Niektórzy samorządowcy - jak ci z Poznania - uważają, że zaproponowane ceny za energię elektryczną są nieporozumieniem. Inni - jak ci w Koszalinie - rozpaczliwie szukają oszczędności. Jeszcze inni - jak w przypadku Bydgoszczy - mają wątpliwości, czy przetargi na zakup prądu odbywają się uczciwie. Już teraz wiadomo, że samorządy za prąd będą musiały zapłacić kilka razy więcej niż do tej pory. W rekordowym Piotrkowie Trybunalskim, rachunki mają poszybować dziesięciokrotnie.
Piotr Krzystek, prezydent Szczecina mówi wprost o "dojeżdżaniu samorządów". W mieście za prąd trzeba będzie bowiem zapłacić blisko cztery razy więcej, niż dotąd. W tym roku za dostawy energii dla trzech spółek (Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, Tramwajów Szczecińskich oraz Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego) Szczecin płacił około 34 miliony złotych. W przyszłym miałoby to być o 85 milionów więcej. A to nie koniec, bo miasto nie otworzyło jeszcze kopert przetargu dla największej grupy zakupowej, obejmującej m.in. szkoły i instytucje kultury. Ma na to czas do października.
W dużo lepszej sytuacji jest oddalony o 170 kilometrów Szczecinek. Podwyżek na razie nie będzie, bo - jak tłumaczy Mateusz Ludewicz, rzecznik prasowy magistratu - miasto podpisało dwuletnią umowę, był ogłoszony przetarg i przez rok Szczecinek będzie jeszcze korzystać ze starej umowy.
Koszalin musi podpisać nową umowę i tamtejsi samorządowcy już zapowiadają szukanie oszczędności. Oferta na zakup energii elektrycznej na przyszły rok opiewa na kwotę 63 milionów złotych. To ponad cztery razy więcej niż w tym roku. Samorządowcy przyznają, że spodziewali się podwyżki, ale nie tak dużej. Zapowiadają, że drożyzna może wymusić wyłącznie niektórych lamp ulicznych, rezygnację z włączenia świątecznych iluminacji; od poniedziałku o godzinę skrócony zostanie też czas, w którym działa park wodny.
Cztery razy więcej za prąd w przyszłym roku ma płacić też Kołobrzeg. Cena za dwuletnie dostarczanie energii poszybowała z 2,7 milionów złotych na 9 milionów złotych w skali dwóch lat. W tegorocznym przetargu najkorzystniejsza była oferta dostawcy Energa-Obrót. Najdroższy z oferentów proponował natomiast 13 milionów złotych za dwa lata.
Przenosimy się do Trójmiasta. Samorządowcy z Gdańska i Sopotu na razie nie wiedzą, czy i o ile będzie drożej. Stawki poznają dopiero pod koniec września, kiedy otwarte zostaną oferty. Za sobą mają to urzędnicy z Gdyni. Oferta operatora Energa-Obrót jest ponad pięć razy wyższa od tego, co płacili w roku 2022. Jeśli zostałaby przyjęta, to z 461 złotych płaconych w tym roku za megawatogodzinę, to w przyszłym trzeba by było zapłacić 2450 złotych. Kwota zaproponowana przez oferenta przekracza wysokość oszacowania przez władze Gdyni.
Cztery razy więcej za prąd - według prognoz - zapłacić ma też samorząd w Gorzowie Wielkopolskim. W Poznaniu podwyżki wywołały szok tak duży, że miasto planuje unieważnić przetarg na dostawę prądu. Zgodnie z wynikami dotychczasowego postępowania miasto miałoby zapłacić za energię 409 milionów złotych, czyli niemal pięciokrotnie więcej niż obecnie. Prezydent Jacek Jaśkowiak stawki nazwał "spekulacyjnymi". Z wizją podobnej, pięciokrotnej podwyżki muszą się też mierzyć samorządowcy w Gnieźnie i Bydgoszczy, gdzie właśnie przygotowywane jest nowy przetarg. Prezydent miasta liczy na to, że tym razem przystąpi do niego więcej niż jedna państwowa spółka energetyczna, a ceny będą bardziej rozsądne, bo - jak przekonuje prezydent Rafał Bruski - 500 procent podwyżki "nijak ma się do rzeczywistości":
- Inflacja nie jest aż tak duża, a ceny prądu na giełdach, a więc tego, który można kupić od ręki, są zdecydowanie niższe niż te, które miastu zaproponowała państwowa spółka - wskazuje prezydent. Samorządowiec dzieli się w rozmowie z tvn24.pl wątpliwościami, czy przetargi na zakup prądu odbywają się uczciwie:
- Dlaczego jest tak, że do przetargów przystępują po jednej państwowej spółce, no i dlaczego te ceny są tak bardzo wysokie? - pyta prezydent.
