W Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku można oglądać fragmenty Tory ocalałe z pożaru Wielkiej Synagogi, w której zginęły setki Żydów zamkniętych tam 27 czerwca 1941 roku przez Niemców. Cenną pamiątkę po synagodze znalazła w zgliszczach budynku prababcia Grażyny Hajdul-Zielik, która po 82 latach od tych wydarzeń przekazała ją muzealnikom.
- Dotąd uważano, że nie zachowały się żadne pamiątki z Wielkiej Synagogi. Przekazane do galerii dwa fragmenty Tory, to pierwsze takie artefakty - mówi Jolanta Szczygieł-Rogowska, dyrektorka Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku.
To właśnie tam - a konkretnie do oddziału przy ul. Waryńskiego 24 A, gdzie prezentowana jest kultura żydowska - trafiły dwa fragmenty Tory pochodzące ze spalonej w 1941 roku Wielkiej Synagogi. Artefakty przekazała do galerii Grażyna Hajdul-Zielik. To jej prababcia znalazła je w zgliszczach po budynku.
Gdy dowiedziała się, że płonie synagoga, pobiegła szukać przyjaciółki
Jolanta Szczygieł-Rogowska wyjaśnia, że prababcia pani Grażyny miała przyjaciółkę żydowskiego pochodzenia, która mieszkała w okolicy Wielkiej Synagogi. Gdy dowiedziała się, że synagoga się pali, a w środku są ludzie, pobiegła jej szukać.
- To, że znalazła te fragmenty Tory i podniosła je z ziemi, to była wielka odwaga. Dla niej to było symboliczne, miało powiązanie z przyjaciółką, która najprawdopodobniej wtedy zginęła - opowiada Szczygieł-Rogowska.
Dodaje, że następnie fragmenty przechowywały kolejne pokolenia rodziny.
- Bardzo się cieszę, że tak ważna rzecz trafiła do nas, do galerii i będziemy mogli się tym opiekować - podkreśla Szczygieł-Rogowska i zaznacza, że to niezwykle ważne, nie tylko z powodów historycznych, ale i emocjonalnych.
ZOBACZ TEŻ: W 80. rocznicę wysadzenia przez Niemców Wielkiej Synagogi w Warszawie stworzyli "żywy pomnik"
Uwięzili ludzi w środku i podłożyli ogień
We wtorek, 27 czerwca, w Białymstoku obchodzona była 82. rocznica spalenia synagogi. W południe przy pomniku upamiętniającym tamte wydarzenia, kwiaty złożyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, korpusu dyplomatycznego, organizacji społecznych upamiętniających Żydów oraz służby mundurowe.
Dzień 27 czerwca 1941 roku był - co podkreślają historycy - początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku. Według różnych przekazów, niemieckie oddziały spędziły do Wielkiej Synagogi od ok. 600-700 do tysiąca Żydów, uwięziły w środku i podłożyły ogień. Niemcy otoczyli budynek, strzelali do uciekających. Pożar rozprzestrzenił się na całe centrum Białegostoku, Żydzi byli też zabijani na ulicach, dzielnica przestała istnieć. Historycy szacują, że łącznie tego dnia zginęło tam około dwóch tysięcy osób.
ZOBACZ TEŻ: Wśród drutów kolczastych i apatii założyły Radio Majdanek. "Pamiętajmy, że jutro będzie lepiej"
Bohaterski czyn Józefa Bartoszko i jego żony
Ogromną odwagą wykazał się tego dnia Józef Bartoszko, który opiekował się wraz z żoną Julianną budynkiem Wielkiej Synagogi. Mieszkali niedaleko i - choć nie byli Żydami - zajmowali się sprzątaniem świątyni, stąd też mieli do niej klucze. Po tym, jak Niemcy zaryglowali wejścia i budynek stanął w płomieniach, udało im się otworzyć drzwi i uratować kilkunastu Żydów.
W "Miejscu" przy ul. Modlińskiej 6, czyli - otwartym niedawno minimuzeum związanym z kulturą żydowską - można obejrzeć poświęcony Józefowi Bartoszko komiks. Jest też zdjęcie płonącej synagogi.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Galeria im. Sleńdzińskich