- Na suplementy wydajemy blisko 8 miliardów złotych rocznie, wynika z analiz rynku. Po takie środki regularnie sięga w Polsce aż trzy czwarte dorosłych.
- Dlaczego część osób wierzy w cudowne działanie suplementów? "To mechanizm obronny" - tłumaczy Justyna Pronobis-Szczylik, psycholożka kliniczna.
- "Przegrywamy z reklamą" - uważa prof. Chudzik. Problemem są też regulacje prawne. Czy można to zmienić?
- Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl i w "Wywiadzie Medycznym" Joanny Kryńskiej w TVN24+.
Rano leki na nadciśnienie, obniżenie poziomu cholesterolu i niedoczynność tarczycy, przepisane przez lekarza. Wieczorem - leki nasenne. Ale oprócz tego 52-letni Witold codziennie wspomaga się witaminą D3 (4 000 jednostek), kwasami Omega-3 (1000 mg z oleju rybnego), cynkiem (15 mg) i magnezem (400 mg), koenzymem Q-10 (100 mg), preparatem B complex (1 kapsułka) oraz L-teaniną (200 mg). Nie konsultował tego ze specjalistą, tylko... ze sztuczną inteligencją.
- Wypisałem, jakie mam schorzenia, podałem wyniki badań i zapytałem AI, jakie zagrożenia mogą z tego wynikać. Potem wpisałem hasło: "jakie substancje mogą mnie uchronić przed konsekwencjami długiego przyjmowania leków". AI zasugerowała konsultację z lekarzem w sprawie koenzymu Q-10. Wcześniej słyszałem od lekarki, że cynk pomaga na odporność, magnez - na skurcze. AI to potwierdziła. Podsunęła mi również ashwagandhę - na lepszy nastrój i L-teaninę, by chronić tarczycę. Poprosiłem o podanie dawek wymienionych preparatów i pór ich przyjmowania. Wyznaczył mi 10 różnych, więc dociekałem, które suplementy można ze sobą łączyć. Ale i tak najprościej jest mi przyjmować je podczas jednego posiłku, bo potem zapominam o suplementacji - mówi.
Badania krwi wykonuje rzadko, czasem raz na rok. Czyli nie sprawdza, czy poziom witamin i minerałów w organizmie mieści się w normach. Jak tłumaczy, "nie jest prosto dostać się do lekarza, żeby dostać skierowanie, poza tym nie ma na to czasu". Raz, przy okazji wizyty w przychodni z powodu choroby, zapytał lekarkę o zasadność zażywania koenzymu Q-10. Potwierdziła, że to dobra decyzja. - Teraz nawet podwoiłem dawkę, bo taki preparat był akurat w dobrej cenie w sieci. AI zaaprobował ją jako bezpieczną. Zresztą wszystkie dawki przyjmowanych przeze mnie suplementów zaaprobowała jako bezpieczne. Pytałem też o to, jakie produkty - w sensie jakich producentów - są najlepszej jakości - relacjonuje Witold.
Po suplementy sięga już trzy czwarte Polaków
- Polacy są lekomanami i suplementomanami - stwierdził niedawno dr Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej. Na suplementy wydajemy blisko 8 miliardów złotych rocznie, wynika z raportu m.in. firmy PMR Market Experts. Badanie przeprowadzone w lipcu 2024 roku wykazało, że 40 proc. respondentów przyjmuje suplementy codziennie, a 35 proc. stosuje równocześnie kilka rodzajów. To oznacza, że po takie środki regularnie sięga w Polsce aż trzy czwarte dorosłych. Często postępują tak jak Witold, czyli nie konsultują zażywanych preparatów z lekarzem. Nieprawidłowa suplementacja może jednak prowadzić do przedawkowania i niepożądanych skutków ubocznych.
- Zapominamy o interakcji, że niektóre suplementy mogą ze sobą nie zawsze korzystnie współgrać, czyli ich działanie niepożądane, kiedy weźmiemy ich za dużo, może być większe niż korzyść z ich przyjmowania - przestrzegał prof. Chudzik w rozmowie z Joanną Kryńską. Jak wyjaśnił, dopiero biorąc pod uwagę choroby i wyniki badań pacjenta, można podjąć decyzję o rozsądnej suplementacji. Ważne, żeby odbywało się to pod kontrolą lekarza. - Biorąc nawet pozornie niegroźny suplement, możemy zadziałać niekorzystnie, gdy zestawimy go z lekami - dodał.
- I nadmiar leków jest szkodliwy, i nadmiar suplementów, szczególnie niepotrzebnych i przyjmowanych w niekontrolowany sposób - tłumaczy kardiolog.
Dlaczego tak łatwo sami sobie zlecamy magiczne pigułki?
Mówiła o tym m.in. Justyna Pronobis-Szczylik, psycholożka kliniczna i psychoterapeutka psychodynamiczna. Wyjaśniła, że w przypadku pacjentów, którym towarzyszy lęk związany z chorobą, mogą się uruchomić mechanizmy obronne prowadzące do unikania bolesnych myśli i emocji. W efekcie stają się oni bardziej podatni na proste, ale niekoniecznie skuteczne rozwiązania. - Unikanie rzeczywistości blokuje rozwój i pogłębia cierpienie pacjenta - podkreśliła. Chorym często towarzyszy lęk, który osłabia naszą czujność i zdolność do podejmowania świadomych wyborów. Wysoki poziom lęku sprawia, że tracimy poczucie odpowiedzialności za swoje zdrowie - dodała ekspertka.
- I nadmiar leków jest szkodliwy, i nadmiar suplementów, szczególnie niepotrzebnych i przyjmowanych w niekontrolowany sposób.prof. Michał Chudzik, kardiolog, CMPK w Warszawie, Szpital Orłowskiego
- Przegrywamy z reklamą. Ona jest obecna wszędzie: i w mediach, i niestety również w aptece. Wchodzimy i widzimy różne kolorowe obrazki, informujące, że na wszystko ma pomóc suplement, a jednocześnie każdy z nas chce być zdrowy. Wydaje nam się, że to jest najprostszy sposób, aby uniknąć chorób. Ale niestety klucz do zdrowia nie leży w ilości przyjmowanych suplementów. (...) To jest droga "na łatwiznę". Aby zadbać o zdrowie, trzeba włożyć bardzo dużo codziennego, systematycznego wysiłku - mówi prof. Chudzik.
Słuchamy influencerów zamiast lekarzy?
Dużą rolę w promowaniu suplementów diety odgrywają celebryci i influencerzy. O tym, że dzięki diecie i suplementacji zaleczyła przewlekłą chorobę autoimmunologiczną, przekonywała w maju swoich fanów Doda. Główny Inspektor Farmaceutyczny zdecydował się wówczas złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Działalność celebrytów promujących suplementy rzekomo leczące choroby nie różni się od działań szamanów czy szarlatanów. Jedyna różnica między celebrytami a szarlatanami jest taka, że ci pierwsi robią to bardziej profesjonalnie i są rozpoznawalni. Ta kula śniegowa toczy się od dawna, bo suplementy są sprzedawane przez celebrytki od lat, a teraz się po prostu okazało, że to jest naprawdę ogromny biznes - zauważył dr Kosikowski z NIL. Pytany o możliwe konsekwencje takich przypadków, tłumaczył w lipcu, że przy obecnie obowiązujących przepisach działania instytucji mają charakter doraźny - "od pożaru do pożaru". - Jeśli chodzi o przyszłość takich spraw, to tak naprawdę światełkiem w tunelu jest tzw. lex szarlatan, czyli projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. To jest jedyna rzecz, która może spowodować, że część osób się zastanowi, czy chce takie cyrki uprawiać, bo inaczej się tego nazwać nie da - zaznaczył.
Projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta, przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia i Rzecznika Praw Pacjenta, trafił już do konsultacji publicznych. Ma on uregulować kwestie praktyk pseudomedycznych i przeciwdziałać dezinformacji medycznej.
Prawo na to pozwala?
- Rynek suplementów diety jest bardzo słabo uregulowany już na poziomie unijnym. Regulacje prawne nie są adekwatne do tego, jak on się rozwija. Suplementy diety są, zgodnie z obecnie obowiązującym prawem, żywnością, w związku z czym nie podlegają badaniom klinicznym. Mają mieć efekt odżywczy lub fizjologiczny, a nie mają być związane z leczeniem chorób, bo do tego służą leki czy wyroby medyczne. Tak to wygląda w teorii - tłumaczył niedawno w rozmowie z tvn24.pl dr Paweł Grzesiowski, Główny Inspektor Sanitarny.
Mimo że leki i suplementy podlegają odrębnym regulacjom prawnym, wspólnym elementem obu tych regulacji jest przede wszystkim zakaz wprowadzania w błąd za pomocą reklamy.
- Przy suplementach diety pole dla nieuczciwego przedsiębiorcy jest dużo szersze, ponieważ dużo więcej można powiedzieć rzeczy nieprawdziwych o suplemencie niż o leku - wyjaśniał w lipcu Oskar Luty, partner-założyciel Kancelarii Fairfield, specjalizujący się w doradztwie prawnym m.in. dla firm farmaceutycznych, aptek i lekarzy. - Ludzie jednak wiedzą, że lek służy do leczenia i to wprowadzenie w błąd może dotyczyć głównie parametrów, czyli co ten lek dokładnie leczy, jak szybko leczy, jak jest skuteczny. Natomiast przy suplemencie możemy opowiadać naprawdę niestworzone historie.
Przegrywamy z reklamą. Ona jest obecna wszędzie: i w mediach, i niestety również w aptece. Wchodzimy i widzimy różne kolorowe obrazki, informujące, że na wszystko ma pomóc suplementprof. Michał Chudzik, kardiolog, CMPK w Warszawie, Szpital Orłowskiego
- Wiele ustaw, w tym ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji czy też ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, daje podstawy do przypisania odpowiedzialności za komunikację reklamową również wykonawcy, czyli agencji reklamowej, celebrycie itp. Z kolei reżim prawny reklamy leków lub wyrobów medycznych nakłada na firmy ścisłą odpowiedzialność za każdą reklamę prowadzoną na ich zlecenie - podkreślił Luty.
Inną istotną kwestią są tzw. kryptoreklamy - czyli sytuacja, gdy nadawca komunikatu (np. influencer) ukrywa powiązanie ze swoim reklamodawcą lub kontekst biznesowy, czyli nie ujawnia tego, że ma jakikolwiek interes komercyjny i nie oznacza swojego komunikatu w sposób czytelny dla odbiorców.
- Jest to wypowiedź, która wprowadza w błąd poprzez sugerowanie, że jest neutralną informacją. Jest to bezprawne i w takiej sytuacji influencer odpowiada prawnie - wyjaśnił Luty.
Edukacja przede wszystkim
Prezes UOKiK wydał w 2022 r. rekomendacje, w których duży nacisk kładzie się na odróżnianie komunikatów i informowanie odbiorców o tym, co jest reklamą. Niecały rok później prezes UOKiK Tomasz Chróstny nałożył łącznie ponad 5 mln zł kary za nieprawidłowe oznaczanie materiałów.
Oskar Luty odniósł się także do słów dr. Kosikowskiego, który zaznaczył, iż walka z reklamami suplementów, które mają leczyć różne choroby, to "gaszenie pożaru za pożarem". - Organy samorządu lekarskiego w ogóle nie mają kompetencji, żeby zwalczać nieuczciwe reklamy leków, tudzież suplementów diety, chyba że są one prowadzone przez lekarzy, co jest rzadkością. Jeżeli chodzi o organy państwa, to jestem zdania, że często jest to walka z wiatrakami - opisał.
Jak zaznaczył Luty, influencerów w samej polskiej sferze są tysiące, co uniemożliwia skuteczne zwalczanie nieprawidłowej komunikacji każdej osoby. Ponadto influencer może być nieuchwytny i nadawać z innego państwa, co ogranicza praktyczny zasięg polskich organów. Tak, jak np. w przypadku Kourtney Kardashian, amerykańskiej milionerki, która we wrześniu ub.r. wprowadziła na rynek suplementy diety, które miały działać jak analogi GLP-1, czyli leki na otyłość.
Według prawnika, ważne jest teraz edukowanie społeczeństwa. - Chciałbym podkreślić, że to jest mój osobisty pogląd, nie jako prawnika, tylko jako obywatela. Powinniśmy już na etapie szkoły podstawowej tłumaczyć ludziom, jak działają mechanizmy wpływu, jak mogą weryfikować informacje w internecie i filtrować komunikaty. Trzeba nauczyć społeczeństwo obrony przed takimi reklamami, bo zwalczanie tego metodami represyjnymi, będzie bardzo trudne - zaznaczył. - I mówię to zresztą jako nauczyciel: dzieci niekoniecznie powinny wkuwać na pamięć daty historyczne w sytuacji, gdy nikt ich nie uczy, jak sobie radzić w rzeczywistości cyfrowej i z jak dużym dystansem trzeba do tego podchodzić. I taka edukacja to byłby najlepszy środek prewencji, lepszy od setek kar - podkreślił.
Autorka/Autor: Agnieszka Pióro/zk
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Juan Ci/Shutterstock