Pustki w dziecięcych uzdrowiskach. Powinny leczyć, a popadają w ruinę

Pod Porozumieniem Szans dla Dzieci podpisał się m.in. prezes uzdrowiska w Rabce
Dziecięce szpitale uzdrowiskowe są u kresu. "Czekaliśmy na koło ratunkowe"
Liczba dzieci korzystających z leczenia uzdrowiskowego jest śladowa, placówek realizujących takie świadczenia zostało już zaledwie kilka, a zaraz zamkną się kolejne - alarmowali w Sejmie eksperci w dziedzinie balneologii. Problem jest złożony, a skutecznych rozwiązań - jak na razie brak. Pilotażowy program pomoże?
Kluczowe fakty:
  • W ciągu sześciu lat liczba dzieci kierowanych do uzdrowisk spadła o niemal 60 procent.
  • Oddziały dziecięce w uzdrowiskach przez większość roku stoją puste i przynoszą straty - dyrektorzy podejmują decyzje o ich zamknięciu lub przekształceniu.
  • Dlaczego małych pacjentów w uzdrowiskach ubyło? Chodzi między innymi o braki kadrowe w przychodniach, skomplikowane procedury i obawy rodziców.
  • Rozwiązaniem ma być proponowany przez ekspertów pilotaż. Jakie są jego założenia?
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl i w "Wywiadzie Medycznym" Joanny Kryńskiej w TVN24+.

- Pracuję w uzdrowisku od niemal 40 lat. Kiedy przychodziłem do Rymanowa-Zdroju, przebywało tam jednocześnie około tysiąca dzieci. W tej chwili niestety przebywa ich tylko czterdzieścioro pięcioro. Na rzucenie koła ratunkowego czekaliśmy przez naprawdę mnóstwo lat. Tych wystawionych z wody rąk było sporo, w tej chwili jest już ich niewiele - gorzko ocenił obecną sytuację Sławomir Szczepaniak, dyrektor do spraw medycznych w Uzdrowisku Rymanów S.A. Podczas środowego posiedzenia parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania rozwoju uzdrowisk i gmin uzdrowiskowych takich głosów było więcej.

OGLĄDAJ: "Kiedyś nie było aż tylu pacjentów". Dlaczego jelita są dziś bardziej zagrożone?
pc

"Kiedyś nie było aż tylu pacjentów". Dlaczego jelita są dziś bardziej zagrożone?

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji

Konflikt tragiczny

- Z roku na rok liczba dzieci kierowanych do uzdrowisk maleje. Jeżeli w 2018 roku to było jeszcze prawie 16 tysięcy, to w 2024 roku to już było 6,7 tysiąca dzieci, które w całym kraju skorzystały z leczenia uzdrowiskowego. Łącznie z dorosłymi z takiej możliwości skorzystało 430 przeszło tysięcy osób w Polsce - mówiła na posiedzeniu dr Aleksandra Sędziak, konsultant krajowa w dziedzinie balneologii i medycyny fizykalnej.

Problemy wiążą się w dużej mierze z biurokracją. Obecnie lekarz kierujący musi wystawić skierowanie, które trafia do Narodowego Funduszu Zdrowia. To NFZ decyduje o tym, na kiedy i do którego uzdrowiska skierować dziecko. Tymczasem wskazany termin lub miejsce często nie są dla rodziców dogodne, więc ostatecznie rezygnują z umieszczenia pociechy w placówce. Wiele osób obawia się, że czterotygodniowy pobyt dziecka w uzdrowisku będzie kolidował z obowiązkami szkolnymi.

W efekcie placówki działają tylko w sezonie letnim. Przez pozostałe miesiące w większości stoją puste i generują koszty. Przed dyrektorami staje trudny dylemat: obsługiwać stratę czy przekształcać oddziały w takie, które będą rentowne?

Pozytywistyczne próby - duży wysiłek, mizerny efekt

- Wspólny mianownik tych kilku ośrodków, które jeszcze działają, jest taki, że właścicielem czy organem prowadzącym są albo samorządy albo Skarb Państwa. Gdyby było inaczej, to nie siedzielibyśmy tu dzisiaj, bo nie byłoby lecznictwa uzdrowiskowego. Obecnie jesteśmy w trakcie modernizacji obiektu. Zostawiliśmy oddział z 70 łóżkami dla dzieci w budynku szkoły, ale resztę, przeszło 100 łóżek przeznaczyliśmy dla osób dorosłych, bo trudno było nam przez lata utrzymywać stratę, sięgającą 2 milionów złotych. To wpływało na całość funkcjonowania uzdrowiska - relacjonował Marcin Zajączkowski, prezes zarządu Uzdrowiska Ciechocinek S.A.

- Podejmowaliśmy pozytywistyczne próby pracy, zjeździliśmy całe województwo kujawsko-pomorskie, wszystkie domy dziecka, większość szkół, wszystkie samorządy szczebla powiatowego, wszystkie szpitale, które prowadziły oddziały dziecięce i skutek takich działań był bardzo chwilowy - wzrost zainteresowania dziecięcym lecznictwem uzdrowiskowym, a później wszystko wracało do normy - powiedział.

Bez pediatrów tego nie zmienimy

Wiceprzewodniczący zespołu, Marek Hok, zwrócił uwagę na to, że problem z małym zainteresowaniem lecznictwem uzdrowiskowym dzieci wiąże się z niską świadomością lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.

- Lekarza rodzinnego i lekarza pediatrę jakoś trzeba umiejscowić w tym całym zaopatrzeniu w leczenie sanatoryjne. Coraz więcej poradni podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) uzupełnia swoją ofertę o pediatrów, ale to są tylko jakieś dodatkowe osoby, a nie takie, które kierowałaby leczeniem dzieci. Tak długo, jak długo nie przekonamy lekarzy pediatrów do wystawiania tego typu skierowań, te uzdrowiska będą coraz bardziej pustoszały. Ważne jest również to, że pediatrów nie ma w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej - ocenił Marek Hok.

Pilotaż - bezpośrednie skierowanie, lepiej sprofilowane świadczenia

Pomysłem na rozwiązanie problemu ma być pilotażowy program, którego założenia przekazała ministrze zdrowia Izabeli Leszczynie dr Aleksandra Sędziak. Podstawową sprawą jest uproszczenie procedur przez bezpośrednie kierowanie. Chodzi o to, żeby lekarz rodzinny nie tylko wystawiał skierowanie, ale i wskazywał, do którego ośrodka powinno się zgłosić dziecko.

- Uzdrowiska są w stanie zapewnić miejsca poprzez nawiązywanie bezpośredniej współpracy z ośrodkami, z klinikami, z oddziałami pediatrycznymi i przychodniami, ale muszą mieć pewność, że te skierowania dotrą właśnie do nich - wskazała konsultant krajowa w dziedzinie balneologii.

- Pozwólcie nam na to, żeby te dzieci mogły bezpośrednio do nas przyjeżdżać. Prowadziliśmy kilkudziesięcioletnią współpracę z ośrodkami klinicznymi - z Kliniką Ortopedii Dziecięcej w Lublinie i z Kliniką Ortopedii Dziecięcej w Rzeszowie. Dzieci stamtąd stanowiły więcej niż połowę tych, które przyjmowaliśmy. Ja nie wiem, czy my to będziemy w stanie odtworzyć, ale jeżeli już, to trzeba spowodować, żeby te dzieci mogły przyjeżdżać bezpośrednio do nas - mówił Sławomir Szczepaniak.

Proponowany pilotaż ma jednak nie ograniczać się tylko do bezpośredniego kierowania pacjentów do leczenia uzdrowiskowego. W założeniach znalazły się również propozycje, odpowiadające współczesnym potrzebom, na przykład tym związanym z problemem nadwagi i otyłości wśród najmłodszych. W programie leczenia ma się więc znaleźć między innymi właściwa dieta. Jeśli chodzi o obawy związane z nauką dzieci, rozwiązaniem mogą być zdalne lekcje.

To już drugie podejście do pilotażu lecznictwa uzdrowiskowego dzieci i młodzieży. Pierwsze było podejmowane w 2023 roku. Ówczesna ekipa rządząca nie była jednak zainteresowana wdrażaniem projektu. - Wysłałam taki pilotaż do Ministerstwa Zdrowia i nie został on wtedy zaakceptowany. Odpowiedź była negatywna, twierdzono, że nie ma takiej potrzeby, proces wdrożenia tego byłby długotrwały i pracochłonny, a może nawet kosztochłonny - powiedziała dr Sędziak.

Czytaj także: