Migranci forsują granicę. Większe grupy, w użyciu szlifierki i palniki

Większość migrantów zatrzymywanych jest tuż przy granicy
Czeremcha. Dubicze Cerkiewne. Mnożą się próby nielegalnego przekraczania granicy
Źródło: Podlaski Oddział Straży Granicznej 

Przybywa prób nielegalnego przekraczania polsko-białoruskiej granicy. W czwartek, 3 kwietnia, było ich 130, dzień wcześniej aż 180. Jak informuje Straż Graniczna migranci pojawiają się w coraz większych grupach, nawet 70-osobowych. Przecinają zaporę szlifierkami, rzucają kamieniami i gałęziami w interweniujące patrole.

Strażnicy graniczni pokazali film, na którym widać, jak migranci nielegalnie przekraczają granicę w rejonie Czeremchy i Dubicz Cerkiewnych. Informują na platformie X, że tylko w środę, 2 kwietnia, było aż 180 takich prób, m.in. w rejonie placówek SG w Płaskiej, Lipsku, Krynkach, Michałowie, Białowieży, Czeremsze i Mielniku.

Większość migrantów zatrzymywanych jest tuż przy granicy 
Większość migrantów zatrzymywanych jest tuż przy granicy 
Źródło: Podlaski Oddział Straży Granicznej

Prawie wszystkie próby udaremniono

"Wobec 28 osób prowadzone są czynności w celu ich ujęcia. Za pomocnictwo zatrzymano cztery osoby. W stronę patroli rzucano kamieniami i konarami" - czytamy we wpisie. Następnego dnia SG podała statystki z czwartku, 3 kwietnia. Tym razem odnotowano 130 prób przedostania się do Polski, z czego prawie wszystkie udaremniono. "Wobec 9 osób prowadzone są czynności w celu ich ujęcia. Za pomocnictwo zatrzymano 2 osoby. W stronę polskich patroli rzucano kamieniami" – informuje SG.

Używają szlifierek, pił, palników

W poniedziałek, 1 kwietnia, komendant podlaskiej SG gen. Sławomir Klekotka mówił na konferencji prasowej w Siemianówce (odbywały się tam tego dnia krajowe ćwiczenia strażaków i innych służb), że od początku roku Podlaski Oddział SG odnotował ponad trzy tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego od początku marca – ponad 2,8 tys. prób.

Pytany o sposoby przekraczania granicy, stwierdził, że jednym z nich jest wycinanie profili pionowych stalowej zapory. Migranci używają do tego szlifierek akumulatorowych, a także m.in. pił i palników. Ocenił, że w tym przypadku reakcja służb jest dosyć szybka i zdecydowana większość osób zatrzymywana jest bezpośrednio na pasie granicznym.

Grupy nawet 70-osobowe

Podkreślił jednocześnie, że jeśli w ten sposób przekraczają granicę duże grupy, to trudniej zatrzymać wszystkie osoby bezpośrednio przy granicy, ale – jak zapewnił – wyłapywane są nieco dalej. Wskazał też, że migranci próbują przekroczyć granicę w coraz większych grupach jednocześnie. W ubiegłym tygodniu były to grupy nawet 70-osobowe.

ZOBACZ TEŻ: Awantura o Centrum Integracji Cudzoziemców. Przerwana sesja i interwencja policji

Wśród innych sposobów wymienił przekraczanie granicy przy pomocy drabiny. Generał Klekotka powiedział, że większość zatrzymań następuje bezpośrednio na pasie drogi granicznej, bo czas na pokonanie w ten sposób bariery jest zdecydowanie dłuższy. Wymienił też, że wciąż dochodzi do prób przedostania się do Polski przez rzeki graniczne.

Przerzucają duże kamienie i kłody pod samochody

Komendant zwrócił również uwagę na osoby, które są po białoruskiej stronie granicy i nie przekraczają jej, bo ich zadaniem jest pomaganie migrantom w uszkadzaniu bariery czy utrudnianie dojazdu służb na miejsce. Klekotka mówił, że w stronę służb rzucane są duże kamienie, a pod jadące auta kłody, żeby służby – jak powiedział generał – "zatrzymywały się w odpowiednich miejscach i żeby tam można było zaatakować te pojazdy".

- Skala zjawiska, która w chwili obecnej nas dotyka i akty agresji, które są nieporównywalnie większe niż w tamtym roku, po prostu desperacja, głównie służb białoruskich z powodu zmodernizowanej bariery – powodują to, że jesteśmy każdego dnia narażani na utratę zdrowia być może nawet życia - ocenił Klekotka.

Stwierdził, że skuteczność służb w zatrzymywaniu nielegalnych migrantów wynosi w granicach 98 procent.

Obowiązuje strefa buforowa

Od połowy czerwca 2024 roku działa w Podlaskiem tzw. strefa buforowa, którą wprowadzono na podstawie rozporządzenia MSWiA. Po raz trzeci (od 10 marca tego roku) została przedłużona na kolejne 90 dni, a także rozszerzona i obejmuje obecnie długość granicy na odcinku 78,29 km w powiecie hajnowskim oraz części powiatu białostockiego. Chodzi o teren działania placówek SG w Michałowie, Narewce, Białowieży, Dubiczach Cerkiewnych i w Czeremsze.

ZOBACZ TEŻ: Nowe przepisy dają władzę strażnikom granicznym. Jak będą z nich korzystać?

Na blisko 60 km granicy nie wolno przebywać w pasie o szerokości 200 metrów od linii granicy, na odcinku ponad 15 kilometrów położonym w rejonie rezerwatów przyrody pas ma ok. 2 km szerokości, a na odcinku blisko 3,8 km szerokość strefy to ok. 4 km.

Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę

Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.

Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów

Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.

Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy

Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.

Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.

"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.

Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: