25 lata, a nie 14 spędzi w więzieniu Artur W. oskarżony o zabójstwo 15-latki z Krapkowic. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił wyrok sądu niższej instancji. Nie miał wątpliwości, że był "rażąco niski", a apelacja obrony, która chciała złagodzenia kary "nie mogła zostać uznana za słuszną". Wyrok jest prawomocny.
Jednak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie miał wątpliwości, że kara dla W. jest zbyt niska. I zdecydował, że wyrok zmieni. Arturowi W. wymierzono karę 25 lat pozbawienia wolności.
- Apelacja obrońcy nie mogła zostać uznana za słuszną. Nawet zeznania oskarżonego nie pokrywają się z wersją, że nie chciał zabić. Oskarżony nie miał wątpliwości, co stanie się z pokrzywdzoną. Nie można więc rozstrzygać na jego korzyść - uzasadniała sędzia sprawozdawca Edyta Gajgał. I dodawała: oskarżyciele mają rację, że kara była rażąco niska.
Wysoka szkodliwość społeczna, sprawca zdemoralizowany
Sędzia podkreślała też, że oskarżonemu "było wszystko jedno, czy pokrzywdzona żyje, czy nie". - Wrzucił ją do kanału więc sąd uznał, że oskarżony godził się na śmierć dziewczyny przez utonięcie, bo komora była wypełniona. Zamiar ewentualny był tu niemal styczny z zamiarem bezpośrednim, więc szkodliwość społeczna jest tu wysoka - mówiła sędzia.
Sąd zauważał też, że W. mimo młodego wieku jest zdemoralizowany, a szansę na zmianę biegli ocenili jako nikłe. - Nie było przeszkód, by ocenić czyn jakiego się dopuścił jako czyn popełniony przez dorosłego. Na oskarżonego nie działały środki, które stosowali rodzice i wychowawcy. Kara jest najsurowsza z możliwych w tym przypadku. Jedynie słuszna i jedynie sprawiedliwa - mówiła sędzia.
Sąd przytaczał też jak w dniu dokonania zabójstwa zachowywał się W. Tego dnia miał pić alkohol, zażył też narkotyki. Po powrocie do domu umył się, przebrał i czyścił ślady krwi z kurtki - wszystko to, jak mówiła sędzia, świadczyło przeciwko mężczyźnie.
Podczas ogłaszania wyroku Artur W. był obecny na sali. Decyzja Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu jest prawomocna.
"Widzę jego puste oczy, tam nie ma skruchy"
Rodzice Wiktorii po ogłoszeniu decyzji mówili o uldze. Jednak przyznawali, że dla nich to nie koniec sprawy. - Od początku uważaliśmy, że on nie był sam, że ktoś mu pomógł. Będziemy walczyć o to, by się dowiedzieć, kto to był - powiedziała matka zamordowanej nastolatki.
W. przeprosił rodziców dziewczyny za to, co zrobił. Jednak ich zdaniem 18-latek nie czuje skruchy. - Widzę jego puste oczy, tam nie ma skruchy. Gdyby ją czuł to powiedziałby prawdę, a tego nie zrobił - stwierdziła kobieta.
Prokurator nie ukrywał satysfakcji z decyzji sądu, bo właśnie o taką karę oskarżyciel publiczny wnioskował. Pytany był jednak o to, czy badany był wątek tego, że W. nie był sam. - Na dzień dzisiejszy sprawca był jeden. Jeśli pojawią się nowe okoliczności to na pewno postępowanie będzie prowadzone. W toku śledztwa były rozpatrywane różne wersje, które do dnia dzisiejszego się nie potwierdziły - skwitował Zbigniew Jaworski z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.
Trzy odwołania
Sprawa zabójcy Wiktorii z Krapkowic wróciła na wokandę, bo od wyroku odwołały się wszystkie strony uczestniczące w procesie. Decyzja opolskiego sądu nie usatysfakcjonowała prokuratury, która dla mężczyzny domagała się najwyższego możliwego w jego przypadku wyroku. Oskarżony w momencie popełnienia zbrodni nie miał ukończonych 17 lat dlatego za zabójstwo groziło mu maksymalnie 25 lat więzienia.
Pełnomocnik rodziny dziewczyny złożył apelację, bo uznał, że kara jest "rażąco łagodna w stosunku do stopnia winy". Natomiast obrońca W. wniósł o zmianę kwalifikacji czynu i zmianę wyroku. Obrona miała nadzieję, że W. nie będzie odpowiadał za zabójstwo, a za rozbój i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W takim wypadku mężczyzna mógłby spędzić za kratami 8 lat. Czytaj więcej na ten temat
Na pierwszym posiedzeniu Sądu Apelacyjnego sędzia podkreślił, że "chce zastanowić się nad kwestiami proceduralnymi". Ogłoszenie wyroku odroczył na 11 stycznia.
Zaatakował, bo chciał zabrać telefon
7 marca 2015 roku rodzice po raz ostatni widzieli swoją córkę żywą. 15-letnia Wiktoria poszła odprowadzić swoją koleżankę. By wrócić do domu musiała pokonać ok. 4-kilometrową trasę. Jednak na drodze stanął jej Artur W. 17-letni wówczas chłopak zobaczył, że dziewczyna ma w ręce telefon. Miał sobie wymyślić, że zabierze jej aparat.
W rozmowie z prokuratorem wyjaśniał, że gdy Wiktoria znajdowała się na torowisku postanowił wyrwać jej telefon. Jednak dziewczyna postawiła mu się, nie chciała oddać swojej własności. Wydarzenia, zgodnie z tym co ustalili śledczy, potoczyły się bardzo szybko: W. miał odepchnąć Wiktorię, a ona się przewróciła i uderzyła głową o betonowe podkłady. Chłopak zabrał telefon i uciekł w stronę domu. W pewnym momencie zawrócił. Wiktoria leżała w tej samej pozycji.
Żywą dziewczynę wrzucił do ścieków
Jak podczas mowy końcowej przed opolskim sądem mówiła prokurator chłopak miał spanikować i uznać, że dziewczyna prawdopodobnie nie żyje. Swoich przypuszczeń jednak nie sprawdził. Zamiast tego zaczął szukać miejsca w którym najlepiej dałoby się ukryć ciało. Wciąż żywą nastolatkę zaciągnął na teren przepompowni ścieków.
Zdaniem oskarżyciela tam wrzucił Wiktorię do kolektora ściekowego, zamknął klapę i odszedł. Wciąż miał przy sobie telefon na którym tak bardzo mu zależało. Jednak w drodze do domu wrzucił go do kratki ściekowej. Prokuratura nazwała działanie W. "działaniem z niskich pobudek, z chęci niewielkiego wzbogacenia się". Wartość telefonu przez który zginęła nastolatka oszacowano na ok. 400 złotych. Czytaj więcej o ustaleniach prokuratury
Poszukiwania i makabryczne odkrycie
Rodzina Wiktorii rozpoczęła poszukiwania córki. Do akcji włączyli się mieszkańcy Krapkowic. Zaginionej szukali policjanci. Kilkanaście dni później na ciało młodej kobiety natknęli się pracownicy przepompowni. Jej tożsamość potwierdziły dopiero badania DNA.
- Zabójca mojej córki nie jest człowiekiem. Powinien zostać skazany na karę śmierci - mówiła wówczas matka dziewczyny. Sprawca jeszcze przez kilka tygodni był nieuchwytny. W końcu w sprawie zatrzymano Artura W., mieszkańca sąsiedniej miejscowości. Ten usłyszał najpierw zarzut rozboju i ciężkiego uszkodzenia ciała, w wyniku którego doszło do śmierci dziewczyny. Wówczas dowody miały nie wskazywać na to, że chciał zabić. Kilka miesięcy później zarzuty zmieniono.
Wyrok ws. Artura W. ma zapaść przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu:
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24