- Idzie dobrze, ale trzeba to doprowadzić do końca. Stawką jest całkowity powrót Dawidka do zdrowia - mówi reporter TVN24, który sprawdza, jak przebiega zbiórka na rzecz 2,5-latka z Opola. Chłopiec, by żyć, musi przejść operację w Stanach Zjednoczonych. Brakuje wciąż ponad 300 tysięcy złotych.
Dawid Drapacz ma wadę serca i płuc. Pierwszą operację przeszedł zaledwie dwa tygodnie po urodzeniu. Później przyszedł czas na kolejne. Krótkie pobyty w domu przeplatane były dłuższymi pobytami w szpitalach.
W końcu okazało się, że polscy lekarze nie są w stanie dla chłopca zrobić nic więcej. Także w Europie nie znaleziono specjalisty, który podjąłby się rekonstrukcji maleńkich tętniczek płucnych Dawida. Pomoc dla 2,5-latka znalazła się w Stanach Zjednoczonych. To właśnie tu może przejść operację, która uratuje mu życie. Bez niej może się udusić.
Mają dużo, ale wciąż za mało
Operacja w amerykańskim Stanford kosztuje ponad pięć milionów złotych. Ogromna kwota przekracza możliwości finansowe rodziców. Stąd zbiórka na portalu siepomaga.pl. Przy pomocy całej rzeszy ludzi udało się zebrać ponad 4,6 mln złotych. - Zdarzył się cud. Mamy do uzbierania jeszcze ponad 600 tysięcy złotych. Dla nas to duża kwota, choć w porównaniu z tym co już udało się zebrać to koniuszek. To zasługa ludzi dobrych serc, którzy nas wsparli, którzy chcą i pragną nam pomóc - mówi pani Elżbieta, mama chłopca.
6 sierpnia przed godziną 16 udało się uzbierać ponad 90 proc. potrzebnej kwoty. - Idzie dobrze, ale trzeba to doprowadzić do końca. Stawką jest całkowity powrót Dawidka do zdrowia - podkreśla Tomasz Kanik, reporter TVN24.
Zbiórkę można wesprzeć tutaj.
Dawid z rodzicami mieszka w Opolu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | K. Połosak