aby wszystkie nowe samochody sprzedawane po 2035 roku były bezemisyjne. Niemcy poparły wcześniej tę zasadę po uzyskaniu wyjątku dla e-paliw, na czym skorzystało głównie Porsche.
To ogromne wyzwanie dla niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, opartego na gigantach takich, jak Volkswagen, Mercedes-Benz czy BMW.
"Nie możemy ryzykować"
Merz stoi między oczekiwaniami części własnej chadeckiej frakcji, domagającej się dalszego złagodzenia unijnych przepisów, a socjaldemokratami - partnerami w koalicji, którzy popierają zakaz.
- Nie przekonałem jeszcze wszystkich, ale jestem pewien, że osiągniemy dobry wynik - powiedział Merz.
Do krytyków unijnych regulacji należy m.in. Ola Källenius, szef Mercedesa i przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA). Ostrzega on, że zbyt restrykcyjny harmonogram może zniechęcić konsumentów i zagrozić miejscom pracy. Branża już teraz zmaga się z konkurencją ze strony Chin i skutkami sporów handlowych z USA.
Merz podkreśla, że to przemysł - a nie politycy - powinien wskazać, które technologie pozwolą osiągnąć neutralność klimatyczną w perspektywie 2035, 2040 czy 2045 roku. - Nie możemy ryzykować, że transformacja doprowadzi do załamania naszej głównej gałęzi gospodarki - zaznaczył.
Autorka/Autor: Jan Sowa/ToL
Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: CLEMENS BILAN/PAP/EPA