Sąd Najwyższy zajął się sprawą kary dla mężczyzny skazanego za wielokrotne gwałty na 10-latce. Wszystko po tym, jak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał, że pedofil za kratami powinien spędzić siedem lat. Powoływał się przy tym między innymi na wcześniejszą niekaralność mężczyzny. Wyrok został uchylony.
Artur B. przez ponad rok - od lutego 2010 do 23 lutego 2011 roku - molestował 10-letnią dziewczynkę. B. był partnerem ciotki dziecka. Mieszkali w tym samym domu. 10-latkę wykorzystywał, gdy byli w domu sami. Jak ustaliła prokuratura, a później potwierdził to sąd, 40-letni wówczas mężczyzna przemocą zmuszał dziewczynkę do seksu i do poddania się czynnościom seksualnym.
Liścik zostawiony pod poduszką dał początek śledztwu
Sprawa wyszła na jaw, gdy po roku dziecko trafiło do szpitala. O tym, co ją spotkało, opowiedziała koleżance ze szpitalnej sali. Pacjentka miała nikomu nie powtarzać historii. Jednak słowa nie dotrzymała. Dramat 10-latki opisała w liściku, który zostawiła pod poduszką. Znalazł go lekarz. O sprawie poinformowano śledczych.
Wtedy B. uciekł z domu, w którym mieszkała jego ofiara i jej rodzina. Jednak wrócił po jakimś czasie. Nożem zaatakował dziadka 10-latki, bo ten nie chciał wpuścić go do domu. Napastnik uciekł. Rozesłano za nim list gończy. Został zatrzymany niemal po czterech latach, a pod koniec 2017 roku zasiadł na ławie oskarżonych.
Najpierw 13 lat, a później siedem
Taka decyzja nie spodobała się między innymi ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. - Takie obniżenie kary, taka wspaniałomyślność i łaskawość jest rzeczą bulwersującą – oceniał minister. I zapowiadał, że prokuratura złoży w tej sprawie kasację do Sądu Najwyższego.
"Sąd apelacyjny przecenił wyeksponowane przez siebie okoliczności łagodzące"
Sąd Najwyższy zajął się sprawą 8 lipca 2020 roku. Uwzględnił kasację i uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. A to oznacza, że ten będzie musiał raz jeszcze zająć się sprawą Artura B.
- Doszliśmy do takiego stwierdzenia, że sąd apelacyjny przecenił wyeksponowane przez siebie okoliczności łagodzące, nadając im rangę, a nadanie tej rangi nie było uprawnione i właściwe. Nie można było bowiem dowodzić, że okoliczności łagodzące mogły znacznie przeważać nad obciążającymi – mówił w uzasadnieniu po rozpoznaniu kasacji sędzia SN Marek Pietruszyński.
Jedną z okoliczności łagodzących, na jaką powoływał się wrocławski sąd, była wcześniejsza niekaralność Artura B. Jak jednak wywodził w uzasadnieniu wyroku SN, dotychczasowa niekaralność mogłaby być okolicznością łagodzącą w przypadku sprawcy czynu incydentalnego, "pod wpływem zbiegu okoliczności", a nie kiedy sprawca "działa w sposób przemyślany, przez dłuższy okres czasu, systematycznie".
Źródło: PAP, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock