Trwają poszukiwania niemieckiej wczasowiczki, która w poniedziałek, 22 września, zaginęła we Włoszech. Kobieta i jej mąż przebywali w kamperze na kempingu Lago Isola w regionie Piemont na północy kraju, gdy ulewny deszcz spowodował wystąpienie pobliskiego strumienia Valla z brzegów. Jak podaje agencja ANSA, małżonkowie zauważyli powódź, gdy było jeszcze ciemno i próbowali uciec pieszo. Mężczyzna, niosąc psa, zdołał się oddalić. 64-letnia kobieta prawdopodobnie poślizgnęła się i na oczach męża została porwana przez prąd wraz z drugim psem.
"Coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzyło"
Według informacji strażaków w momencie burzy na kempingu przebywało około 20 osób. Wszyscy prócz niemieckiej pary zostali ewakuowani. Służby poszukują kobiety kolejną dobę przy użyciu dronów, śmigłowca i przy wsparciu strażaków z okolicznych jednostek. Do poszukiwań dołączyli także nurkowie.
Jak donosi niemiecka telewizja RTL, z powietrza widać, że teren wokół kempingu jest całkowicie zalany. Właściciel kempingu, Pieter Witschge, w rozmowie z włoską gazetą "La Stampa" przyznał, że "widzieli wodę sięgającą ponad metr". Dodał, że "są tam od 20 lat, ale coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzyło".
Załamanie pogody spowodowało, że w wielu miastach, w tym w Mediolanie i Como, doszło do podtopień. Strażacy otrzymali dziesiątki zgłoszeń dotyczących osuwisk. Jak zauważają media, zbiorniki retencyjne szybko się przepełniły. Meteorolodzy przewidują dalsze opady deszczu w nadchodzących dniach.
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: merkur.de, ansa.it, RTL
Źródło zdjęcia głównego: Reuters