Obrońca złożył do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku 10 lat więzienia dla 41-latka z Brańska (województwo podlaskie) za ciężkie pobicie konkubiny i nieudzielenie jej pomocy. On sam przekonywał, że upadła podczas tańca. Prawomocny wyrok zapadł pod koniec zeszłego roku.
Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońcy od prawomocnego wyroku 10 lat więzienia dla 41-latka z Brańska (Podlaskie), skazanego za ciężkie pobicie konkubiny i spowodowanie u niej tak poważnych obrażeń, że po dwóch dniach zmarła; to kara również za nieudzielenie kobiecie pomocy.
Sąd oddalił kasację jako oczywiście bezzasadną - wynika z informacji uzyskanych przez PAP w SN.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, 7 marca 2021 roku 41-latek dotkliwie pobił konkubinę powodując u niej m.in. poważne obrażenia głowy, które doprowadziły do zgonu; według ustaleń biegłych, kobieta zmarła dwa dni później.
Pomoc wezwał jego ojciec
W tym czasie, czyli przez kilkadziesiąt godzin, konkubent nie wezwał do niej pomocy medycznej; zrobił to dopiero jego ojciec, mieszkający w tym samym domu, gdy okazało się, że 41-letnia kobieta nie daje żadnych oznak życia, a jej ciało jest zimne.
Przez cały proces oskarżony nie przyznał się. W śledztwie i przed sądem okręgowym mówił, że kobieta wyszła z domu na godzinę, wróciła nietrzeźwa i doszło do sprzeczki, potem do szarpaniny; wtedy miał ją raz lub dwa uderzyć w twarz otwartą ręką. Potem jednak - jak twierdził - przeprosił ją, doszło między nimi do porozumienia, wspólnie pili piwo, a nawet tańczyli. To w tańcu konkubina miała stracić równowagę i uderzyć głową o podłogę z drewnianych paneli.
Według jego wyjaśnień, po upadku kobieta krwawiła z ust i nosa. On pomógł jej się podnieść, zaniósł do łóżka i tam zostawił. Twierdził też, że następnego dnia próbował ją budzić, ale bezskutecznie, choć był pewien, że żyła. Wieczorem poszedł spać. 9 marca znowu miał ją budzić, ale gdy dotknął jej pleców, okazało się, że ciało jest zimne.
Tłumaczył się, sąd nie uwierzył
Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go na 10 lat więzienia. Odrzucił wersję o nieszczęśliwym wypadku; ocenił też, że gdyby pomoc była udzielona niezwłocznie, być może udałoby się kobiecie uratować życie.
Taki wyrok pierwszej instancji zaskarżył obrońca. Chciał uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Utrzymując jesienią ub. roku tę karę miejscowy sąd apelacyjny odwołał się przede wszystkim do opinii lekarskiej, z której wynikało, że obrażenia powstały wskutek uderzeń (m.in. w głowę) zadanych np. pięścią czy od kopniaków.
Sąd apelacyjny wyrok podtrzymał
Czytaj też: 86-latka miała odleżyny i otwarte rany. Zmarła w szpitalu. Jej 64-letnia córka usłyszała wyrok
Sąd podkreślał, że nie były to urazy przypadkowe i powstały wskutek ciosów zadanych przez inną osobę. Wersję o upadku w tańcu uznał za niewiarygodną, niespójną i nie do przyjęcia. Do dowodów zaliczono nagrania z telefonu komórkowego 41-latka. Nagrywał on bowiem krótkie filmiki dokumentujące stan kobiety (tłumaczył w śledztwie, że chciał jej później pokazać, w jakim stanie upojenia alkoholowego była i ją zawstydzić).
Sąd uznał też, że mężczyzna nie udzielił konkubinie pomocy i za to przestępstwo również go skazał.
W trakcie procesu tłumaczył, że obrażenia konkubiny, by jej ulżyć, okładał lodem i smarował maścią. Sąd uznał jednak, że trudno to uznać za udzielenie pomocy, a raczej za próbę usunięcia lub zmniejszenia śladów uderzeń i bardziej mieściłoby się to w kategorii zacierania śladów, a nie pomocy.
Czytaj też: Zabił własną babcię siekierą, ta miała go nazywać "ruskim bękartem". Zapadł wyrok w sprawie 21-latka
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock