Symbol potęgi przegrał z pogodą. Historia wrocławskiej Iglicy

Iglica stanęła przed Halą Ludową w 1948 r.
Iglica stanęła przed Halą Ludową w 1948 r.
Źródło: Wratislaviae Amici
Powstała tuż po II wojnie światowej, jako symbol silnej Polski. Wrocławska Iglica miała zachwycać nie tylko swoją wielkością, ale także światłem odbijanym przez lustra na jej wierzchołku. Plany pokrzyżowała... pogoda.

W 1948 r. we Wrocławiu zorganizowano słynną Wystawę Ziem Odzyskanych, czyli cykl propagandowych imprez i prezentacji pokazujących możliwości odbudowy odzyskanych po wojnie terenów.

- Na wystawie musiał pojawić się typowo polski akcent, pokazujący siłę narodu. Pojawił się więc pomysł, aby ustawić coś dużego i przykuwającego uwagę – opowiada profesor Teresa Kulak, historyk.

Pokaz siły

Z tej okazji zaprojektowano więc Iglicę, czyli 96 metrowy stalowy słup, szerszy u podstawy i zwężający się ku górze, przypominający igłę.

- Iglica stoi na trójnożnej podstawie, z którą również wiązał się pewien przekaz. Trzy nogi symbolizowały współpracę różnych warstw społecznych, czyli inteligencji pracującej, robotników oraz chłopów – dodaje Kulak.

Iglica niosła ze sobą propagandowy przekaz. - Dyskutowano, że kraj nie jest w stanie podnieść się z powojennych zniszczeń. Budowa potężnej Iglicy była więc pokazem siły władzy oraz wycieńczonego narodu – tłumaczy historyk.

Konstrukcja stanęła na początku lipca 1948 r. przed Halą Ludową, gdzie można ją oglądać do dziś.

Pioruny zamiast pokazów

Iglica w projekcie była o 8 metrów wyższa. Na szczycie konstrukcji umocowano tarczę zbudowaną z luster, które miały odbijać światło reflektorów umieszczonych na ziemi.

- Świetlne promienie miały być odbijane we wszystkich kierunkach. Jednak kilkanaście dni po ustawieniu Iglicy, nad Wrocławiem przeszła potężna burza, która zniweczyła plany świetlnych pokazów – wspomina Kulak.

Lustra na wierzchołku konstrukcji zostały zniszczone, a sam szczyt - wygięty. Część szkła spadła na dół, lecz większa część niebezpiecznie zwisała z góry, dlatego trzeba było je usunąć.

Wspinaczka na granicy cudu

Wygiętą i połamaną konstrukcję planowano usunąć na kilka sposobów. W grę wchodziło zaangażowanie strażaków, wojska a nawet zestrzelenie uszkodzonych luster. Ostatecznie lustra postanowiło zdemontować dwóch studentów, członków klubu wysokogórskiego.

- Kiedy tych dwóch śmiałków, Wojciech Niedziałek i Stanisław Jaworowski, postanowiło wspiąć się na Iglicę i zdjąć lustra, o całej sprawie zrobiło się głośno. Bardzo wielu mieszkańców postanowiło obejrzeć ten niesamowity wyczyn – opowiada Kulak. - Podejmowali kilka prób, często przeszkadzała im pogoda. Wreszcie udało im się tam wejść w październiku 1948 r. – dodaje historyk.

Wspinaczka trwała kilkanaście godzin.

- Na dole czekał na nich ogromny tłum gapiów. Mieszkańcy bardzo gorąco ich wspierali, bo nikt do końca nie wierzył, że uda im się zrobić coś takiego – mówi profesor.

W imię wolności

Iglica jeszcze wiele razy kusiła amatorów wspinaczki. - W stanie wojennym ktoś wszedł na wieżę i zawiesił flagę Solidarności. Sprawcy oczywiście nie znaleziono, ale dla walczących o wolność był to ważny symbol - opowiada Kulak.

Także na znak solidarności z Tybetem młodzi działacze z Wrocławia powiesili flagę na szczycie Iglicy. Z kolei w dzień otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku na Iglicę wspiął się alpinista i powiesił flagę Chin.

Na Iglicę wspinają się także miłośnicy sportów ekstremalnych. We wrześniu 2012 r. pisaliśmy na tvn24.pl o parze, która weszła na szczyt konstrukcji i skoczyła z niej ze spadochronami.

Dwaj śmiałkowie zdobyli szczyt wrocławskiej Iglicy w 1948 r.

Autor: mo/mz / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: