W 2023 roku z usług Kolei Dolnośląskich skorzystało ponad 19 milionów osób. Rekordowe wyniki dotyczą większości polskich przewoźników. Po pandemii COVID-19 ludzie zaczęli więcej podróżować. Widoczny również jest pozytywny wpływ przewrócenia połączeń. Zdaniem eksperta, jednym z podstawowych problemów kolei na Dolnym Śląsku jest brak miejsc.
W ubiegłym roku Koleje Dolnośląskie świętowały 15-lecie swojego istnienia. W 2023 roku z ich pociągów skorzystało 19 182 644 pasażerów. Na początku swojej działalności spółka zaczynała od pięciu pojazdów spalinowych, a w 2009 roku, pierwszym pełnym roku swojego funkcjonowania, sprzedała ponad 300 tysięcy biletów.
Najwięcej pasażerów Koleje Dolnośląskie odnotowały na trasie Wrocław – Legnica. W 2023 roku skorzystało z niej ponad 795 tys. pasażerów. Na drugim miejscu wśród najpopularniejszych tras jest Kąty Wrocławskie – Wrocław, z niej skorzystało 547 829 pasażerów. Trasą Wałbrzych – Wrocław jeździło 537 987 pasażerów.
Relacja Wrocław – Jelcz-Laskowice uplasowała się na czwartym miejscu w rankingu najczęściej wybieranych tras, skorzystało z niej 525 tysięcy pasażerów. Piąte miejsce w zestawieniu zajmuje natomiast trasa Trzebnica – Wrocław, na której podróżowało 405 tysięcy osób.
Większość polskich przewoźników odnotowała wzrost liczby pasażerów w porównaniu z okresem pandemii COVID-19.
- Przede wszystkim należy mówić o trendzie, który dotyczy generalnie polskiej kolei. Rzeczywiście Koleje Dolnośląskie należą do tej większości przewoźników, którzy w 2023 roku odnotowali rekordowe wyniki od czasu utworzenia tych spółek. Tak samo takie rekordy odnotowały Łódzka Kolej Aglomeracyjna czy Koleje Wielkopolskie – mówi w rozmowie z tvn24.pl Karol Trammer, redaktor naczelny dwumiesięcznika "Z biegiem szyn".
Więcej ludzi na Dolnym Śląsku może podróżować
Jak dodaje, jeśli chodzi o wynik Kolei Dolnośląskich za zeszły rok, należy tutaj oceniać pozytywny wpływ przywracania połączeń na linie wcześniej nieczynne. Jest to element szerszej polityki województwa dolnośląskiego.
– W ostatnich latach pociągi wróciły m.in. do Lubina, Bielawy, Chocianowa, Świeradowa-Zdroju, Mirska i Sobótki, a autobusy Kolei Dolnośląskich – do Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Sycowa i Góry. Blisko 200 tys. Dolnoślązaków odzyskało dostęp do wysokiej jakości transportu publicznego i nie jest już wykluczonych komunikacyjnie. Odpłacają Kolejom Dolnośląskim zaufaniem, bo coraz liczniej korzystają z usług najlepszego przewoźnika regionalnego w Polsce – informuje Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego.
Jak informuje Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich, Dolnoślązacy wsiadają do pociągów KD średnio 7 razy w roku w przeliczeniu na osobę.
Każdy nowo otwarty kierunek pozwala kilku tysiącom pasażerów miesięcznie skorzystać z połączenia kolejowego.
- Jeżeli kolej wraca do takich ośrodków, jak Bielawa, Lubin czy Świeradów-Zdrój, to staje się środkiem transportu dla kolejnych mieszkańców regionu. Kluczową kwestią jest to, że jeżeli mamy dużo połączeń, to korzysta z kolei dużo pasażerów. Rzeczywiście Koleje Dolnośląskie charakteryzują się tym, że na większości tras - jak na polskie standardy - mają stosunkowo dużą liczbę połączeń – podkreśla Karol Trammer.
W Góry Izerskie koleją
W okresie od 10 do 31 grudnia 2023 roku podróż w Góry Izerskie na linii do Świeradowa-Zdroju odbyło ponad 6 tysięcy pasażerów.
– Każdy kierunek, który likwidowano bez opamiętania na przełomie wieków, jest ważny. Kolej działa jak krwioobieg w organizmie – dowóz pasażerów z linii peryferyjnych do kolejowych magistrali powoduje, że cały system funkcjonuje prawidłowo. Od pięciu lat mocno stawiamy na poprawę oferty kolejowej na Dolnym Śląsku i co roku widzimy wzrost liczby pasażerów. Podróże pociągiem są najwygodniejsze i najszybsze – mówi Tymoteusz Myrda, członek zarządu województwa odpowiedzialny za kolej.
Koleje Dolnośląskie planują połączenia z nowymi miejscowościami
W ciągu kilku najbliższych lat kolej na Dolnym Śląsku ma dotrzeć między innymi do takich miejscowości, jak Syców, Stronie Śląskie i Góra, które leżą przy liniach kolejowych czekających na rewitalizację. W ramach programów rządowych pociągi mają dojechać do Lwówka Śląskiego, Złotoryi i Bogatyni.
Jak zaznacza Wojciech Zdanowski, wiceprezes Kolei Dolnośląskich, "między Wrocławiem a Legnicą oraz Wrocławiem a Jelczem-Laskowicami dobowa liczba par połączeń to ponad 30. Mieszkańcy nauczyli się więc, że gdy idą na dworzec, to praktycznie zaraz przyjeżdża pociąg. W innych kierunkach z Wrocławia przekraczamy lub zbliżamy się do 20 par połączeń na dobę. Tak działa kolej w krajach, w których uważa się ją za najlepszą w Europie, i to do tych standardów mierzymy".
Planowane rewitalizacje linii sprawią, że jedyną dolnośląską stolicą powiatu pozbawioną połączenia kolejowego będą Polkowice. Ale i tutaj coraz głośniej mówi się o przywróceniu połączeń.
CZYTAJ TEŻ: Schronisko Samotnia będzie miało nowego dzierżawcę. Rodzina Siemaszków odchodzi po prawie 60 latach
W godzinach szczytu w pociągach zaczyna brakować miejsc
Zdaniem Karola Trammera, autora książki "Ostre cięcie. Jak niszczono polską kolej", jednym z podstawowych problemów — wiążącym się bezpośrednio z dużą liczbą pasażerów — jest klęska urodzaju. Głównie na trasach zbiegających się we Wrocławiu. Już nie tylko w godzinach szczytu w pociągach zaczyna brakować miejsc.
- Na przykład, kiedy rusza pociąg z Wrocławia w kierunku Legnicy, zdarza się, że pasażerom trudno się zmieścić, a na pewno duża część osób musi podróżować na stojąco. To jest problem związany zarówno z liczbą składów, które mogą obsłużyć połączenia, ale także z czynnikami zewnętrznymi, mianowicie parametrami i przepustowością sieci kolejowej zarządzanej przez PKP Polskie Linie Kolejowe - dodaje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MOZCO Mateusz Szymanski / Shutterstock