Jak podkreśla komisarz Marcin Świeży, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu, zaatakowany mężczyzna to Paragwajczyk, legalnie mieszkający i pracujący w Polsce.
Policjanci dostali w poniedziałek zgłoszenie o niepokojącym zachowaniu mężczyzny przebywającego w pobliżu placu zabaw na wałbrzyskim Szczawienku. Według zgłaszającego miał on nagrywać bawiące się dzieci.
ZOBACZ MATERIAŁ CZARNO NA BIAŁYM W TVN24+: Kampania strachu
- Policjanci wylegitymowali mężczyznę, a ten udostępnił im telefon. W urządzeniu mundurowi nie znaleźli niepokojących nagrań - relacjonuje komisarz Świeży. Tym samym zgłoszenie nie zostało potwierdzone.
Atak i manifestacja
Kilkadziesiąt minut później policja znów zawitała na teren Szczawienka. Tym razem zgłoszenie było prawdziwe. - Doszło do incydentu z udziałem okolicznych mieszkańców i obcokrajowców mieszkających w jednym z budynków przy ulicy Wrocławskiej. Okazało się, że doszło naruszenia nietykalności cielesnej jednej z osób, obcokrajowca, który trafił do szpitala - opisuje policjant. Cudzoziemiec - ta sama osoba, której dotyczyło wcześniejsze, niepotwierdzone zgłoszenie - nie odniósł poważniejszych obrażeń, a policja zatrzymała w związku z tym zdarzeniem dwie osoby.
Dzień później, we wtorek, przed budynkiem, w którym mieszkają obcokrajowcy, odbyła się antyimigrancka manifestacja kilkudziesięciu osób. Jak przekazał rzecznik, policja nie dopuściła do wejścia na teren obiektu. Nikt nie został zatrzymany, nie odnotowano żadnych zniszczeń. Na nagraniu opublikowanym przez lokalne media widać, że grupa osób zablokowała chodnik i część jezdni przy budynku, odpaliła race i wrzucała płonące przedmioty na posesję. Skandowano też wulgarne hasła.
Komisarz Świeży podkreśla, że w mieście nie ma powodów do niepokoju. Apeluje o spokój i rozwagę.
Dwie osoby z zarzutami
Po wydarzeniach w Wałbrzychu dwie osoby usłyszały zarzuty. Początkowo dotyczyły udziału w bójce, ale w czwartek zostały zmienione.
Wobec mężczyzn, którzy mieli być agresorami, zastosowano dozór policyjny i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego. Prokurator w trakcie analizy materiału dowodowego zdecydował o zmianie charakteru zarzutów. Starszy, 27-letni, odpowie za spowodowanie obrażeń ciała trwających poniżej siedmiu dni, za co grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Młodszy, 22-letni mężczyzna, za naruszenie nietykalności osobistej. Za to przestępstwo grozi kara do roku więzienia. Co do zasady te przestępstwa są ścigane z oskarżenia prywatnego, ale z uwagi na okoliczności sprawy prokurator podjął decyzję o objęciu ich ściganiem z urzędu.
Mężczyźni nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Jak informuje prokuratura, materiał dowodowy nie wskazuje, aby do pobicia doszło na tle narodowościowym.
Postępowanie rozszerzono o wydarzenia, do których doszło przed budynkiem, w którym mieszkają obcokrajowcy. Jak poinformowała prokurator Małgorzata Czajkowska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, postępowanie prowadzone jest w sprawie, a prokurator ma zamiar sprawdzić, czy wygłaszane podczas zbiegowiska treści nie miały charakteru nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym.
Zabezpieczono monitoring, nagrania, a policja ma wytypowanych kilka osób z manifestacji. Niewykluczone są kolejne zatrzymania.
Kto mieszka w budynku przy ulicy Wrocławskiej?
Jak wyjaśnia Andrzej Rąkowski z urzędu miasta w Wałbrzychu, budynek przy ulicy Wrocławskiej 115 od 2018 roku jest własnością prywatną. - Z tego, co wiemy, w ostatnim czasie mieszkają tam pracownicy rotacyjni. Jest tam duża zmienność - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl.
Według informacji przekazywanych przez policję, w budynku mieszkają osoby, które legalnie przebywają i pracują w Polsce. - Mają odpowiednie dokumenty, nie są wrogo nastawieni - zaznacza komisarz Świeży.
Jak ustaliła Olga Mildyn, reporterka TVN24, jedna z firm, która działa na terenie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, w hostelu robotniczym przy ulicy Wrocławskiej lokuje swoich pracowników. - Rozmawiałam z jedną osobą, Ukrainką, która mieszka na tym terenie. Mówiła, że to, co się tutaj działo, było straszne. Mieszka tutaj od dwóch lat i nigdy w życiu nie spotkała się z podobnym poczuciem zagrożenia - relacjonuje Mildyn.
Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej przekazuje, że w budynku mieszkają głównie pracownicy z Ukrainy, którzy pracują w miejscowej strefie ekonomicznej. Jak podkreśla prezydent, z policyjnych statystyk, które pozyskał samorząd, wynika, że w 2024 roku na terenie Wałbrzycha doszło do 1800 zdarzeń, w których przekroczono prawo. Tylko 18 z nich było popełnionych przez obcokrajowców - między innymi Czechów, którzy przekraczali dopuszczalną prędkość.
"Idź na Ukrainę, idź na wojnę"
Nasza reporterka Olga Mildyn rozmawiała z Ukraińcem, który był świadkiem zdarzenia. Mężczyzna niedługo po nim zdecydował się wyprowadzić z hotelu. Dlaczego? Czuł się zagrożony. Podczas rozmowy z naszą dziennikarką przekazywał, że grupa, która zgromadziła się budynkiem, była agresywna i liczyła piętnaście, dwadzieścia osób.
- Dokładnie nie liczyłem. Do mnie mówili: "idź na Ukrainę, idź na wojnę". Krzyczeli, przeklinali - opowiadał mężczyzna.
Dodał, że agresywni mężczyźni chcieli go pobić, ale uniemożliwiła to interwencja policji.
Rzecznik MSWiA: tak kończą się fake newsy
Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. "W Wałbrzychu napadnięto i pobito legalnie przebywającego w naszym kraju obcokrajowca. (...) Tak kończą się fake newsy i szczucie na niewinnego człowieka" - podkreśla.
Autorka/Autor: wini/ tam
Źródło: tvn24.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Telewizja Dami Region/Facebook