Nowe, drakońskie stawki uderzą też w składających się na miejski budżet w Toruniu, gdzie cena energii ma podskoczyć sześciokrotnie. W ubiegłym roku za kilowatogodzinę płacono tam 30 groszy. W pierwszym kwartale tego roku cena wynosiła 59 groszy, a w trzecim kwartale tego roku już 1,02 zł. Teraz miasto jest w trakcie przetargu na czwarty kwartał - prezydent miasta liczy, że trzeba będzie zapłacić już 1,9 złotego.
Podobnie jak w Poznaniu, z wynikami przetargu na dostarczanie energii nie mogą pogodzić się samorządowcy w Olsztynie. W postępowaniu na zasilanie budynków dla grupy zakupowej, w której jest miasto ceny wzrosły ponad pięciokrotnie (o 540 procent). Koszt oświetlenia ulicznego poszybował z kolei o 380 procent. Zdaniem prezydenta Olsztyna, Piotra Grzymowicza podwyżka jest "nie do zaakceptowania". Nowe postępowanie powinno zostać ogłoszone pod koniec września, a jego rozstrzygnięcie ma nastąpić pod koniec listopada.
O "wyroku dla samorządu" mówią z kolei w Radomiu. Miasto może za prąd w przyszłym roku zapłacić dziewięć razy więcej. Miasto dostało tylko jedną ofertę na dostawę energii elektrycznej. "To rozbój w biały dzień i wyrok na samorząd. Tylko za oświetlenie ulic mielibyśmy zapłacić o 65 milionów złotych drożej. To więcej niż wydajemy łącznie na radomską kulturę i sport. Apeluję do rządu i zarządu Enei o opamiętanie. Nie napychajcie swoich kieszeni kosztem miasta i jego mieszkańców!" - bił na alarm na Facebooku wiceprezydent Radomia, Mateusz Tyczyński.
Największa w Polsce Warszawa za prąd będzie musiała płacić niemal trzy razy tyle, co dotąd. Jak przekazała Monika Beuth, rzeczniczka stołecznego ratusza, rachunki za prąd wzrosną o 280 procent. - To rezultat przetargu Warszawskiej Grupy Zakupowej, który zapobiegliwie rozstrzygnięty został wcześnie, jeszcze przed wakacjami - poinformowała Beuth. Podkreśliła, że gdyby przetarg był rozstrzygany teraz, podwyżka byłaby wyższa. W skład Warszawskiej Grupy Zakupowej wchodzi około 850 miejskich instytucji, w tym również Metro Warszawskie oraz Tramwaje Warszawskie.
Przetargu na energię nie będzie rozpisywać za to Białystok. Miasto - jak przekazuje Agnieszka Zabrocka z białostockiego magistratu - kupuje energię elektryczną i gaz na Towarowej Giełdzie Energii w najdogodniejszym terminie, w zależności od tego, kiedy cena jest najniższa. - Miasto nie zawiera kontraktu z dostawcą na cały rok, tylko kupuje energię w transzach, dlatego trudno nam oszacować, jakie koszty poniesiemy - przekazuje Zabrocka. Miasto spodziewa się, że na zakup trzeba będzie przeznaczyć dwukrotnie więcej, niż w tym roku.
Pięć razy więcej za prąd miał płacić Wrocław. W przetargu na przyszły rok wpłynęła tylko jedna oferta - od PGE Obrót - na kwotę 405 milionów złotych, co stanowi podwyżkę o ponad 500 procent rok do roku. Przetarg został unieważniony, ale już przed rozstrzygnięciem kolejnego prezydent Jacek Sutryk mówi o konieczności oszczędzania: zapowiada, że w ramach szukania oszczędności miasto nie zorganizuje imprezy sylwestrowej na Rynku i zrezygnuje też z kilku innych wydarzeń.
Łódź jeszcze nie wie, z jakimi stawkami będą musieli zmierzyć się mieszkańcy. W tym roku za jedną megawatogodzinę trzeba było zapłacić 509,3 zł. Według wyliczeń radnych - biorąc pod uwagę szacowany wzrost cen prądu - w 2023 roku miasto na ten cel musi zabezpieczyć w budżecie od 228 do 262 milionów złotych. Dla porównania - w tym roku wydano na ten cel 58 milionów złotych. Łódź - podobnie jak wiele innych samorządów - kupuje prąd w ramach grupy zakupowej.
Rekordowe - dziesięciokrotne wzrosty szykują się w Piotrkowie Trybunalskim. Jedyny dostawca energii, który przystąpił do przetargu ogłoszonego przez grupę zakupową, w skład której wchodzi między innymi miasto i starostwo, zaoferował cenę o 1040 procent wyższą od dotychczasowej. Ireneusz Czerwiński, sekretarz Zarządu Powiatu Piotrkowskiego mówi o "niezrozumiałym podejściu" rządowej agencji energetycznej, która oferuje takie kwoty. Tutaj też - jak we Wrocławiu czy Poznaniu - odbędzie się nowy przetarg.
Nowy przetarg na zakup energii elektrycznej zapowiadają też w Sandomierzu. Samorządowcy skupieni w Sandomierskiej Grupie Zakupowej nie zaakceptowali nowych cen za prąd, którą zaporponował jedyny oferent w przetargu: firma Tauron. Złożona oferta jest prawie osiem razy wyższa od obecnie obowiązującej. Do tej pory płacili rocznie ponad 5 milionów złotych, teraz zaoferowano im ofertę na ponad 39 milionów złotych. Marcin Piwnik, starosta sandomierski apeluje do premiera o zamrożenie ceny energii i wyraża zdziwienie, skąd tak wysokie ceny w sytuacji, kiedy "firmy energetyczne odnoszą bardzo duże zyski".
Również Tarnów szykuje się na rozpaczliwe szukanie oszczędności. Według prognoz, miasto w przyszłym roku wyda na zakup energii elektrycznej dla swoich jednostek 49 milionów złotych. To prawie o 30 milionów więcej niż w bieżącym roku.
Przemyśl też musi wybrać nowego dostawcę energii elektrycznej, ale nie jest to łatwe. Z oferty, która spłynęła do miasta wynika, że koszt jednej megawatogodziny ma wzrosnąć z 300 do 2200 złotych. - Za samo oświetlanie ulic dotąd płaciliśmy około dwóch milionów złotych. Jeżeli zawarlibyśmy umowę na zaporponowanych warunkach, koszt wzrósłby siedmiokrotnie - przekazuje Witold Wołczyk z przemyskiego magistratu.
Umowę na przyszły rok udało się zawrzeć za to w Zamościu. Będzie niemal trzykrotnie drożej, niż obecnie. Piotr Orzechowski, zastępca prezydenta miasta przekazuje, że podpisana została umowa z PGE Obrót. Zasilanie miejskiej infrastruktury technicznej, na którą składa się oświetlenie uliczne, parkowe i iluminacja budynków będzie kosztować 7 mln 858 tysięcy złotych. W tym roku było to 2 mln 745 tysięcy złotych.
Operatorzy: kto płacił mniej, bardziej odczuje zmiany
Jak to się dzieje, że miasta otrzymują tak bardzo różniące się oferty od operatorów? Piotr Ludwiczak z firmy Enea przekazuje, że oferty dla samorządów są w rzeczywistości zbliżone, a różnice wynikają z "efektu bazy":
- Chodzi o różne parametry w dotychczasowych umowach i tych wynikających z obecnych warunków. Dotychczasowe umowy były również zawierane przez samorządy na warunkach rynkowych, które też się zmieniały, choć nie tak dynamicznie i skokowo, jak w ostatnich miesiącach. Samorządy, które wcześniej miały niższe stawki odczuwają dziś większą zmianę - przekazuje Ludwiczak.
W swoim komunikacie wskazuje, że duże podwyżki są konsekwencją kryzysu energetycznego w Europie, który rozpoczął się wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę.
- Istotnie na ceny energii wpływają również wysokie koszty cen emisji CO2 w UE. Obecnie ceny zmieniają się z dnia na dzień. Wyzwaniem jest bardzo duża zmienność cen na giełdzie oraz rekordowo niskie obroty. Zakup energii w celu zabezpieczenia warunków umowy rozciąga się w czasie, co powoduje, że w cenie energii elektrycznej kalkulowane jest ryzyko zmiany cen - podkreśla Piotr Ludwiczak.
W podobny sposób podwyżki tłumaczy prezes Tauronu, Paweł Szczeszek. Mówi o bardzo wysokich cenach węgla, które przenoszą się na koszt uzyskania energii. Dementuje, jakoby w spółkach energetycznych pojawiały się wysokie zyski:
- To jest niezrozumienie sytuacji. Nasze marże są bliskie zeru - zapewniał Szczeszek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock, tvn24.pl