Słaba dostępność węgla w składach i zaporowa cena sprawiła, że odżył problem biedaszybów - ustalili reporterzy "Uwagi!" TVN. Dziennikarze dotarli do osób, które wydobywają węgiel z kilkumetrowych, niezabezpieczonych dołów grożących zawaleniem. - Jeszcze niedawno zasypywaliśmy do pięciu wyrobisk rocznie. W tym roku było już ich kilkanaście - przyznaje Edward Szewczak, rzecznik magistratu w Wałbrzychu.
Ziemia jest podmokła. Kiedy ekipa "Uwagi! TVN" znajduje się przy zejściu do kilkumetrowego dołu, konstrukcja się ugina. To jeden z czynnych biedaszybów, czyli kilkumetrowych dołów, z których wydobywany jest węgiel. W latach 90. była to prawdziwa plaga: niezabezpieczone wyrobiska stawały się grobem dla pracujących na dole kopaczy, którzy mogli zostać łatwo przysypani. Mimo niebezpieczeństwa, proceder trwał. Potem - jak tłumaczy Edward Szewczak, rzecznik magistratu w Wałbrzychu - stał się marginalny. Niestety, to się właśnie zmienia.
- Do niedawna zabezpieczaliśmy dwa, trzy do pięciu wyrobisk rocznie. Tylko w tym roku zabezpieczyliśmy już ich kilkanaście - opowiada rzecznik magistratu.
Jak przyznaje, do niebezpiecznego procederu ludzi popycha niska dostępność węgla i wysoka, dla wielu zaporowa cena.
- Nielegalne wydobycie węgla jest niebezpieczne na kilku poziomach. Przede wszystkim stanowi zagrożenie dla pracujących w dole ludzi. Węgiel znajduje się cztery, pięć metrów pod ziemią. Do biedaszybu mogą też wpaść nieświadomi przechodnie, spacerowicze czy grzybiarze. Do dołów wpada też zwierzyna - mówi Szewczak.
Wałbrzych stara się walczyć z problemem. Szukają wyrobisk, zasypują biedaszyby
Rzecznik opowiada, że miasto stara się walczyć z coraz bardziej widocznym problemem. Nielegalnych wyrobisk wyszukują strażnicy miejscy w czasie wspólnych patroli z policją.
- Kiedy znajdziemy wyrobisko, osoby pracujące uciekają. Oczywiście zasypujemy biedaszyb. Problem w tym, że świeżej ziemi łatwo się pozbyć i zasypane biedaszyby są odkopywane - przyznaje Szewczak.
Czytaj też: Próbuje kupić węgiel od lipca. "Udało mi się być zalogowaną i zobaczyć dostępny produkt"
Opowiada, że osobom nielegalnie wydobywającym węgiel grozi do 500 złotych mandatu. To jednak nie kara finansowa najbardziej odstrasza kopaczy z biedaszybów.
- Najbardziej boją się, że mogą stracić urobek, efekt całonocnej pracy. Może też nastąpić konfiskata narzędzia przestępstwa, czyli samochodu, na który ładowany był węgiel - mówi rzecznik.
"Telefony się urywają"
Reporterzy "Uwagi!" TVN dotarli do mężczyzny, który wydobywa węgiel z biedaszybu. Opowiada, że po surowiec z nielegalnego źródła sięgają nie tylko najbiedniejsi.
- Wszyscy kupują (…) jest zapotrzebowanie. Ludzie szukają, dzwonią po rodzinie, jak ktoś ma kopacza wśród bliskich. Nawet na forach piszą - opowiada.
Dziennikarzom udało się też dotrzeć do kobiety, która sprzedaje węgiel z biedaszybów. Opowiada, że w ciągu jednej nocy czasami udaje się wydobyć nawet do trzech ton.
- Zależy to od dnia, ale dwie tony spokojnie - mówi kobieta.
Dodaje, że zainteresowanie jest gigantyczne. Za 50-kilogramowy worek węgla chętni płacą 75 złotych.
- Telefony się urywają. Jednego dnia mam z 50 telefonów - opowiada.
Informatorzy "Uwagi!" TVN opowiadają, że nielegalne szyby są bardzo intensywnie eksploatowane:
- Ostatnio, jak był sygnał, że jedzie policja to ze środka biedaszybu wybiegło z 20 osób. Myślałem, że tam jedna pracuje. A tu 20. Jak dzieci z nory - opowiada rozmówca "Uwagi!" TVN.
Źródło: Uwaga! TVN, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN