W Lublinie na plecy mężczyzny korzystającego z toalety spadł wąż, który wydostał się z kratki wentylacyjnej. Zwierzę trafiło pod opiekę egzotarium, które działa w ramach lubelskiego schroniska dla zwierząt. W trakcie 14 lat od powstania egzotarium udało się uratować ponad tysiąc egzotycznych zwierząt. Te są często porzucane i znajdowane m.in. w parkach, śmietnikach i na placach zabaw.
Kierownik Lubelskiego Egzotarium, prezes fundacji Epicrates Bartłomiej Gorzkowski zaznaczył, że zwierzęta egzotyczne porzucane są przez właścicieli przez cały rok, jednak najwięcej w wakacje ze względu na to, że "przeszkadzają w planach urlopowych". - W tej grupie są też zwierzęta, które były żywym prezentem na przykład na Dzień Dziecka lub komunię i do tego czasu zdążyły się dzieciom znudzić. Również dużo porzucanych zwierząt jest we wrześniu wraz z początkiem roku szkolnego lub po świętach - poinformował kierownik Lubelskiego Egzotarium w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.
Ekspert: Problemem niska cena. Łatwiej kupić nowe, niż leczyć schorowane
Również w ciągu całego roku porzucane są zwierzęta, które np. zachorowały i wymagają leczenia, bo - jak wskazał ekspert - problem wiąże się teraz z niską ceną zwierząt egzotycznych.
- Kilkanaście lat temu, jeśli ktoś chciał je kupić, to musiał się porządnie zastanowić, czy na pewno tego chce. A gdy już kupił, robił wszystko, żeby to zwierzę miało zapewnione dobre warunki. Natomiast z roku na rok ceny zwierząt spadały. Gdy teraz ktoś kupuje gekona za 50-60 złotych i przyjdzie my wydać u lekarza 100-200 złotych, to dla niektórych ludzi ważniejszy jest już rachunek ekonomiczny. Taniej i prościej jest wyrzucić zwierzę i kupić sobie nowe - wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że w ten sposób skazujemy je w większości na śmierć, bo egzotyczne gatunki nie przeżyją naszej zimy.
Kiedyś kilka interwencji rocznie, z roku na rok coraz więcej
Bartłomiej Gorzkowski od ponad 20 lat współpracuje ze służbami na terenie południowo-wschodniej Polski. Do jego zadań należy odławianie i zabezpieczenie zwierząt egzotycznych i niebezpiecznych, które z różnych powodów trafiają na ulice miasta. Zwrócił uwagę, że kiedyś takich interwencji było znacznie mniej - kilka rocznie, ale stopniowo ta liczba zaczęła się zwiększać. - W 2007 roku w samym Lublinie mieliśmy blisko 60 takich interwencji i pojawił się problem, co z tymi zwierzętami dalej robić, ponieważ nie istniały żadne placówki rehabilitacyjne, które potrafiłyby tym egzotycznym zwierzakom pomagać, a ogrody zoologiczne nie są do tego powołane - wyjaśnił. W 2008 roku w miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie otwarto dział: Lubelskie Egzotarium. Jak przekazał Gorzkowski, była to wtedy taka pierwsza placówka w Polsce. - Do tej pory, przez te 14 lat udało nam się uratować w egzotarium – to znaczy wyleczyć i znaleźć nowe domy - ponad tysiąc egzotycznych zwierząt z terenu samego Lublina. Natomiast zaczęły się telefony z całej Polski z prośbą o pomoc, ale jako placówka miejska nie mogliśmy przyjmować zwierząt spoza Lublina, więc w 2011 roku razem z wolontariuszami, lekarzami weterynarii założyliśmy fundację Epicrates, która działa szerzej, w zasadzie na terenie całej Polski. I tutaj mamy na koncie kolejny tysiąc uratowanych zwierząt - przekazał Gorzkowski.
Czytaj też: Klatka z żywymi papugami wyrzucona do śmietnika
Żółwie, jaszczurki, pająki, skorpiony, papugi, małpy i krokodyle
Ekspert wymienił, że najczęściej porzucane są m.in. żółwie, jaszczurki, węże, pająki ptaszniki, skorpiony, papugi, szynszyle, a od kilku lat pod opiekę specjalistów trafiają również małpy czy krokodyle. Z jego obserwacji wynika, że dane gatunki zwierząt potrafią być modne w konkretnym roku, co odbija się w podejmowanych interwencjach. - Kilka lat temu jedna z gazet napisała o prezentach na komunię, gdzie stwierdzono, że takim nieszablonowym prezentem jest jeż pigmejski. I dopiero ten artykuł spowodował zwiększoną sprzedaż tych jeży w Polsce. Kupowano je masowo, a w konsekwencji lądowały później porzucane na przykład w parkach. Z kolei kiedyś pewna celebrytka pojawiła się na gali rozdania nagród z żywym wężem boa na szyi, wtedy sklepy zanotowały kilka razy większą sprzedaż węży boa - relacjonował prezes fundacji Epicrates.
Czytaj też: Moda na małpy. Kupują je, bo to "słodkie zwierzątka", a gdy pojawią się problemy, oddają lub podrzucają
Zaznaczył, że najczęściej zwierzęta egzotyczne porzucane są w parkach, na placach zabaw, w śmietnikach. Znajduje je również na klatkach schodowych, w piwnicach. Kilka razy w roku odnajdywane są zwierzęta, które celowo ktoś wrzucił do śmietnika np. zapakowane w pojemnik plastikowy.
Wąż na plecach w toalecie i ten kupiony przez internet
Gorzkowski przywołał też ostatni przypadek z Lublina, kiedy na plecy spadł mężczyźnie w toalecie wąż, który wydostał się z kratki wentylacyjnej.
Zapytany o podobne przypadki, dodał, że kiedyś starsza pani podczas spaceru z psem w mieście zauważyła, jak z krzaków w jej stronę wypełza ponad czterometrowy wąż - pyton birmański. Zdarzyła się także żmija rogata na dworcu autobusowym. - Z kolei 14-letni chłopiec trzymał bez wiedzy rodziców również jadowitego węża - mokasyna miedziogłowego - którego schował w plastikowym pudełku pod łóżkiem. Rodzice dowiedzieli się przypadkiem, kiedy przyszła kolejna paczka z wężem kupionym przez internet i wpadła w ich ręce - wspominał Gorzkowski. Jak dodał, sporadycznie zdarza się, że drobne zwierzęta egzotyczne przyjeżdżają w owocach: winogronach, bananach do marketów. Na ogół są to gekony, czyli drobne jaszczurki nadrzewne, pająki, niewielkie skorpiony. - Rzadko zdarza się, żeby było to coś niebezpiecznego, choć swoim wyglądem może straszyć. Mamy też wyjazdy do sortowni i firm kurierskich, bo wysyłanie zwierząt paczką jest na porządku dziennym, co jest niehumanitarne i nielegalne - podkreślił ekspert.
Co zrobić, gdy spotkamy egzotyczne zwierzę? Ekspert: przede wszystkim zachować spokój
Zapytany o to, co robić w sytuacji, gdy spotkamy np. na ulicy, w domu jakieś zwierzę egzotyczne. - Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale zachować spokój - zaznaczył. Poradził, żeby oddalić się również na bezpieczną odległość, ale gdy to możliwe - nie spuszczać z oczu zwierzaka, żeby wiedzieć, gdzie się ukrył. - Nie próbujmy go sami złapać. Wezwijmy odpowiednie służby, które się tym fachowo zajmą. Może to być na przykład straż miejska, straż pożarna - podkreślił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nadia Chlebicka