Najgorzej jest w województwach dolnośląskim i opolskim. Przygotowujemy się między innymi na przyjęcie wody we Wrocławiu. Umacniamy wały, przygotowujemy ludzi do ewentualnej ewakuacji - powiedział na antenie TVN24 zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej starszy brygadier Grzegorz Szyszko. Poinformował, że codziennie w zdarzeniach związanych z powodzią uczestniczy około sześciu tysięcy strażaków.
Zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej starszy brygadier Grzegorz Szyszko mówił we wtorek rano we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, że najgorzej jest w województwie dolnośląskim i województwie opolskim. - Zagrożenie, które w tej chwili występuje w województwie dolnośląskim, to ewentualnie miejscowość Brzeg, i przygotowujemy się na przyjęcie wody we Wrocławiu - powiedział.
Pytany, jakich scenariuszy można spodziewać się najpierw dla Brzegu, a później dla Wrocławia, odpowiedział, że "przygotowujemy się na najgorsze scenariusze, umacniamy wały, przygotowujemy ludzi do ewentualnej ewakuacji". - Lokalne samorządy przygotowują, informują w jaki sposób należy się ewakuować - dodał.
Jak mówił Szyszko, "fala będzie się w tej chwili wypłaszczała, będzie długotrwała". - Wały będą nasiąkały, one nasiąkają jak gąbka - dodał.
Zaznaczył, że "mamy już pewne doświadczenia z roku 1997, 2014". - Wszystkie urządzenia hydrotechniczne zostały poprawione, zbiornik został zbudowany. Była odbudowa wałów, podnoszenie, wzmacnianie. To wszystko pozwala nam na to, że dzisiaj możemy w miarę spokojnie, w miarę stabilnie taką akcję powodziową przejść - powiedział zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej starszy brygadier Grzegorz Szyszko.
ZOBACZ: Powódź w Polsce. Relacja
Szyszko: pięć mostów zniszczonych
Szyszko przyznał, że "będą mniejsze, większe podtopienia". - Niestety w niektórych miastach nie byliśmy na to przygotowani - ocenił. - Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie to są miejscowości, które zostały praktycznie zniszczone i tam jest bardzo dużo do odbudowy - podkreślił.
Jak mówił, w poniedziałek był w Głuchołazach w województwie opolskim. - Sytuacja bardzo trudna. Pięć mostów na terenie gminy zostało zniszczonych - przekazał. - Tam z jednej strony miejscowości jest ujęcie wody pitnej. Na drugą stronę rzeki ta woda była transportowana wodociągiem o średnicy 100 centymetrów przez most właśnie. Te mosty zostały zniszczone. Tej wody w tej chwili nie ma. Sytuacja jest bardzo ciężka. My dysponujemy tam cysterny, żeby pomóc mieszkańcom - relacjonował.
Pytany, jak wielu mieszkańców ta sytuacja dotyczy, odparł, że "to jest cała gmina Głuchołazy". - Z tego, co z burmistrzem rozmawiałem, trzy czwarte gminy Głuchołazy nie ma wody. Musimy im to dostarczać - dodał. - Działa tam zarządzanie kryzysowe organizowane przez lokalny samorząd. Mieszkańcy zgłaszają swoje potrzeby i po prostu będziemy pomagać - mówił.
Wspomniał także, że w poniedziałek na miejscu był szef BBN Jacek Siewiera. - Rozmawiał bezpośrednio przy mnie z panem wicepremierem (szefem MON Władysławem-red.) Kosiniakiem-Kamyszem, żeby ewentualnie wojska inżynieryjne zadysponować, żeby ten jeden most, przeprawę odbudować.
- W tej chwili funkcjonuje tam jedynie jedna kładka, która utrzymała się przy tym naporze wody. Mieszkańcy jedynie pieszo mogą przechodzić na drugą stronę - dodał.
CZYTAJ TAKŻE: "Pięć, sześć lat na zniwelowanie tego, co w ciągu pięciu, sześciu godzin zniszczyła woda"
Szyszko: codziennie w związku z powodzą pracuje około 6 tysięcy strażaków
Pytany, gdzie teraz strażacy mają więcej pracy, powiedział, że "najważniejsze są dla nas działania ratownicze". - Przygotowujemy się najbardziej tam, gdzie ta woda może być, jednak nie zapominamy o tych działaniach zarządzania kryzysowego. Jeżeli tylko lokalne samorządy zgłoszą jakieś potrzeby, staramy się dysponować siły i środki z całego kraju - przekazał.
Poinformował, że codziennie w zdarzeniach związanych z powodzią uczestniczy około sześciu tysięcy strażaków. - Tylko musimy pamiętać, że my normalnie też gasimy pożary. I drugie pięć tysięcy jest normalnie na służbie - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Maciej Kulczyński