Nie na poczcie, ani w urzędzie, a w szkole i tylko do rąk własnych, za pokwitowaniem. Tak wójt gminy Długołęka postanowiła dotrzeć do swoich potencjalnych wyborców, czyli 800 rodziców uczniów podstawówki w Kiełczowie (woj. dolnośląskie). Ci mieli dostać informację, że w szkole czekają na nich pisma dotyczące rozbudowy placówki. W zdziwienie wprawiła ich treść listu. - Ewidentna agitacja wyborcza - twierdzą i składają skargę do kuratorium oświaty. A wicedyrektor rozkłada ręce: - Dostaliśmy polecenie od pani wójt - tłumaczy.
Wójt wykorzystuje szkołę do agitacji wyborczej? Tak twierdzą rodzice uczniów szkoły podstawowej w Kiełczowie, która leży na terenie gminy Długołęka. Na ulotce, jaką otrzymali w szkole, mogli dowiedzieć się m.in. że "bezpieczeństwo i jakość nauczania to priorytet dla pani wójt".
Pisma, rzekomo dotyczące rozbudowy placówki, musieli osobiście pokwitować.
- Zamiast uczyć, dyrektor zajmuje się listami promującymi kampanię pani wójt. To oburzające, ewidentna agitacja wyborcza - oskarżają rodzice.
"To skandal, wielkie nadużycie"
Zarówno oni, jak i opozycyjni radni krytykują Iwonę Agnieszkę Łebek, wójta gminy Długołęka. Twierdzą, że to skandal i wielkie nadużycie. Z kolei wicedyrektorka wyjaśnia, że szkoła nie miała innego wyjścia.
- Dostałam pismo, na którym było napisane, że prosi się nas o przekazanie rodzicom listów w skuteczny sposób. Wskazany był dokładny termin 31 października i sposób przekazania, za pośrednictwem poczty polskiej lub z potwierdzeniem na liście zbiorczej. Zrobiliśmy więc listy i na zebraniach rodzice to odbierali - tłumaczy w rozmowie z TVN24 Bronisława Solnica.
Na pytanie dlaczego szkoła nie rozesłała ulotek pocztą odpowiada, że wysłanie tylu listów poleconych to koszt około 5 tys. zł. - Dla szkoły to duże pieniądze, roczny budżet na pomoce naukowe - wylicza.
Wójt: "Nie możemy mówić o agitacji"
Główna bohaterka po nagłośnieniu sprawy wycofała się z dalszego rozprowadzania ulotek w ten sposób. Wydała również oświadczenie, w którym przekonuje, że poruszana w piśmie rozbudowa szkoły w Kiełczowie to jedna z ważniejszych inwestycji w gminie.
- Nie możemy mówić o agitacji, ponieważ w liście nie pada ani jedno stwierdzenie, żeby mieszkańcy głosowali na któregokolwiek z kandydatów. Nie ma także tam zawartego programu wyborczego. Są w nim przedstawiane fakty - czytamy w oświadczeniu przesłanym do redakcji tvn24.pl
Jak dodaje Adrian Walczyk, specjalista ds. mediów z Urzędu Gminy Długołęka, intencją urzędu było rzetelne przekazanie informacji o stanie inwestycji, a nie wzywanie rodziców do sekretariatu, czy angażowanie w to dzieci. - Takie kroki podjęła dyrekcja bez konsultacji z urzędem. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości wystarczyło zadzwonić, dopytać. Ewidentnie zawiodła komunikacja. Jednak za całą zaistniałą sytuację przepraszamy - przekonuje Walczyk.
Kuratorium: "Działanie zakłócające tryb pracy szkoły"
Mimo to, oburzeni rodzice złożyli zawiadomienie do kuratorium oświaty.
- Rzeczywiście otrzymaliśmy informację o problemie. Rodzice nie kryją oburzenia, ponieważ uważają, że informowanie ich w ten sposób o planowanych remontach, na dwa tygodnie przed wyborami, to ewidentna agitacja polityczna - mówi Janina Jakubowska z dolnośląskiego kuratorium oświaty. Zapewnia, że kuratorium zbada sprawę.
- Wstępnie możemy stwierdzić iż było to działanie zakłócające normalny tryb pracy szkoły - kwituje.
Autor: balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | D.Wudniak