Instytut Gallupa, zajmujący się między innymi badaniem opinii społecznej, opublikował raport, według którego aż 9,7 proc. populacji Stanów Zjednoczonych, czyli prawie 1 na 10 Amerykanów, przyznało w latach 2024-25, że kiedykolwiek otrzymało diagnozę nowotworu złośliwego. Amerykańska organizacja zestawia te dane z rokiem 2008-2009, kiedy tylko 7 proc. mieszkańców USA miało za sobą rozpoznanie onkologiczne. Jak wynika z zestawienia, w ciągu ostatniej dekady nastąpił dynamiczny wzrost w tym zakresie.
Najnowsze badanie oparto na ankietach wypełnianych przez pacjentów, nie na rejestrach zachorowań. Czy oficjalne dane potwierdzają, że nowotwory złośliwe stały się już tak powszechne?
Jedna na 20 osób po diagnozie onkologicznej
Według raportu Amerykańskiej Agencji Badań nad Rakiem (American Association for Cancer Research, AACR) w 2011 roku w Stanach Zjednoczonych żyło około 12 mln osób po diagnozie onkologicznej. 1 stycznia 2025 było ich już 18,6 mln, co stanowi około 5,5 procent amerykańskiego społeczeństwa. To czterokrotny wzrost w stosunku do danych sprzed 50 lat. W 2035 roku liczba osób żyjących po rozpoznaniu raka ma dojść do 22 mln. Do 2050 takich osób będzie dwa razy więcej niż teraz.
Europejskie dane z 2020 roku, opublikowane w "Lancet Oncology", mówią o tym, że w Europie jedna na 20 osób, czyli około 5 proc. populacji, miała w ciągu swojego życia zdiagnozowany nowotwór złośliwy.
Jak wygląda sytuacja w naszym kraju? Można to sprawdzić między innymi w raporcie Krajowego Rejestru Nowotworów, który przedstawia dane z 2022 roku. Wynika z nich, że w Polsce około 1,35 mln osób żyje z chorobą onkologiczną, co stanowi 3,58 proc. społeczeństwa.
Dobre i złe wiadomości
To, jak wiele osób żyje dziś po diagnozie raka, nie jest jednoznacznie złą wiadomością. Po części wynika z ogromnego postępu w medycynie.
- Jesteśmy coraz lepsi w diagnozowaniu nowotworów złośliwych. Dostęp do diagnostyki stał się łatwiejszy. Mamy też programy profilaktyczne, dzięki czemu wykrywamy nowotwory wcześniej, na etapie, kiedy lepiej rokują. Kolejną kwestią jest to, że dziś coraz lepiej leczymy raka. Jeszcze 30 lat temu nowotwór przerzutowy był wyrokiem. Dziś coraz więcej nowotworów staje się właściwie chorobami przewlekłymi. Najlepszym tego przykładem jest rak piersi - mówi dr n. med. Paweł Sobczuk, specjalista onkologii klinicznej, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (PTOK).
Poza tym, nasze społeczeństwo się starzeje. Im dłużej żyjemy, tym większe jest ryzyko, że rozwinie się u nas nowotwór złośliwy, nawet potencjalnie niegroźny taki jak rak podstawnokomórkowy skóry. Niepokojący jest natomiast wzrost zachorowań na nowotwory wśród młodych pacjentów, czyli tych przed 50. rokiem życia. Onkolodzy obserwują istotny wzrost rozpoznań między innymi nowotworów przewodu pokarmowego, trzustki, nerki i piersi.
- U kobiet nowotwory są główną przyczyną zgonów w populacji do 60. roku życia. Nie wiemy jeszcze dokładnie, co powoduje, że młodzi ludzie coraz częściej chorują na raka. Znamy czynniki ryzyka takie jak spożywanie żywności ultraprzetworzonej, promieniowanie jonizujące i palenie tytoniu, ale ich skutki zwykle obserwujemy dopiero po wieloletniej ekspozycji - mówi dr Sobczuk, podkreślając, że na razie badania koncentrują się na tym, czy nowotwory u młodych pacjentów różnią się od tych, które występują u osób starszych.
System nie jest gotowy
Kolejną kwestią jest to, że system ochrony zdrowia - ani w Stanach Zjednoczonych, ani w Polsce - nie jest gotowy na opiekę nad zwiększającą się liczbą pacjentów żyjących z chorobą nowotworową.
- Ciągle napływają do nas nowi pacjenci, podczas gdy wielu wcześniej zdiagnozowanych pozostaje przez wiele lat w leczeniu dzięki coraz lepszym możliwościom terapeutycznym. Osoby, które już zakończyły leczenie onkologiczne, też wymagają opieki lekarskiej. Po pierwsze, trzeba kontrolować, czy nie ma u nich nawrotu choroby. Po drugie, często borykają się z różnymi działaniami niepożądanymi leczenia, które mogą być nieodwracalne. Wielu pacjentów po chorobie nowotworowej potrzebuje też opieki psychologicznej. System będzie musiał przystosować się do tego, że coraz więcej osób żyje z chorobą nowotworową, bo inaczej tego nie udźwignie. W naszym kraju mamy zdecydowanie za mało onkologów w stosunku do potrzeb - mówi dr Paweł Sobczuk.
Źródło: Zuzanna Kuffel, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock