- Powiedzieliśmy im „sorry, nie przeszkadzajcie nam”, ale ktoś próbował wejść i przerwać koncert. Rozpylono gaz, żeby nie weszli do środka – relacjonuje menadżer klubu, przed którym w sobotę wieczorem chuligani obrzucili ludzi butelkami.
- To był koncert zorganizowany przez fundację Hardcore Help dla Julii, która ma złożoną chorobę lewej komory serca. Zbieraliśmy na operację, którą musi przejść, by być zdrową – mówi Grzegorz Barszczak, menadżer klubu Brooklyn.
W sobotę późnym wieczorem na osoby stojące przed klubem napadła grupa chuliganów. Obrzucili je butelkami i, jak wspomina internauta, który napisał na Kontakt24, skandowali antylewackie hasła.
Przepychanki, krzyki, gaz
- Przed klubem mogło stać ok. 40 - 50 osób. Atakujących za pierwszym razem było 10, za drugim razem 20 - 25 osób – szacuje Barszczak. I dodaje: - Były to ataki jakiś grup, prawdopodobnie środowisk nazistowskich. Od nas wszyscy wyszli, powiedzieli „sorry, nie przeszkadzajcie nam”.
To jednak nie pomogło. Koncert został przerwany na 15 minut. Doszło do przepychanek, a według Barszczaka, policja przyjechała na miejsce po 10 minutach. Później odjechała.
- Za drugim razem ktoś z tych osób próbował wejść do klubu i przerwać nam koncert, ale mu się to nie udało. Zatrzymali go ochroniarze na wejściu. Rozpylono też gaz, żeby nie weszli do środka i wszystko przeniosło się przed klub – opowiada menadżer.
Chuligani uciekli
Tam znowu doszło do przepychanek, ale nim ponownie zjawiła się policja, napastnicy uciekli. Do tej pory nikogo nie udało się zatrzymać.
Podobną wersję wydarzeń przedstawia internauta, który to, co działo się przed klubem, opisał dla tvn24.pl. Według niego, napastnikami byli jednak kibice Śląska Wrocław. - Mieli szaliki Śląska oraz naszywki na kurtkach. Ponoć wracali z meczu – pisze.
Policja zaprzecza jednak tym informacjom. - Nie ma mowy o tym, że byli to kibice czy członkowie jakiejkolwiek grupy – twierdzi podkom. Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji.
Autor: ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Kontakt24