Trzech wspinaczy, którzy zaginęli podczas próby zdobycia najwyższego szczytu Nowej Zelandii, prawdopodobnie nie żyje - poinformowała lokalna policja. Mężczyźni byli poszukiwani od poniedziałku, kiedy nie stawili się na lot powrotny do domów. Według ratowników szanse na ich przeżycie są znikome.
Nowozelandzkie służby od kilku dni poszukiwały dwóch Amerykanów i Kanadyjczyka, którzy wspólnie chcieli zdobyć najwyższy szczyt Nowej Zelandii - Górę Cooka. W ubiegłą sobotę mężczyźni przylecieli helikopterem do obozowiska, z którego mieli rozpocząć wspinaczkę na wysokość 3724 metrów nad poziomem morza. Akcja poszukiwawcza rozpoczęła się, gdy turyści nie pojawili się dwa dni później na lotnisku.
"Nie wierzymy, że przeżyli"
Skuteczne poszukiwania utrudniały trudne warunki pogodowe. Tuż przed ich przerwaniem we wtorek odnaleziono sprzęt turystów. Akcja została wznowiona dopiero w piątek.
- Wiatr uniemożliwił skorzystanie z helikoptera. Warunki były zbyt niebezpieczne, by mogli przebywać tam ratownicy - powiedział inspektor policji Vicki Walker.
Zdaniem służb szansę na przeżycie mężczyzn są znikome.
- Nie wierzymy, że przeżyli. Uważamy, że spadli. To nie jest wiadomość, jaką chcieliśmy przekazać - stwierdził Walker. Przedstawiciel służb dodał, że rozmawiał już z rodziną i bliskimi wspinaczy.
Trudny teren dla wspinaczy
Góra Cooka położona jest w Alpach Południowych, w łańcuchu górskim ciągnącym się wzdłuż zachodniego wybrzeża Wyspy Południowej. Jej brytyjska nazwa została nadana na cześć kapitana Jamesa Cooka, który w 1770 roku dotarł do Nowej Zelandii. W ciągu ostatniego stulecia dziesiątki wspinaczy na niej zginęło. Na najwyższym szczycie Nowej Zelandii upadki skalne są dość powszechne, często też występują lawiny. Według lokalnych mediów, od 1907 roku do 2014 roku na górze zginęło 78 osób.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters