Po awarii sieci ciepłowniczej we Wrocławiu zimne kaloryfery w mieszkaniach miało około 4 tys. mieszkańców. - Ciepło wróciło dopiero po godzinie 5 rano - poinformował dyżurny pogotowia ciepłowniczego.
- Wymieniono uszkodzony odcinek sieci i wznowiono dostawę ciepła do odbiorców - powiedział w środę rano Jacek Ławrecki, rzecznik prasowy dostawcy ciepła, firmy Fortum. - Problem dotyczył małej, lokalnej sieci we Wrocławiu, zasilanej przez elektrociepłownię Zawidawie. Było to kilkadziesiąt budynków w rejonie ulic Kiełczowskiej, Inflanckiej, Litewskiej, Poleskiej, Sycowskiej i Żmudzkiej - napisał w komunikacie.
We wtorek wieczorem przedstawiciele centrum zarządzania kryzysowego informowali, że bez ogrzewania może być nawet kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.
"Ciepło dopiero w nocy"
- Dostawca ciepła, ustalił przyczynę awarii. Doszło do wycieku w sieci ciepłowniczej - powiedziała we wtorek wieczorem Julia Wach z centrum zarzadzania kryzysowego.
Prace trwały przez całą noc. Mieszkańcy ciepłe kaloryfery poczuli dopiero rano.
- To musiało tak długo trwać - tłumaczy Ławrecki. - Nasi pracownicy musieli zlokalizować miejsce awarii, co trwało kilka godzin. Odkopać rurę, dopiero potem, przez kilka godzin, wymieniali uszkodzony fragment. Na końcu sieć trzeba było napełnić, co trwało dodatkowe 2-3 godziny. Dlatego ciepło popłynęło do odbiorców dopiero wczesnym rankiem - dodał.
Autor: bieru/dr//par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu