Zaginął kilka miesięcy temu. Od tego czasu był poszukiwany. Okazało się, że gdy umarł kompani od kieliszka zawinęli go w dywan i wynieśli do lasu. Teraz śledczy sprawdzają, czy mężczyzna zmarł w sposób naturalny, czy może do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie.
Spokojne osiedle szeregowych domów przy ul. Kasztanowej w Kłodzku. Obok znajduje się las. To właśnie tu, w poniedziałkowe przedpołudnie, znaleziono zwłoki.
- Kilka miesięcy temu zaginął około 60-letni mieszkaniec Kłodzka. W tym czasie trwały jego poszukiwania. Policjanci, w wyniku pracy operacyjnej, dotarli do jednego ze znajomych mężczyzny. On wskazał im miejsce - mówi Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
"Zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu"
Ciało było zawinięte w dywan. Po pierwszych oględzinach śledczy są pewni: zwłoki leżały w tym miejscu około pół roku. - Na tym etapie nie wiemy jak doszło do zgonu mężczyzny. Po sekcji zwłok biegły nie był w stanie podać przyczyny zgonu. Wszystko dlatego, że zwłoki znajdowały się w stanie daleko posuniętego rozkładu. Potrzebne są dalsze badania - informuje Orepuk.
W sprawie zatrzymano trzech mężczyzn. Jednak nie usłyszeli oni zarzutów. Jak informuje prokuratura to mężczyźni, którzy imprezowali ze zmarłym i którzy następnie zawinęli i wynieśli jego ciało do lasu. Jedną z hipotez jest to, że po wspólnym piciu alkoholu mężczyźni ocknęli się, a mężczyzna już nie żył. To, czy do śmierci doszło w sposób naturalny będzie wyjaśniane przez śledczych.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24