Ulewy, które w tym tygodniu nawiedziły Zjednoczone Emiraty Arabskie, boleśnie pokazują brak przygotowania do walki ze skutkami zmian klimatycznych. Jak tłumaczył na antenie TVN24 profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, to, co dzisiaj uznajemy za anomalie, będzie powtarzało się coraz częściej.
We wtorek nad Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi przeszła silna burza, która przyniosła ze sobą niespotykane w tym regionie świata ulewy. Suma opadów z 24 godzin miejscami przekroczyła średnie roczne wartości, co w nieprzygotowanym na taką ewentualność kraju wywołało chaos.
W Dubaju od czwartku trwa sprzątanie po powodziach, holowanie zatopionych aut i ocena szkód. Usuwanie skutków żywiołu dobiega końca również na międzynarodowym lotnisku DXB - część przewoźników, w tym Emirates Airlines i FlyDubai, przywróciła już wszystkie połączenia z Dubajem, ale na niektórych trasach wciąż występują utrudnienia.
Półtoraroczny opad w kilka godzin
Jak wyjaśnił na antenie TVN24 profesor Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, same opady deszczu nie są na Półwyspie Arabskim niczym dziwnym, chociaż zazwyczaj jest on znacznie mniej obfity.
- Mamy do czynienia z powietrzem znad bardzo gorącego morza, które samo jest gorące i zawiera dużo wody. To jest tylko kwestia tego, czy pojawi się jakiś proces, który tę wodę wyciągnie - tłumaczył gość "Wstajesz i wiesz". - W Dubaju [w kilka godzin - przyp. red.] pojawił się opad, który można opisać jako półtoraroczny. (...) To jest sygnał, że nawet te kraje pustynne wcale nie są tak dalekie od pojęcia zmiany klimatu.
Ulewy w Dubaju dobitnie pokazują, jak słabo tamten region świata przygotowany jest na skutki globalnych zmian klimatycznych. Infrastruktura w mieście została bowiem dopasowana do warunków, jakie panowały tam przed laty.
- Oni znają klimat z przeszłości i jak budowali całą tę infrastrukturę to zakładali, że klimat się nie zmieni. Właśnie się zmienia, zarówno dla nich, jak i dla nas - dodał Chojnicki.
Coraz częstsze anomalie
Według danych zgromadzonych przez europejską agencję Copernicus Climate Change Service (C3S), marzec 2024 roku był najcieplejszy w historii pomiarów. Był to dziesiąty miesiąc z rzędu, który pobił niechlubny rekord. Efekty zmian klimatycznych widać także w Polsce. Jak wyjaśnił Chojnicki, od początku roku pomiary synoptyczne pozwalają dopatrzeć się 16 dodatnich anomalii pogodowych, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy zanotowano ich aż 28. Dla porównania, ostatni rekord chłodu padł w 2019 roku i dotyczył czerwca.
Czytaj dalej: Marzec pobił niechlubny rekord
- Od początku roku mieliśmy tylko krótki epizod [mrozu - przyp. red.] w styczniu, a tak wciąż temperatury były powyżej zera - przekazał Chojnicki. - Póki co mamy dobrze ponad 3,5 stopnia odchylenia od normy. To jest rzecz na tę porę roku bardzo niedobra, bo może zapowiadać rekordowo ciepły rok.
Anomalie nie pozostają bez wpływu na przyrodę. Chojnicki tłumaczył, że przedwcześnie rozwijającym się roślinom zagraża przede wszystkim wtargnięcie chłodu z północy - im wcześniej rozpoczyna się sezon wegetacyjny w Polsce, tym większe ryzyko strat, które spowoduje zimno. Na tym etapie bardzo ważną rolę odgrywają zapylacze, ponieważ jeśli zakwitłe rośliny zostaną zapylone, zwiększa się ich szansa przetrwania.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl, DXB, Reuters