Nauczycielka z Krapkowic (woj. opolskie) zdjęła krzyż ze ściany pokoju nauczycielskiego i rozpętała się awantura, która skończyła się w sądzie pracy. Ten uznał, że kobieta była dyskryminowana ze względu na swoje poglądy. Dyrekcja szkoły się jednak odwołała. Do sprawy włączyła się też teraz prokuratura.
Awantura o krzyż w krapkowickim Zespole Szkół Sportowych nr 1 wybuchła w 2014 roku. Grażyna Juszczyk, nauczycielka matematyki krzyż zdjęła w godzinach pracy. Zdjęła i odłożyła na szafę. Jej działanie miały widzieć inne osoby, które w tym czasie były w pokoju nauczycielskim. Jednak dyrekcja brak krucyfiksu na ścianie zauważyła dopiero po kilku tygodniach. Zwołano zebranie grona pedagogicznego.
Specjalne zebranie i referendum
W szkole zwołano referendum w sprawie krzyża. Ponad 90 nauczycieli chciało jego przywrócenia na ścianę. Jak wspominała kobieta na korytarzach zaczęło się szeptanie i obgadywanie. Niektórzy mieli oskarżać ją o kradzież krzyża. Kobieta sprawę skierowała do sądu pracy.
Sąd uznał, że kobieta była dyskryminowana
We wrześniu opolski sąd pracy uznał, że działania dyrektor Zespołu Szkół była dyskryminacją w formie molestowania psychicznego. Dopatrzył się dyskryminowania ze względu na poglądy Juszczyk. I nakazał wypłatę 5 tys. złotych odszkodowania i zamieszczenie przeprosin w lokalnych mediach. Wyrok był jednak nieprawomocny.
- Mam nadzieję, że będzie on przestrogą dla innych - mówiła wówczas nauczycielka.
Prokuratura dostała polecenie
Teraz okazuje się, że to nie koniec sądowej batalii pani Grażyny. Do sądu wpłynęły apelacje stron niezadowolonych z wyroku. Nie wiadomo, jakie są motywy szkoły. Chcieliśmy zapytać o nie dyrektora placówki jednak w środę był on nieosiągalny. W rozmowie z TOK FM stwierdził jednak, że miał takie prawo. I postanowił z niego skorzystać.
Do postępowania włączyła się też prokuratura. Wcześniej nie angażowała się w sprawę. Dlaczego prokuratorzy postanowili działać właśnie teraz?
- Przystąpiliśmy do postępowania na polecenie Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Działamy w oparciu o przepisy regulaminu, które mówią, że w sprawach o stosunku pracy ingerencja jest uzasadniona, jeśli sprawa budzi poruszenie opinii publicznej - wyjaśnia Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Prokuratorzy uznali, że w przypadku matematyczki z Krapkowic nie ma mowy o dyskryminacji. - Wniesiono apelację uznając, że sąd błędnie przyjął, iż doszło do dyskryminacji przez działanie dyrekcji szkoły - mówi Sieradzka.
Zdaniem prokuratury sprawa dotyczyła tego jak konflikt został rozwiązany. - Prokurator nie zgadza się ze stwierdzeniem sądu, że doszło do dyskryminacji na tle światopoglądowym. Sprawa nie dotyczyła bowiem kwestii światopoglądowych, ale kwestii prawidłowości rozwiązania konfliktu przez pracodawcę, który powstał w szkole po zdjęciu krzyża przez powódkę, pomiędzy nią a grupą nauczycieli - tłumaczyła prokurator w rozmowie z TOK FM.
"To dla mnie kolejny policzek"
Grażyna Juszczyk nie ukrywa zaskoczenia takim obrotem sprawy.
- Nie wiem co prokuraturę może interesować, to w jaki sposób byłam prześladowana przez pracodawcę i dlaczego to kwestionuje - mówi nam nauczycielka. Apelacją ze strony dyrekcji jest oburzona. - To nie jest nowy dyrektor. W czasie całego tego zamieszania był wicedyrektorem i należał do grona moich prześladowców. Teraz bezwstydnie wzbrania się przed tym żeby mnie przeprosić. Ta apelacja to dla mnie kolejny policzek - przyznaje kobieta. I dodaje: tylko to, że nie lubię krzyża stało się powodem do przedstawiania mnie jako osoby niemoralnej.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, tokfm.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24