37-letni mężczyzna, który usłyszał zarzuty w sprawie zaginięcia 14-letniej Roksany z Bielska Podlaskiego, sam zgłosił się na policję i poinformował o miejscu, gdzie ukrywała się nastolatka - dowiedziała się reporterka TVN24. Sąd zdecydował, że najbliższe trzy miesiące mężczyzna spędzi w areszcie. W sądzie zapewniał, że "jego celem nie było jakiekolwiek złe postępowanie wobec pokrzywdzonej".